piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 29.

Rozdział 29.Chce ci się spać?

-Co oglądacie? - weszłam do pokoju.
-Seksmisję! Goły pan! Goła pani! Goły pan! Goła pani! - poderwała się Weronika. Harry złapał mnie za nadgarstek i posadził na łóżku.
-Gada tak od początku filmu. - szepnął na ucho śmiejąc się, ale Werka dodała:
- A właśnie - miałam się was zapytać. Dlaczego jak wróciłam kołdra na moim łóżku była rozwalona? Czyżby pojawili się tu...Goły pan i goła pani?!
Dziewczyna rzuciła się na łóżko turlając i rzucając na wszystkie strony, śmiejąc jak nienormalna.
-Hmm... Stwierdzam za dużo cukru - powiedział Louis, po czym zabrał z szafki Weroniki paczkę żelków.
-Ej! Marta już mi wyżarła ciastka! - Wera rzuciła się na chłopaka starając wyszarpać słodycze, jednak po chwili podniosła się mówiąc:
-Nie mam siły - machnęła ręką parę razy w powietrzu. Liam podkręcił dźwięk w filmie. 
-Przepraszam, możecie być troszkę ciszej, wy... zboczeńcy? Nie mogłem znaleźć określenia. - Payne podrapał się po głowie.
-Tak, bo to my jesteśmy zboczeńcami... - zastanowił się Lou wcinając żelki jeden za drugim.
No i tak minęła nam reszta wieczora - wygłupiając się, okazjonalnie oglądając film. Co jakiś czas tylko odwiedzał nas któryś z nauczycieli, by nas uciszyć. No i o 2.00 (czy jakoś tak) każdy z nas poszedł do swojego łóżka. To znaczy - Harrego trzeba było nieść, bo jak zwykle zasnął, a po tym trafił do łóżka Louisa. Lou przytulił się do Hazzy, zarzucił na nich kołdrę i tak sobie spali. Liam zszedł zadowolony, a Zayn i Ola, którzy znaleźli wspólny język nawijali jeszcze pół nocy. Czyli prawie do rana. Marta i Weronika były zmęczone przeżyciami dzisiejszego dnia, więc padły jak zabite. A ja? Ja padłam na twarz. Ale na łóżko. Niall obok mnie. Przysunął się do mnie, objął ramieniem i szepnął na ucho:
-Chce ci się spać?
W tym momencie uszło ze mnie całe powietrze. Czego on jeszcze ode mnie chce?
- A jak myślisz? - spojrzałam na niego. Nie miałam już siły na sarkazm.
-To się cieszę - uśmiechnął się, złapał moją rękę i poderwał w górę. Macie tak czasem, gdy ktoś wyrwie was ze stanu zasypiania? Przekonałam się po raz kolejny, że nie jest to zbyt przyjemne.
-Jejku, gdzie idziemy? - przetarłam oczy.
-Chcę ci coś pokazać. - Horan porwał gitarę stojącą w kącie, zbiegł po schodach i wyskoczył przez okno. Zakryłam usta ręką, ale chłopak podniósł głowę.
-Idziesz?
-A mam jakiś wybór?
Wyszłam powoli przez okno. Niall pomógł mi zejść, po czym złapał mnie za rękę.
-Gdzie idziemy? - spytałam.
-Zobaczysz.
Przeszliśmy obok pracowni plastycznej i usiedliśmy okrakiem na murku oddzielającym wodę od gruntu. Moja stopa wisiała parę centymetrów nad powierzchnią zalewu, a Irlandczyk moczył w nim końcówkę swojego trampka. Oparł gitarę na nodze.
-Musisz tego posłuchać. - po tych słowach odchrząknął i zaczął śpiewać, grając na instrumencie.


 Do you remember summer ‘09?
Wanna go back there every night,
Just can’t lie, was the best time of my life,
Lying on the beach as the sun blew out,
Playing this guitar by the fire too loud,
Oh my, my, they could never shut us down
I used to think that I was better alone,
Why did I ever wanna let you go?
Under the moonlight as we stared at the sea...

I tu Niall się zatrzymał, drapiąc po głowie.
-Hmmm... Może The words you whispered I will always believe? - podpowiedziałam.
-Tak!                               ...Under the moonlight as we stared at the sea
The words you whispered I will always believe

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
Gdy załapałam piosenkę, śpiewałam z nim. Dziwne, że żaden nauczyciel nas nie nakrył. Myśleliśmy nad zwrotkami, a gdy w końcu większość piosenki mieliśmy ogarniętą, spytałam:
-Jak ją nazwiesz?
-Rock me. Jest świetna, nie? Dzięki że mi pomogłaś. - uśmiechnął się.
-Nie ma spraa... - chciałam odpowiedzieć, ale zmęczenie było silniejsze. Potężnie ziewnęłam i oparłam się o ramię chłopaka z zamkniętymi oczami. Niall wyjął z kieszeni telefon.
-Dobra, nie będę cię tu męczył tyle czasu. Chodź.
Wróciliśmy sobie po cichu do łóżka. Na szczęście wszyscy spali, więc nikt nie zauważył naszej małej ucieczki. Wskoczyłam pod kołdrę i wtuliłam się w mojego chłopaka.
-Ładnie pachniesz. - powiedziałam.
-Ja też cię kocham. Śpij.

Hej! Dobra, wiem co sobie myślicie - zajebiście krótki rozdział. Ale chciałam zacząć nowy dzień od nowego rozdziału. Ostatnio szybko mi idzie pisanie c: mam wenę! Przy czytaniu tej części polecam <piosenka>. DO ZOBACZENIA :D chociaż wiem, że niedużo osób to czyta xd. 



środa, 28 listopada 2012

Rozdział 28.

Rozdział 28. Chyba jest chora.

