niedziela, 28 października 2012

Rozdział 21.

Rozdział 21.Damy im to, czego pragną.

-Jejku, Harry, ratuj!
Siedzieliśmy w kołującym samolocie lecącym do Wrocławia. Chwytałam Harrego kurczowo za rękę.
-Matko, nie bój się tak! Najwyżej zginiemy.
Spojrzałam na niego z przerażeniem.
-No co? - wzruszył ramionami, przez co oberwał w głowę.
-Na serio, nienawidzę latać samolotami.
-Aaa... Ja też! - obudziła się Weronika, która dotychczas chyba siedziała zamyślona na tyle, że nie zauważyła że już wznosimy się w powietrze.
Lecieliśmy jedząc M&M'sy, żelki i oglądając Porę na Przygodę na tablecie. Chwilę po starcie Niall wstał ze swojego miejsca, usiadł na oparciu mojego fotela, a ja kurczowo chwytałam się jego barków za każdym razem jak poczułam jakieś szarpnięcie. Oczywiście Harry nie zostawiał tego bez komentarza. Tak minął nam cały lot. 
Lądując nie mogłam się doczekać wyjścia z tej piekielnej maszyny. Gdy w końcu stanęliśmy czym prędzej popędziłam do wyjścia. Stawiając kroki na ziemi twarz owiał mi chłodny wietrzyk. Cieszę się, że wróciłam.
Skierowaliśmy się do odebrania bagaży. Jak fajnie jest słyszeć wszędzie swój ojczysty język! Oczywiście znalazły się fanki One Direction (nawet spora ich grupa) która nam nieco przeszkodziła, ale poradziliśmy sobię.
-O! Widzę moją walizkę! - Weronika próbowała przekrzyczeć  tłum. Louis, który podpisywał teraz autograf zaprzestał tej czynności i pomógł dziewczynie z odebraniem jej bagażu. Wielbicielki taranowały mu drogę, ale daliśmy radę wydostać się z lotniska. Przed budynkiem czekał na nas wynajęty autokar (no wiecie, było nas całkiem dużo) i pojechaliśmy w stronę Lubina - naszego rodzinnego miasta.  
Jechaliśmy śmiejąc się i ucząc chłopców polskich słów. Najbardziej zainteresowali się tym Harry i Zayn.
-O! A adventure? - wykrzyknął Zayn
-Przygoda - zaśmiała się Weronika.
-A jak będzie food? - przekrzykiwał rozbawionego Zayna Niall.
-Jedzenie. - rzekłam, na co chłopaki odpowiedzieli gromkim śmiechem.
-Hahahahaha, jak to brzmi! Jedzenie haha! - Harry chwycił się za brzuch. Dojechaliśmy do domu mniej więcej o 22.00. Wszyscy byli zmęczeni, więc Weronika, Marta i ja wróciłyśmy do swoich domów a One Direction przeniosło się do hotelu. Ktoś na twitterze rozpuścił plotkę, że zespół będzie tam dzisiaj nocować. Od razu dostałam SMS'a od Nialla że tłum wielbicielek na nich czyha i żąda koncertu.
"I co chcecie zrobić?" odpisałam. "Damy im to, czego pragną ^^". Niedobrze m isię zrobiło na myśl, że mój Niall będzie przytulał jakieś fanki, a na pewno to będzie robił, bo Directionerki zawsze go o to proszą. Eh, no dobra. Przekraczając próg domu rodzina rzuciła się na mnie z pytaniami i prezentami. Babcia, dziadek, ciocia, wujek, kuzyni, rodzice... Chyba pół nocy opowiadałam im moje przeżycia w Londynie. Wszechwiedząca mama od razu spytała mnie o mojego chłopaka. Cała czerwona zbywałam te pytania. Położyłam się do łóżka gdzieś o 2.00, ale pisałam jeszcze z Niallem i Weroniką. Zespół grał dzisiaj jeszcze koncert w hotelu i chłopcy byli tak zmęczeni, że padli jak muchy. W niedzielę rano (no dobra, była prawie 12.00) zebrałam ekipę (brakowało tylko Marty bo pojechała dzisiaj do rodziny) i oprowadziłam chłopców po mieście. Z Weroniką pokazałyśmy im naszą szkołę, centrum handlowe, park i tak dalej. Chłopcy mieli na głowach kaptury i okulary na nosach, ale i tak zostali rozpoznani, więc cały spacer wydłużył się jeszcze o robienie zdjęć i podpisywanie autografów. Proszono nawet o zdjęcia ze mną. Przy pierwszym szepnęłam Liamowi na ucho:
-Yay, niedługo będę sławniejsza od was.
Przewrócił oczami w odpowiedzi.
Gdzieś o trzeciej poszliśmy do galerii na pizzę. Tam Zayn zobaczył plakaty filmowe i od razu krzyknął że chce pójść do kina.
-A jak chcesz obejrzeć film po polsku geniuszu? - prychnęła sarkastycznie Weronika.
-Hmm... Może pójdziemy na angielski film z napisami? -spojrzał na nią zwężając usta. Tak więc Zayn, Harry i ja poszliśmy do kina na Skyfall. Nigdy nie przepadałam specjalnie za Jamesem Bondem, ale skoro chłopcy tak błagali, zgodziłam się. Niall, Lee-Yum i Weronika kręcili się jeszcze po galerii, ale z tego co wiem najdłużej siedzieli w Empiku. Nie będę się za bardzo rozpisywać o filmie, bo go nie zrozumiałam, ale po seansie wszyscy się spotkaliśmy i poszliśmy do hotelu chłopców.

Dobra, przyznam się że tego rozdziału KOMPLETNIE nie chciało mi się pisać, nie mogłam się skupić, jestem chora, niewyspana, oczy mnie bolą, z nosa kapie niekończący się glut... haha, no dobra, to już lekka przesada :D Następnym razem obiecuję, że trochę bardziej się wysilę ;). Podobają się wam rysunki? ;>
Do zobaczenia w następnym rozdziale!

1 komentarz:

Ronnie pisze...

Hahahahahaha, jedzenie! :D
Tak, bardzo, bardzo zabawne xD