*Z perspektywy Marty*
Weszłam do domku. Kurczę... Czemu tu wszędzie jest tak zimno? Potarłam sowie dłońmi ramiona i skierowałam w stronę schodów. Stawiając stopę na pierwszym stopniu usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Chwilę później Liam wszedł do środka. 
-Liam? Nie zostałeś na ognisku? - spytałam.
-E... Nie. Nie rozumiem piosenek i... Nudno by mi było bez ciebie. - wbił wzrok i podłogę.
-Serio? - uśmiechnęłam się w duchu - No to chodź na górę. 
Machnęłam ręką zachęcająco. Chłopak z uśmiechem wspiął się ze mną po chodach. Usiedliśmy w moim pokoju, ja na swoim łóżku, on na Weroniki.
-Podoba ci się tu? - spytałam. częstując go ciastkami stojącymi na szafce. Należały do Werki, ale kogo to obchodzi.
-No pewnie! Jest ładnie, ludzie są uprzejmi, jedzenie... - nie skończył.
-Taa, żarcie w tej stołówce to masakra. Ale jest sklepik! - stwierdziłam - Zaczekaj chwilę.
Wstałam i poszłam do pokoju obok, wziąć z półki Angeliki DVD. Zawsze bierze je na wycieczki w razie brzydkiej pogody albo nudy wieczorami. Chociaż ona się nigdy nie nudzi. Postawiłam urządzenie na szafce nocnej.
-Oglądamy film? Nie chce mi się wracać na ognisko.
-Tak, ale... najpierw... - powiedział, po czym zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Gdy muskaliśmy się już ustami, zatrzymał się. No, Liam! Dawaj! Zamknęłam oczy i przycisnęłam do niego moje usta, rozpływając się w rozkoszy. On był taki delikatny, musiałam... Go trochę rozruszać. Uklęknęłam na łóżku i czym prędzej zaczęłam rozpinać swoją bluzę, potem spodnie.
- Nie jest ci za zimno? - wydyszał, gdy oderwałam się od niego na chwilę by zdjąć koszulkę.
-Ogrzejesz mnie - wróciłam do całowania. Siedziałam w samej bieliźnie i rozbierałam go. Gdy zdjął koszulkę przywarł do mnie swoim torsem i położył na łóżku Powoli sięgałam do jego spodni; wyczułam penisa chłopaka przez majtki. Prawą ręką próbowałam zdjąć swoje.
-Halo? Jesteście?
Chyba większego szoku nie przeżyłam w całym swoim życiu. Louis przyszedł! Liam szybko założył swoje spodnie, zarzucił koszulkę a ja wpadłam pod kołdrę. Kilka głośnych kroków.
-Co tu robicie? Po- Lou wszedł do pokoju. Uchyliłam oko udając że właśnie zasypiam. Payne siedział na łóżku obok.
-Marta idzie spać, chyba jest chora. - Liam cały się zaczerwienił.
-Ahaa, okej - chłopak uśmiechnął się kiwając głową - Chciałem tylko sprawdzić co robicie no i... to tyle.
Jejku. Myślałam że się zagotuję pod tą kołdrą. Ze stresu. Gdy Lou wyszedł z pokoju sięgnęłam po ciuchy rzucone na ziemię. Szybko się ubrałam.
-Wracamy się jeszcze na ognisko? - spytałam.
-Nie, nie mam ochoty - stwierdził Liam włączając DVD. Resztę wieczora oglądaliśmy Simpsonów i rozmawialiśmy. Nic więcej.
 *Z perspektywy Angeliki*
Brr! Robiło się coraz zimniej, jednak atmosfera ogniska nie opadła; wręcz przeciwnie. Instruktorzy opowiadali nam teraz straszne, typowe dla ognisk historie. Muzyka już ucichła, wszyscy (nawet Marcin, co było dziwne) słuchali w ciszy słów pana Adama. Po jakimś czasie trzęsłam się już nie tylko z zimna, ale też ze strachu.
-Co ci jest? - spytał Niall, zarzucając na mnie swoją bluzę.
-Zimno - ledwo przeszło mi przez gardło. Chłopak uśmiechnął się cwaniacko.
-Boisz się - ukazał swoje białe ząbki. Uderzyłam go w ramię.
- Wcale nie! - powiedziałam dwa razy głośniej niż zamierzałam. Wszyscy spojrzeli na moment na mnie.
-Ale nie chcę by duch tej dziewczynki zaatakował mnie w nocy - dodałam mu półgłosem na ucho. Objął mnie ramieniem, pocaławał w skroń.
-Ja cię obronię. Zaufaj mi. - od tego czasu głaskał moje ramię i przyciskał mocniej w straszniejszych chwilach. I tak upłynął nam cały wieczór.
Wracaliśmy się po ciemku do domków. Matko, jaka byłam przerażona, gdy nagle zza drzewa wyskoczył Marcin w masce kościotrupa. Resztę drogi przeszłam jak paralityk. Zapomniałam nawet... Marta i Liam! Siedzieli w domu sami gdzieś ze 2 godziny, może więcej... Ha, ciekawe co tam robili... 
Weszłam do drewnianego budynku i rzuciłam się w stronę chodów. Wbiegłam na górę, rozejrzałam się i ujrzałam parę... oglądającą fim. Wow. Oni są nie do zrozumienia. No ale dobrze - jak nie chcieli robić nic specjalnego, niech nie robią. Wzięłam z mojej półki kosmetyczkę, piżamę i ręcznik po czym skierowałam się do łazienki. Niall stał przed jej drzwiami.
-Suwaj się, idę się myć. - odepchnęłam go delikatnie, lecz on się nie ruszył.
-Idę z tobą- uśmiechnął się. Wzruszyłam ramionami i weszłam do pomieszczenia. Niall zamknął za sobą drzwi. Rzuciłam rzeczy na półkę, wyjęłam z kosmetyczki pastę i szczoteczkę i wzięłam się za mycie zębów. Horan stał za mną jak słup soli.
-Ale nie myjesz się? - spytał wyraźnie zawiedziony. Oblizałam usta i uśmiechnęłam się wrednie patrząc w lustro. 
-Zaczekam aż wyjdziesz - po czym włożyłam szczoteczkę do ust. Irlandczyk uznał to za żart i zaczął się rozbierać. Wszedł do kabiny, wykąpał się, a wychodząc powiedział tylko:
-Będę czekać w łóżku.
-Umyj tylko zęby - dałam mu buziaka i zamknęłam za nim drzwi.
Czekał na mnie dość długo; wchodząc do łazienki tracę poczucie czasu. Po kąpieli (czyli jakoś tak po godzince) pobiegłam po schodach. Nie sądziłam, że zastanę wszystkich śpiących, ale też nie spodziewałam się takiego burdelu! Żelki latały między pokojami, po ziemi walały się paczki chipsów i ubrania Marty (tylko ona jest zdolna do takich rzeczy) a na samej górze, niczym wisienka na torcie królowali Weronika, Ola, Marta, Harry, Zayn, Niall, Louis i  Liam. I że oni się zmieścili w takim malutkim pokoiku?

Jeej mamy rozdział :D Ten mi się podoba, bo MIAŁAM WENĘ xd nie no, serio - natchnęło mnie ;> Mam nadzieję że you'll like it c; Jak tak, to do zobaczenia niedługo ;]

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 27

Rozdział 27.To nie jest taki zły pomysł

Brr! Pomimo tego, że było ciepło, trzęsłam się z zimna. Szliśmy (tym razem w komplecie) na kolację.  Droga prowadząca nas do głównego budynku szła przez długi, szeroki most, a tuż pod nim spokojnie płynęła woda zalewu. Właśnie stawiałam pierwszy krok, gdy coś nagle podcięło mi nogi, a nim się obejrzałam, pode mną nie znajdował się już grunt tylko woda. Woda!
-Ah! Puść mnie! - krzyczałam.
- Chcesz żebym cię puścił? - Niall widać bardzo dobrze się bawił trzymając mnie nad wodą.
-Tak! Znaczy nie! Odłóż mnie na ziemię proszę! - próbowałam dosięgnąć go ręką, ale wyprostował ramiona tak, że machałam dłońmi w powietrzu. W końcu zlitował się nade mną i postawił obok siebie.
-O ty niedobry - wysyczałam uderzając go otwartą dłonią w tył głowy. 
-Ej, ile jeszcze czasu do kolacji? - spytał, śmiejąc się.
-Y... No z pół godziny będzie. - Harry spojrzał na zegarek.
-O! To możemy się przejść wzdłuż zalewu! To znaczy, nie robi to w sumie żadnej różnicy, ale... Dobra to było bez sensu - Ola zaczęła, ale nie skończyła swojej wypowiedzi. Weronika się zaśmiała. 
-Ale to nie jest taki zły pomysł! Chodźcie!
Skręciliśmy w prawo, spacerując wolno brzegiem zbiornika. To znaczy - reszta szła wolno, a ja jak najszybciej chciałam się zemścić na Niallu. Stanęłam bliżej niego i... popchnęłam w stronę wody. Akurat stawiał krok, więc nie mógł się zatrzymać i wpadł po kostki do jeziorka. Już myślałam że zwyciężyłam, ale Zayn stanął w obronie Irladndzkiego kolegi i też wrzucił mnie do wody.
-Fajnie, znowu się chlapie... - ale nie skończyłam, bo Lou wbiegł do wody ochlapując wszystkich dookoła. Miałam już dość wody na dziś, więc czym prędzej wybiegłam na brzeg. Na szczęście nie byłam jeszcze na tyle mokra, by musieć się przebierać. Odwróciłam się za siebie; Martę też wciągnęli, ale Liam chciał być bohaterem i wziął ją na ręce by nie zmokła. Jak słodko! Zdecydowałam usiąść na huśtawce. Byłam już tak zmęczona po tych kajakach! Zaczekałam przyglądając się wygłupiającej się grupie. Jejku... Banda idiotów. Haha, to co oni krzyczeli, wyrwane z kontekstu mogło dziwnie zabrzmieć. Przeczesałam ręką włosy. Fajnie że ich ze sobą wzięłam. 
W końcu nadszedł czas kolacji. 
- Ej, co potem robimy? - Ola mnie szturchnęła.
-  Em... Nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
- Ognisko - wtrącił się Louis. Ola zatarła ręce.
- Fajnie! - wykrzyknął Harry, zwracając tym uwagę ludzi w stołówce. Schował się zawstydzony za Lou, przytulając się do niego twarzą. Po kolacji pospacerowałam sobie jeszcze chwilę z Niallem. Zrobiliśmy duże koło wokół ośrodka nie wchodząc do domku, czego niestety miałam potem pożałować. Gdy nadeszła 19.30 znaleźliśmy się na placu zbiórki i co mnie zdziwiło - reszta już tam była. Wszyscy czekali tylko na nas i kilku chłopaków (Marcin, Mateusz). 
- Ej, gołąbeczki! Już na zbiórkę! - wykrzyknął któryś z instruktorów. Podbiegliśmy do wszystkich. Kiedy znaleźli się spóźnialscy, udaliśmy się w miejsce ogniska;  siedzieliśmy na małej polance obok zalewu, otoczonej drzewami. Wszyscy zajęli miejsca na długich zciętych drzewach ułożonych w koło dookoła ognia. Niall objął mnie ramieniem i przysunął swoją twarz do mojej, chcąc mi coś powiedzieć, ale gdy już miał się odezwać, ktoś krzyknął:
-Ej, Irlandia! Umiesz grać na gitarze?
Hehe, instruktorowi od kajaków, panu Adamowi, bardzo zapadło w pamięć że jest Irlandczykiem. Horan spojrzał na niego.
-Ta, no umiem - wzruszył ramionami.
-Wiesz co? Bardziej zaszpanujesz dziewczynie grając jakieś piosenki, a nie całując się z nią po ciemku. - prychnął w odpowiedzi, przynosząc mu gitarę. Niall wziął ją do ręki, szarpnął struny  i zaczął stroić instrument.
-Pff nawet nie nastroił - mrunkął pod nosem.
-Słyszałem!
Zaśmiałam się. Nauczyciele zaczęli rozdawać kiełbasy i chleb na ognisko.
-Weeerkaaa?- zaczęłam leniwie, starając się przekrzyczeć niektórych nierozgarniętych uczniów.
-Coooo?- spytała.
-Uuupieecz mi chleb dziewczynko.
-No to dawaj kromkę. - wyciągnęła rękę. Sięgnęłam do stolika z jedzeniem i herbatą i podałam przyjaciółce pieczywo.
-Co śpiewamy? - krzyknął Niall.
-Tylko nie One Direction! - krzyczał Marcin chcąc zaszpanować kolegom. Ale się wygłupił. Jak zawsze.
- Pomimo że nasz Ahmedzik (Ahmed to ksywa Marcina, bo wygląda jak Arab) jest głupi... - zaczęłam, a Marcin zrobił dziwną minę - to ma rację.
Chłopak zaczął wykonywać dziwne ruchy rękoma, które uznałam za oznakę szczęścia. Inni chłopcy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Ci z Wielkiej Brytanii też.
-No co? Tego się możemy nasłuchać w radiu i wszędzie. A na ognisku trzeba zaśpiewać coś innego.
-Ale... ja nie znam żadnych polskich piosenek - zaoponował Niall, ale w naszym kierunku szedł pan instruktor z jakimiś kartkami w ręku.
-Masz. tu są chwyty.
-No, czyli śpiewamy? - zatarł ręce Zayn. Horan grał wszystko po kolei, nie wiedział nawet co. A były to takie stare hity typu Czarne oczy albo Sokoły. Liam, Lou, i Zayn rozglądali się niezręcznie, tylko Harry próbował coś załapać:
-Iej szarnee oszyyy... Jak to szło?
Tak czas nam mijał. Weronika w końcu przyniosła mi upieczony chleb.
-Co tak długo? Prosiłam cię z godzinę temu. - spytałam.
-E... No bo za każdym razem mi spadało - dziewczyna podrapała się po głowie.
- Osz ty sierotko mała... A gdzie Marta i Liam? - dopiero teraz zauważyłam że zniknęli.
-A, Marcie było zimno, poszła do domku się ogrzać. - i w tym momencie mi też zaczęło być zimno.
- A Liam? - dodałam ubierając bluzę Niallera. Weronika uśmiechnęła się cwaniacko.
-Poszedł z nią.

HEJ! Długo nic nie dodawałam, wiem, przepraszam x.x po prostu miałam małą blokadę, wiecie, brak motywacji xd No, ale jest! Muszę przyznać, że końcówka poszła mi już gładko c: Fajny rozdział?? To widzimy się w kolejnym ;> PAPA :D

czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 26

Rozdział 26.Hazzuś, zostaw ją

Właśnie w tym momencie napadły nas dziewczynki, które nie jechały z nami w autobusie, czyli nie wiedziały że mamy takich gości specjalnych na wycieczce. To znaczy - nie wiedziały do teraz. Gdy jakoś doczołgaliśmy się do huśtawek trochę się uspokoiły. Usiadłam na huśtawce, a Niall obok mnie.
-Nie przeszkadza ci to? W sensie takie szpiegowanie. - spytałam. Chłopak wbił wzrok w swoje buty.
-No czasem przeszkadza, ale ja chcę to robić.
Spojrzałam na niego szczerze zdziwiona.
-Serio? Przecież to jest wkurzające - powiedziałam. Zagryzł zęby.
-Wiem, że jest wkurzające, ale zastanów się - masz idola i cholernie małą szansę by zdobyć jego zdjęcie lub autograf, lecz pewnego szczęśliwego dnia udaje ci się go spotkać, a on cię po prostu olewa. Nie jest zbyt miło, prawda?
Jejku. Miał rację. Słodko, że myśli o swoich fanach.
Po jakimś czasie nauczyciele wpuścili nas na stołówkę. Oczywiście Harry, Lou i Weronika znaleźli jakieś potwornie ważne zajęcie, przez które nie przyszli na obiad. Po posiłku poszłam sprawdzić, jakie będziemy mieli teraz zajęcia. Przed recepcją znajdowała się duża tablica korkowa, na której wywieszone były wszystkie informacje. Ja byłam w grupie ósmej.... Kajaki! Fajnie. Jedne z moich ulubionych zajęć w tym ośrodku. Do ich rozpoczęcia pozostała jeszcze godzina, poszłam więc do kolegów grać w karty. Marcin, nasza dusza towarzystwa jako pierwszy zaproponował mi grę w tysiąca. Szczerze się zdziwiłam, bo...
-A może zagramy w pokera rozbieranego?- zmienił zadanie. Jednak się nie zdziwiłam
-Albo nie, nie... - zdecydował. Ten chłopak jest niemożliwy. Graliśmy tak może jeszcze godzinę,  dopóki nie stwierdziłam, że powinniśmy się przebrać na zajęcia. Nie byłoby przyjemnie wpaść do wody w nowych ciuchach. Skoczyłam szybko do mojego domku. Zastałam tam Liama i Harrego oglądających film na laptopie. Ledwo zamknęłam za sobą drzwi, a Hazza rzucił się ku mnie, złapał w biodrach i podniósł. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie zarzucił mnie sobie przez ramię i nie kręcił po pokoju. Zaczęłam uderzać go pięściami i krzyczeć:
-Harry! O co ci teraz chodzi?
-Porywam cię! Wywiozłaś mnie w miejsce, gdzie nie ma Internetu, więc nikt nie zauważy, że nie żyjesz! - odpowiedział i podkreślił to złowieszczym śmiechem. Ukradkiem zauważyłam Louisa schodzącego po schodach (w sumie nawet nie wiem, jak go zauważyłam, krew spływała mi do głowy a Harry wciąż szybko się kręcił).
-Louis! Pomóż! - krzyknęłam.
-Hmmm... Muszę się...
-Nie zastanawiaj się tylko działaj! - przerwałam mu. Zrozumiał.
- Hazzuś, zostaw ją - powiedział słodziutkim głosem, ale chłopak chyba nie miał zamiaru go słuchać. Powiedział tylko:
- Spróbuj mnie zatrzymać! - mówiąc to rzcuił mnie na łóżko i wybiegł przez drzwi. Spojrzałam zdziwiona najpierw na Liama, potem na Tommo, któremu nawet powieka nie drgnęła.
- Zaczekam chwilkę. - westchnął udając znudzenie. Parę sekund po tym drzwi od domku znowu się otworzyły. Niezadowolony Styles wszedł do środka.
- Myślałem, że tym razem pobiegniesz za mną - zasmucił się.
- Widzisz, potrzeba czegoś więcej, by zmusić mnie do biegania za tobą - stwierdził Lou. Harry zrobił parę kroków w stronę łóżka, zatrzymał się przed nim i... Chwycił leżący na nim telefon Louisa, po czym ponownie wybiegł. Tym razem Tomlinson dał się podejść i pobiegł za chłopakiem. Słychać jeszcze było jakieś wymyślne wyzwiska wykrzykiwane przez Lou i
śmiech Hazzy. Wzruszyłam ramionami i poszłam na górę się przebrać.
                                                               ****************
15.30. Jest zbiórka, cała szkoła stoi na placu zbiórkowym czekając na zajęcia. Cała? Nie! Jeden jedyny domek zajmowany przez przybyszów z Anglii wciąż się leni i ma wszystko w dupie. Każda z grup ustawiały się w rzędzie przy pachołku z jej numerkiem. W każdym rzędzie było powyżej piętnastu osób, tylko nieszczęsny pachołek z numerem dziewięć otaczały dwie osoby - ja i Marta. 
Do każdej z grup podchodził instruktor prowadzący dane zajęcia. Nas interesował jedynie instruktor kajaków, który szedł właśnie w naszym kierunku.
-A gdzie reszta? - spytał.
- Utopiła się gdzieś w Tamizie - odpowiedziałam. Poczułam delikatne szturchnięcie na plecach.
- Idą - powiedziała Marta. Faktycznie. Szła tutaj cała brygada - Zayn, Liam, Louis, Harry, Niall , Weronika i Ola, śmiejący się na cały głos i... ubrudzeni piaskiem?
-A co wam się stało? - spytałam wkurzona - Wciągnęło was bagno Biebrzańskie?
Chłopcy spojrzeli po sobie zdziwieni, tylko Werka się zaśmiała.
-E, taki wewnętrzny żart - wytłumaczyłam się, wracając do surowego wyrazu twarzy.
-Czy wy zegarków nie macie, czy po prostu jesteście na tyle głupi, że nie wiecie kiedy jest zbiórka? - spytała Marta opierając ręce na biodrach. 
- Właśnie! I czemu jesteście cali w piasku.... - właśnie do mnie dotarło. Przechodzili obok boiska do piłki plażowej, a znając Harrego i Weronikę...
- Dobrze, możemy przejść do zajęć? - wtrącił się instruktor.
- Bardzo prosimy - odpowiedziała Weronika.  Skierowaliśmy się do wielkich wieszaków stojących przed wejściem do wody i zabraliśmy stamtąd po jednej kamizelce i wiośle dla każdego. Hazza i Niall zdjęli koszulki.
- Nie za gorąco wam? - skwitował Zayn.
- Nie, ale mam zamiar wskoczyć do wody - stwierdził Niall.
- A ja lubię chodzić bez ubrań - dodał Harry, przez co zarobił zdziwione spojrzenie instruktora. Facet zrobił nam ogólne wprowadzenie i nauczył trzymania wiosła (Lou miał z tym pewne problemy, mianowicie wkładał je sobie między nogi. I nie tylko).
W końcu podeszliśmy do brzegu i każdy wybrał sobie kajak. Kolejno wypływaliśmy sobie kawałek od brzegu i czekaliśmy na resztę. Kiedy dopłynął do nas instruktor, zarządził zawody. 
-Kto pierwszy dopłynie do mostu naprzeciwko, ten...
Zayn nie pozwolił mu skończyć, bo pognał do przodu. Liam, Niall, Harry i Lou zareagowali bardzo szybko i momentalnie rzucili się w pogoń za nim. Marta też ruszyła, ale nie była dość silna by wyprzedzić chłopców. Płynęła dając z siebie wszystko, zostając daleko w tyle. Ja popłynęłam na równo z Weroniką i Olą, komentując wyczyny Liama i Nialla.
-Liam wysuwa się do przodu, płyną łeb w łeb, co za emocje! Co się stało! Niall przestał wiosłować i... U! To musiało boleć! Horan ochlapał zamaszyście swojego rywala! Ae na prowadzenie wysuwają się Malik i Tomlinson! Kto zwycięży! Zayn! Louis! Zayn! Louis!...
-  Mamy remis! - krzyknęłyśmy chórem.
Chyba chłopcy nie byli tak zgodni jak my - Lou i Zayn zaczęli chlapać się wodą krzyczące tak głośno, że nawet tu było ich słychać.
-Ja wygrałem!
- Chyba twoja mama! 
Przyspieszyłyśmy trochę, by zbadać sytuację.  Płynąć minęłyśmy wyczerpaną Martę, która odrzuciła wiosło i ciężko dyszała, rozkładając się na kajaku. Dopłynęłam z Weroniką do mostu, ale było już za późno. Zayn siedział w wodzie próbując wciągnąć do niej Louisa.
- Chcesz walczyć? Proszę! - krzyknął Lou i skoczył obok Zayna. Gdy lylko jego głowa wynurzyła się na powierzchnię chłopak spotkał się z tak wielką falą wody, że ledwo złapał oddech - Liam postanowił pomóc Zaynowi i chlapał Tommo za pomocą swojego wiosła. Rozpętała się wielka wodna bitwa, do której przyłączył się Harry, kolejno ja, Weronika a na końcu Ola. W międzyczasie, zauważyłam że kogoś brakuje.
-Ej, gdzie jest Marta? - spytałam do Oli. Rozejrzałam się po zalewie... Jest! Ale czemu nie 

podpływa...  To co ujrzałam, po prostu zwaliło mnie z nóg. Wcześniej bardzo zmęczona Marta odrzuciła wiosło do wody, które swobodnie unosiło się na jej powierzchni. Wszystko było dobrze, dopóki przyrząd nie odpłynął na odległość kilkudziesięciu metrów. Dziewczyna utknęła na środku jeziora, próbując dopłynąć do wiosła odpychając się jedynie rękoma, mocząc się przy tym niemiłosiernie. Myślałam, że padnę. Kontynuowaliśmy bitwę morską do czasu, gdy instruktor ogłosił zakończenie zajęć. Wróciliśmy na brzeg i pobiegliśmy do domku się przebrać, bo nasze ubrania całe przemokły.

Macie, nacieszcie się xd. Nie no, nie będę taka wredna ;> Ten rozdział sprawił mi naprawdę duuużąąą przyjemność (w sensie pisanie go). Jest wystarczająco długi?
SEE YOU W NASTĘPNYM ROZDZIALE!!! BAJOŁ! :D 

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 25.

Rozdział 25.Ej! Co wy tam wyrabiacie?

Całe gimnazjum (no i my) stało w samym środku kręgu domków. Nad nami górowali nauczyciele, rozdający kluczyki do budynków. Oczywiście my dostaliśmy je jako ostatni. Gdy Zayn otrzymał klucz od naszego domu popędziliśmy w jego stronę. Można się domyślić, że pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy było zajmowanie łóżek. Nie jestem w tym zbyt dobra, za wolno reaguję.
-Ja biorę to przy ścianie! - wykrzyknął Zayn.
- A ja to obok! - dodał Liam. Dom, cały drewniany, miał dwa piętra. Na dole znajdowało się pięć łóżek (w czym trzy były ze sobą zestawione tak, że  tworzyły jedno, wielkie łoże małżeńskie, które oddano Harremu i Louisowi), a na górze znajdowały się dwa małe pokoje; w każdym z nich były po dwa łóżka. Weronika i Marta wzięły jeden z nich, a ten drugi przejęłam ja z Niallem.
Dostaliśmy półtora godziny na rozpakowanie się, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek z mojego domku miał zamiar je na to przeznaczyć. 
-Gdzie jest ten zasrany Internet do jasnej ciasnej! - Lou wiercił się na swoim łóżku z telefonem w ręku - Ja muszę się dostać do twittera!
-Nie nie musisz! - Harry rzucił się na niego. Po chwili dołączyli do niego Niall i Zayn, tworząc "kanapkę". Stałam obok i wsłuchiwałam się w śmiech chłopców. Pomijając krzyki Louisa. 
-A! Angela pomóż!!
-Hmm... muszę się zastanowić... - chciałam zabrzmieć swobodnie, ale musiałam przekrzykiwać    resztę chłopców, co zepsuło cały efekt.
-Proszę zrobię co chcesz! - wydyszał resztką powietrza.
-No... Ostatecznie mogę coś zrobić. - zaczęłam cicho, ale potem wydarłam się na cały głos - Niall! Zayn! Harry! Wy małpy z zoo! Złazić mi z niego ale już!
Co mnie zaskoczyło, posłuchali mnie. Fajnie. Horan i Malik szybko stanęli obok mnie, Hazza przewrócił się po prosty na drugi bok, by dać odetchnąć Louisowi.
- Huu, dzięki. - wydyszał, ale Styles z powrotem się na nim położył, jednak nie miał zamiaru znowu go dusić, tylko pocałował go w usta. Pierwszy raz w życiu byłam świadkiem pocałunku tych dwojga, ale muszę powiedzieć, że wyglądali... tak słodko! Tommo zaczął się bawić loczkami Harrego, i podczas gdy oni rozkoszowali się smakiem swoich ust nasza trójka stała jak debile przed ich łóżkiem. Gdy w końcu zdałam sobie z tego sprawę, szturchnęłam Nialla w ramię i wskazałam palcem górę prosząc go, by poszedł tam ze mną. Wspięłam się po super stromych schodach i rozejrzałam po malutkim pokoju, w którym stały tylko dwa łóżka, dwie malutkie szafki, etażerka i lustro. Weronika i Marta poszły pokazać Liamowi ośrodek, bo zaciekawiła go duża ilość boisk. Wyjrzałam przez okno. Było stąd widać kort tenisowy. Ola i Marcin teraz rozgrywali mecz. To tam się schowaaałaa... Już myślałam że zacięła się w kiblu czy coś (bo w tych domkach to jest możliwe). Poczułam ciepłe dłonie na moich biodrach.
- Tu jest ładnie - Niall przytulił się do mnie swoim policzkiem. 
-Tylko ładnie? - oburzyłam się.
-Pięknie - szybko się poprawił. Zaśmiałam się i delikatnie pocałowałam w usta. 
-Ej! Co wy tam wyrabiacie? - usłyszałam z dołu rozbawiony głos mojej byłej wychowawczyni. Kurcze, zapomniałam że stoimy w oknie.
-A nic - odparłam. Pani zaśmiała i pogroziła nam palcem. Luzik. Odwróciłam się i sięgnęłam po moją nieszczęsną walizkę. 
-Nie. Nie chce mi się rozpakowywać. - stwierdziłam na głos.
- Nawet jeśli by ci się chciało - zaczął Niall - to idziemy na obiad, o ile dobrze zrozumiałem. Bo obiad jest o 13.00?
-Nie. Za pół godziny. - rzuciłam przez ramię.
-Nieee! Ja chcę coś zjeść! - chłopak zrobił minę zbitego pieska - Nikt mnie nie karmi.
-Jak chcesz, mogę się z tobą przejść, zaczekamy na placu zabaw pod stołówką.
-Ok. - zgodził się zadowolony.
Wyszliśmy z domku i skierowaliśmy się w stronę głównego budynku. Nialler włożył ręce do kieszeni kurtki a ja złapałam się jego łokcia. Przez chwilę szło się fajnie, ale parę minut później zdałam sobie sprawę, że taki spacer to jednak zły pomysł...

Zakaz odwołany!!!! W KOŃCU!!!! te 2 dni bez Internetu były straszne... Ale i tak korzystałam z telefonu kolegi :> I hope że spodoba wam się rozdział ^^ do zobaczenia niedługo ;3 BAAJOOOŁ!

czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 24.

Rozdział 24.Jak chcę, to potrafię być straszna.

Cała szkoła jechała na wycieczkę integracyjną. Szkoła i piątka gości z Anglii, która robiła taką furorę, że zdołałam porozmawiać jedynie z chłopakami z mojej byłej klasy.
- Hej Angela! Był? -klepnął mnie w plecy Mateusz. Mateusz - jeden z moich najlepszych przyjaciół z podstawówki. Z nim były najfajniejsze wygłupy i przy nim powstawały najśmieszniejszi najdziwniejsze pomysły. 
-Ale co był? - spytałam.
-Jajeczko. - klepnął mnie w głowę. Wyglądał tak samo jak kiedyś - krótkie blond loczki, opalona skóra. Zawsze był bardzo chudy i wysoki i... twraz był jeszcze chudszy i wyźszy. Usiadł na pustym miejscu obok mnie i zaczął gadać jakieś głupoty. Dołączyłam do niego.
- Jak za dawnych lat, nie? - klepnął mnie w kolano.
-Tak, tak - zaśmiałam się. Faktycznie - gdy dołączyła do nas Weronika zaczęliśmy gadać takie pierdoły, że nawet nauczyciele musieli nas uciszać, co było dość dziwne, bo hałas wokół One Direction był o wiele większy.
-Ej! Angela! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam... całą "zawartość" autokaru skumulowaną przy ostatnich pięciu miejscach. Rozejrzałam się za osobą, która mnie wołała. Ola (dziewczyna Justina Biebera) machała do mnie ręką na znak, żebym podeszła. Przedarłam się przez chmarę szóstoklasistek i stanęłam przed piątką chłopców dosłownie rozrywanych przez uczennice. Hałas był tak ogromny, że nie słyszałam własnych myśli.
-CIIIIIIIIIIIISZZAAAAA!!- wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam, a muszę przyznać że jestem  w tym dobra. Wszyscy dookoła zamilkli, z wyjątkiem One Direction. Powtórzyłam, tym razem ciszej:
-Shut up already. - spojrzałam na nich z wyrzutem. Automatycznie zamknęli jadaczki.
-Widzicie? Jak chcę, to potrafię być straszna - odezwałam się do tych wszystkich przerażonych dziewczynek.
- Ola. Co było na tyle ważne, że musiałam się tu przedzierać? - spytałam.
- Chciałam, żebyś pomogła mi tłumaczyć chłopców, bo ja tu jestem chyba jedyną osobą, która może ich dokładnie zrozumieć, ale jak widzisz - ja jestem jedna, a ich jest pięciu.
- I tylko tego chcesz? - przewróciłam oczami.
-Nie! Czekaj! - zawołał Harry. Zerknęłam znudzona w jego kierunku.
-No czego chcesz?
- Pomóż nam ogarnąć te nieogarnięte dzieci! One nas zaraz rozszarpią. Nie wiem, zaproponuj śpiewanie piosenki czy coś w tym stylu?
Śpiewanie piosenki? Kurczę, Harry, jak ty coś powiesz... No ale co mi szkodzi?
***********
Dobra, już wiem, co mi to szkodzi. Powiedziawszy dziewczynom, że chłopcy proponują im wspólne śpiewanie wróciłam na swoje miejsce, by dalej wygłupić się z kolegami, ale niestety zostało to nam uniemożliwione ze względu na wycie dochodzące z tyłu autobusu. To nie był śpiew. To było wycie. Jak wilki do księżyca. Złapałam się za głowę, odwróciłam do Weroniki i stwierdziłam:
- Zapowiada się ciekawa wycieczka.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Podkreślam - w końcu, bo myślałam, że ni wytrzymam w tym jazgocie. Wysiedliśmy z autokaru. Niall wziął moją walizkę, więc pierwszą rzeczą którą zrobiłam było podbiegnięcie do brzegu zalewu (zalew to takie sztuczne, malutkie jeziorko). Nie było tam ryb ani roślin, po prostu woda. Dookoła znajdowały się góry; nieduże, ale można było z nimi robić...
-Echo!- Marcin (jeden z moich ułomnych przyjaciół ze szkłoły), inaczej zwany Ahmedem (nie pytajcie czemu) znalazł się blisko mnie i wydarł w stronę góry. Ta odpowiedziała ciszej "echo, echo, echo...". Zaśmiałam się.
- Marcin, Angela, wracajcie tu! - zawołała nas jedna z nauczycielek. Pospiesznie wróciliśmy do grupy i wysłuchaliśmy ogólnego przedstawienia się instruktorów prowadzących zajęcia na obozie. Tylko nasza szkoła była w tym momencie na terenie ośrodka, więc nie musieliśmy się zbytnio przejmować hałasem czy innymi tego typu czynnikami. Nasza grupa, czyli moja klasa i gimnazjum mieszkała w domkach po drugiej stronie campu. Wędrując tam z walizkami tłumaczyłam Liamowi w skrócie, co będziemy robić na wycieczce. Reszta chłopcw była widocznie bardzo zajęta taszczeniem walizek mojej, Marty i Weroniki.
Każda klasa miała do dyspozycji po dwa domki (były ustawione w kręgu); jeden dla dziewczyn, jeden dla chłopców. No, a że nie było ich wystarczająco dużo, Weronikę, Martę, Olę (tę od Biebera), Louisa, Harrego, Nialla, Zayna i Liama przydzielili do jednego domu. No wiecie, jesteśmy już "dorośli, więc mogą nam zaufać". Ta.... mogą...
 
Ok, musicie docenić, że WŁAMAŁAM SIĘ NA KOMPA MOJEJ MAMUSI i napisałam cosik :D muszę jeszcze podziękować mojemu koledze z klasy, który udostępnił mi swój telefon i mogłam jeszcze pisać na religii ;) JA SPADAM DO ZOBACZENIA NIEDŁUGO BAJOOŁ ;3

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 23.

Rozdział 23.Czułam porżający strach.

Jak się spodziewałam, nie mogłam zasnąć przez całą noc. Myślałam o jutrzejszym dniu, o tym, jak spotkam dawnych przyjaciół, jak zobaczą z kim przyjechałam. Wyobrażałam sobie całą wycieczkę i wszystkie możliwe scenariusze (na przykład to, że jakieś dzieci neo z mojej szkoły będą non stop siedzieć w naszym domku bo znajduje się tu One Direction). Bałam się też, że przyjadą ludzie za którymi niezbyt przepadam. Gdzieś około czwartej nad ranem w końcu odpłynęłam, ale zdążyłam pospać jedynie dwie i pół godziny, bo wieczorem nastawiłam budzik na 6.30. I niestety zadzwonił punktualnie. Wygrzebałam się z łóżka, podreptałam do łazienki i spojrzałam w lustro, a zobaczyłam tam...Ducha! Masakrę! Widmo! Sterta poplątanych włosów na czubku głowy, potwornie podkrążone oczy, blada skóra...Aż się przestraszyłam. Ok, trzeba się ogarnąć. 15 minut na uczesanie się, 2 na umycie zębów, 3 na całą resztę (kremy, toniki itp.) plus dodatkowe 5 minut na przeglądanie się w lustrze i podziwianie efektu końcowego. Czyli jakieś 20 minut porządkowałam swoją główkę. Potem wróciłam do pokoju i otworzyłam moją szafę. Jejku. Same stare ciuchy! W walizce miałam ubrania na wyjazd do Radkowa, nie chciałam z nich korzystać, więc musiałam użyć czegoś z czasów, gdy mieszkałam w Polsce. Wybrałam możliwie najnowsze rzeczy, ubrałam je i poczłapałam na dół, do kuchni. Rodzice jeszcze nie wyszli do pracy, więc zjedliśmy razem śniadanie (to znaczy ja z tatą, bo mama wychodzi wcześniej do pracy i je zawsze szybciej). Posiedziałam jeszcze chwilę, zaczekałam, aż ojciec się ubierze i wyszłam z walizką przed dom. Tato miał zawieźć mnie pod szkołę, bo tam odbywała się zbiórka. 
Jadąc czułam porażający strach. Albo tremę. Albo szczęście. Albo wszystko razem. Nie wiem. Po prostu nie wydobyłam z siebie ani słowa przez całą drogę, a to dla mnie coś nowego; przeważnie bez przerwy gadam jakieś głupoty.
Ok, dojechaliśmy. Jest jeszcze dość wcześnie, dlatego nie zauważyłam nikogo z mojej klasy oprócz... Oli! Ola! Stała do mnie tyłem, ale rozpoznałam ją po rudych włosach sięgających ramion i ...glanach. Oczywiście. Nie zmieniła się zbytnio przez te dwa lata.
Wyskoczyłam z samochodu nie myśląc o walizce i pobiegłam w stronę koleżanki. Prawie staranowałam kilkoro pierwszoklasistów. Nie zatrzymałam się, krzyknęłam tylko "przepraszam" przez ramię i przytuliłam Olkę od tyłu. Ta aż podskoczyła, ale szybko zorientowała się kto ją tak napadł i w mig odwzajemniła uścisk.
-Angela! - wykrzyknęła.
-Co? - spytałam równie głośno.
-Słyszałam że masz chłopaka! - odpowiedziała. Ola była takim typem rockmena, nie obchodziły jej boybandy takie jak One Direction, dlatego nieco zdziwiłam się, że ją to zainteresowało.
-No tak. - uśmiechnęłam się. Dziewczyna miała już coś odpowiedzieć, ale coś za moimi plecami zwróciło jej uwagę.
- O, patrz! Jakaś gwiazda jedzie - zaśmiała się. Spojrzałam za siebie. Wąską ulicą przejeżdżała wielka, czarna limuzyna. Zatrzymała się na środku drogi. Drzwiczki otworzyły się i ukazała się w nich młoda dziewczyna z falowanymi, brązowymi włosami, supermodnymi ciuchami i jasną twarzą. Tak znajomą.
-Ola? - zastanowiłam się. Tak, miałam dwie Ole w klasie. Jedna stała obok mnie, w glanach, koszuli w kratę, rurkach i burzą rudych włosów, a druga przyjechała do szkoły limuzyną. Limuzyną! Co się stało?
Podbiegłyśmy do dziewczyny.
-Ola? To ty? - wykrztusiłam.
-Angela! O matko! Tak się stęskniłam! - przytuliła mnie - nie zmieniłaś się!
- A ty - pomijając limuzynę - też nie - odpowiedziałam. Ola zawsze lubiła modę, wiec jej ubiór mnie nie zdziwił.
- Skąd ty masz to auto? - spytała ruda Ola.
- Jak to - pytana dziewczyna wydawała się teraz zdezorientowana - nie wiecie?
-A co mamy wiedzieć? - spytałam.
-No że chodzę z Bieberem. - wzruszyła ramionami.
...
To był chyba największy szok, jaki przeżyłam w ciągu ostatnich kilku lat. Co? Ola, dziewczyna, z którą chodziłam do klasy, z którą robiłam projekt gimnazjalny, z którą wygłupiałam się na przerwach chodziła z Justinem Bieberem?! Nie jestem jego fanką czy coś w tym stylu, ale to jest wielka gwiazda! Musiałam strasznie wybauszyć oczy, bo dziewczyna pomachała otwartą dłonią przed moją twarzą i kontynuowała:
- Od wczoraj piszą o tym w gazetach, bo wczoraj postanowiliśmy się ujawnić. Wcześniej to był sekret.
-Y, a co z Seleną Gomez? - spytałam. Aż tak nieogarnięta nie jestem.
-Oni przecież zerwali jakieś pół roku temu! Heloł? - machnęła ręką i pokręciła śmiesznie głową. A jednak jestem.
-No, a że mieszkałam blisko niego i uczestniczyłem w kręceniu jego nowego teledysku zakumplowaliśmy się, a potem coś zaiskrzyło i...
-Czekaj -  to dalej nie mogło do mnie dotrzeć - Ty mieszkasz  w Stanach?
- Tak, od jakiegoś roku.  No i słyszałam że ty też masz sławnego chłopaka - uniosła i opuściła szybko brwi w stylu podrywaczy z lat 70-tych, tak jak robiła to kiedyś. Zawsze mnie to rozśmieszało.
- A! Niall, racja. - wbiłam wzrok w ziemię. Chciałabym, żeby już tu przyjechał.
Moje pragnienia szybko się spełniły, bo chwilę później dostrzegłam pięciu chłopaków wychodzących zza rogu...ciągnących za sobą tłum fanek. Tylko niech mi nie mówią że pojechali autobusem miejskim.
-Angelika! - Harry stanął na palcach i pomachał w moją stronę.
-Przywiozłaś One Direction ze sobą? - wykrzyknęła Ola; nie zdążyłam odpowiedzieć, bo pobiegła w ich stronę. Może pobiegła to za dużo powiedziane - zrobiła parę kroków lecz zatrzymała się, powoli odwróciła z zakłopotanym uśmiechem na twarzy i niby obojętnie dodała:
- Przecież i tak tu podejdą.
Miała rację. Podeszli, ale nie rozmawiali z nami, tylko rozdawali autografy i dawali się fotografować. Niall podszedł bardzo blisko mnie, jednak stał odwrócony plecami w moją stronę. Skorzystałam z chwili gdy nikt nie robił mu zdjęcia i objęłam go mocno w talii wtulając głowę pomiędzy jego łopatki. Chłopak złapał mnie za lewą rękę i przyciągnął do przodu. Rozdawał podpisy trzymając delikatnie moją dłoń. Zdążył tylko szepnąć mi na ucho "cześć, przepraszam za to całe zamieszanie, jechaliśmy autobusem" i wrócił do podpisywania zdjęć. Westchnęłam, dałam mu buziaka w policzek i odsunęłam się.
Po jakimś czasie pojawili się inni członkowie mojej byłej klasy,przyszły też nasze wychowawczynie, a gdy wszyscy byli już gotowi zapakowaliśmy bagaże do autobusu i ruszyliśmy w drogę, a pierwszą reakcją reszty szkoły na widok One Direction w tym autokarze było głośne pytanie jednej z uczennic:
"Dlaczego Harry Styles kopie tył mojego siedzenia?"

Hej hej! Słuchajcie...DZIĘKI ZA CZYTANIE!! W tym rozdziale opisałam moje dwie koleżanki z klasy; mam nadzieję, że się nie obrażą ;> Dostałam tymczasowy zakaz na Internet a tę wiadomość piszę przez pośrednika (czyli mnie, Licorice, jestem super fajna i wszyscy mnie kochają ).
Kolejną część dodam najszybciej jak tylko mogę. Chciałabym również podziękować dwóm preszes Weronikom, które pomogły mi z tym blogiem c:
DO ZOBACZENIA PIPUL. 

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 22.

Rozdział 22.Miło że o mnie pomyślałaś.

Wracaliśmy się do hotelu piechotą. W sumie cały dzień tak wędrowaliśmy, więc byliśmy dosyć zmęczeni. Weronika najbardziej, ale nie przejmowała się tym, bo Zayn wziął ją na barana, a że była lekka to niósł ją tak spory kawał drogi. Idąc nie mieliśmy już siły na ożywioną rozmowę - fanki, spacery, autografy i zakupy kompletnie nas wykończyły. Jedynie Werka nadawała jak najęta, bo nie musiała się wysilać.
-Ej, spotkamy się jeszcze z Edem Sheeranem? Bo słyszałam że napisał dla was piosenkę.
-Ta, spotkamy - westchnął Lou.
- Kurczę, chciałabym go poznać. Ale tak bliżej. Nie tylko tak żeby popatrzeć jak gada w radiu, tak jak ostatnio, tylko... No nie wiem... Wiecie o co mi chodzi.
- Nie - stwierdziłam. - Werka, nie gadaj tyle bo... bo ci zęby wypadną.
- Co? - zdziwił się Niall.
- Nie wiem. Głowa mnie boli - jęknęłam.
- Biedactwo - chłopak złapał mnie za rękę i pocałował w czubek głowy. 
Doszliśmy w końcu do hotelu w którym mieszkali nasi przyjaciele. Budynek wyglądał bardzo nowocześnie; całkiem niedawno skończyli go budować. Weszliśmy do środka. Dziewczyna na recepcji cała się zaczerwieniła widząc, że podchodzi do niej Liam Payne. Chłopak odebrał od niej kluczyk do pokoju, po czym powędrowaliśmy po schodach na górę. 
Chłopcy wzięli sobie chyba największy (i najdroższy) apartament jaki mogli znaleźć. Ogromna przestrzeń, wielkie łóżka, telewizor plazmowy, stół do bilarda, mini bar... Niczego tu nie brakowało. 
- Wow, tu jest świetnie! - wykrzyknęła Weronika - Ale nie przyzwyczajajcie się zbytnio, jutro wyjeżdżamy w miejsce, gdzie... Nie ma Internetu... Uuuuuu!
Wszyscy spojrzeli po sobie ze znudzonym wyrazem twarzy.
-Taa wiem. Czerstwy żart.
- Hej, może chcecie pójść na basen? - zaproponował Louis.
- Ta, szczególnie że nie mamy strojów kompielowych. - stwierdziłam.
- Nie, ja mam dla nas stroje - uśmiechnęła się Weronika.
- Ha, nie gadaj że grzebałaś w moich rzeczach - powiedziałam.
-No, wzięłam tak na wszelki wypadek... - speszyła się.
-... Masz szczęście.
Wyjęła z torebki dwa stroje kompielowe. Powędrowałyśmy do łazienki się przebrać.
-Musialaś wziąć strój dwuczęściowy? Wiesz że go nie lubię. - spytałam.
- Po pierwsze, wyglądasz w nim dobrze, a po drugie - nie wiem gdzie je trzymasz.
-Eh, no dobrze. Miło że o mnie pomyślałaś.
Przebrałyśmy się i wyszłyśmy z łazienki. Po nas wszedł tam Liam, który wstydził się chyba przebrać w pokoju.
- Dobra, idziemy? - spytał Niall. Wyszliśmy na hol, skierowaliśmy się do windy i zjechaliśmy na dół. Pokręciliśmy się chwilę po tym piętrze, ale szybko znaleźliśmy basen. Nie było tu, bo w tym czasie cały hotel był prawie pusty; nikt nie przyjedzie tu w październiku.
Harry nie zrzucając nawet koszulki wskoczył do wody. Prawie od razu się wynurzył, zarzucił włosami i krzyknął:
- Ej, wskakujcie!
Zayn od razu go posłuchał, ale w przeciwieństwie do Hazzy zdjął bluzkę. Reszta (włącznie ze mną) zdjęła spokojnie ciuchy i zostawiła je na leżakach.
- Werka, idziemy? - spytałam.
-Pewnie. - podeszłyśmy do krawędzi basenu. Zanurzyłam stopę.
- Nie jest aż taka zimna. - stwierdziłam.
- Jesteś pewna?- powiedział Niall popychając mnie jednocześnie do wody. W ułamku sekundy zdążyłam jeszcze chwycić jego ramię, przez co pociągnęłam go za sobą do wody. Myliłam się - była zimna. Wynurzyłam głowę, ale blondyn pociągnął moje biodra w dół zanurzając mnie z powrotem. Otworzyłam oczy. Pomimo tego, że wszystko widziałam niewyraźnie, dostrzegłam że Irlandczyk wypatruje się we mnie z rozbawieniem. 
Odepchnęłam się od niego i popłynęłam w przeciwną stronę. Chłopak chwycił moją nogę, ale szybko ją wyrwałam i uciekłam na drugi koniec zbiornika. Wynurzyłam głowę i wyskoczyłam z wody. Poprawiłam włosy, żeby móc zobaczyć co się dzieje; Liam gadał przez telefon, Zayn wciągał Weronikę za nogi do basenu, Harry ganiał suchego jeszcze Louisa dookoła próbując go przytulić. 
Stwierdziłam że pomogę Weronice i pognałam na drugi koniec pomieszczenia. Walczyłyśmy z Malikiem, ale i tak wszyscy wylądowaliśmy w wodzie. Ktoś złapał mnie za biodra i odwrócił. Niall znowu mnie dorwał.
- Nie uciekaj przede mną - pogłaskał mnie po policzku i pociągnął pod wodę. Pocałował mnie powoli przyciągając mój brzuch mocno do siebie. Przejechał dłonią po moich plecach tak, że aż przeszedł mnie dreszcz.
Siedzieliśmy na basenie jeszcze jakiś czas, ale wieczorem wróciłam się z Weroniką do naszych domów. Jutro czeka nas spotkanie z przyjaciółmi z podstawówki.

Pisanie tego rozdziału było ciężkie! Ale to dlatego że siedzę teraz u babci i cały czas KTOŚ COŚ ODE MNIE CHCE! Ale i tak cieszę się że skończyłam tę część, bo tak czy tak - nie miała ona szans na bycie lepszą.  Nawet gdybym myślała cały dzień i całą noc. Do zobaczenia niedługo!