piątek, 28 września 2012

Rozdział 10.

Rozdział 10Będzie dobrze, zaufaj mi.

*Z perspektywy Liama*
-Dokąd idziesz? - Angela skierowała te słowa do Marty. Tak nieziemsko pięknej, tajemniczej Marty. Angelika to ma szczęście - widuje tę dziewczynę codziennie, rano, wieczorem, może z nią porozmawiać o wszystkim, mają swoje tajemnice i tematy. W tej chwili poczułem się jak nastolatek, który wielbi swojego ulubionego piosenkarza czy aktora, ale wie, że są nikłe szanse na to, że się spotkają.
-A... Muszę kupić mamie prezent na urodziny. Niby zostało jeszcze sporo czasu, ale cały tydzień mam zajęty, więc chciałam wykorzystać to, że dzisiaj mam wolny dzień. - odpowiedziała.
-O! Liam pójdzie z tobą. - brunetka na mnie spojrzała. Wybauszyłem oczy. Co? Mam iść z tą dziewczyną na zakupy i zrobić z siebie kompletnego idiotę, bo znając życie język zawiąże mi się w supeł. Angelika chyba wyczuła moje obawy i szepnęła na ucho:
-Będzie dobrze, zaufaj mi.
Kurde, ona to potrafi zmotywować. Ale nie mogę jej odmówić talentu do odczytywania emocji i uczuć. Od razu zauważyła, że podoba mi się Marta. To miło, że chce mi pomóc, ale wątpię, że ta dziewczyna mnie zechce. Nie zasługuję na nią.
-No nie wstydźcie się. Macie szansę, by się trochę poznać. - Angelika puściła mi oczko.
- W sumie lepiej jest spacerować w towarzystwie - zaśmiała się Marta i wyciągnęła dłoń w moją stronę. Złapałem ją. Jednak nie spletliśmy palców, jak Angela i Niall, ale szliśmy tak jak... dzieci w przedszkolu. Ale nie przeszkadzało mi to. Trzymałem ją za rękę. To był cud. Czułem, jakby z jej dłoni emitowało jakieś cudowne ciepło, które mnie uszczęśliwiało. Stado motyli zaczęło latać w moim żołądku.
-Dobra, to wy idźcie, a ja przedstawię Nialla Weronice - Angelika beztrosko się zaśmiała i zniknęła za drzwiami.
-Nie jesteś zmęczony? Ja bym była nieźle zmęczona po całej nocy spędzonej na plaży - kobieta zaczęła rozmowę. Szliśmy sobie tak alejką w stronę centrum handlowego. Marta opowiadała mi rożne historie - jak była na biwaku na koloni, jak pojechała z ojcem nad jezioro, jak tęskni za rodziną, jednak chce skończyć edukację w Anglii. Napawałem się jej słowami. Zachwycił mnie ton, z jakim je wypowiadała - tak, jakby wszystko było potwornie ciekawe, jakby zasługiwało na jej uwagę. Cudowna dziewczyna. Chciałbym mów patrzeć na świat tak, jak ona. 
Wreszcie dotarliśmy do galerii.
- Gdzie chcesz iść? - spytałem. Chyba pierwsze moje słowa, odkąd wyruszyliśmy.
-Wiesz, w Empiku mogą być fajne rzeczy - uśmiechnęła się i puściła moją rękę. Cała pozytywna energia mnie nagle opuściła. Błagałem ją w duchu, by złapała ją jeszcze raz. Niestety. Nie posłuchała mnie.
Weszliśmy do wybranego sklepu. Zanim się obejrzałem tłum dziewczyn odgrodził mnie od reszty świata.
-Liam! Liam Payne! - słyszałem. Fanki obrzucały mnie milionem fotografii do podpisania, robiąc przy tym pełno zdjęć. Uśmiechałem się i udawałem, że nie przeszkadza mi to. Tak mogłoby być innego dnia. Ale nie dziś. Nie przy tej dziewczynie.
Gdy już trochę otrząsnąłem się z chmury fanek odnalazłem wzrokiem Martę. Podszedłem do niej, ale dziewczyna stała tyłem do mnie. Dzieliła nas półka z płytami.
 *Narrator*
Marta sięgała właśnie po ostatni egzemplarz płyty Michaela Jacksona "Dangerous", gdy jakaś męska dłoń nakryła opakowanie. Dziewczyna spojrzała w górę.
-Kamil! - rzuciła się w ramiona chłopaka stojącego przed nią - Wróciłeś! Tak szybko!
Kamil objął ją i lekko podniósł. 
-Taa... wywalili mnie ze szkolenia - jego kąciki ust delikatnie powędrowały w górę - wpadnij jak będziesz mogła. Mieszkam tam, gdzie kiedyś. Ale teraz muszę spadać.
Puścił oczko i wyszedł ze sklepu. Machnął tylko ręką na pożegnanie. Dziewczyna kupiła płytę, znalazła Liama i razem wyszli ze sklepu.
-Kim jest Kamil? - chłopak w końcu wypowiedział pytanie, które od dłuższego czasu krążyło mu po głowie, i paraliżowało go od wewnątrz. 
-Widziałeś go?- zdziwiła się dziewczyna. - To mój były chłopak. Pół roku temu przeniósł się do Stanów, bo wyjechał na jakieś wojskowe szkolenie. Nie rozstaliśmy się tak oficjalnie, ale kontakt się urwał... - zamilkła. - Ale nie wiem, czy chcę do niego wracać - dodała. 
Nie zdawała sobie sprawy, jak wielki kamień spadł właśnie z serca jej towarzysza. 
-A opowiesz mi co się działo na ognisku? - spytała dziewczyna. Liam chętnie streścił jej całą noc.
-Całowali się? - zdziwiła się dziewczyna po skończonej opowieści - Tak przy was? 
-No tak. - Payne ziewnął i zwiesił głowę. Szli tak chwilę w ciszy.
-Ech... Przepraszam cię. - wpaliła.
Liam był szczerze zaskoczony.
-Co? Niby za co?
-No, że musiałeś tu iść ze mną, a pewnie jesteś już zmęczony.
-Co? - prawie wykrzyknął - Poszedłbym z tobą nawet gdybym nie spał cały rok - dodał ciszej. Marta się zarumieniła.
-No, już jesteśmy. Ale musimy to powtórzyć - pocałowała chłopaka w policzek. 
Liam poczuł się jak w niebie. Już nie słyszał nic więcej, nic nie czuł, nic nie pamiętał. 
Tylko ona. To musi być ona.

Kurczę, nie wyszedł mi zbyt ten rozdział. Może dlatego, że kuzyn sterczy mi nad głową i ryczy, bo chce wejść na kompa ;( ale pisałam go trochę pod przymusem, ale za to oglądałam sobie przy pisaniu "Porę na przygodę" więc się trochę pośmiałam :D 
Musiałam zmienić linka z pewnych powodów, ale mam nadzieję że mi wybaczycie ;)

wtorek, 25 września 2012

Rozdział 9.

Rozdział 9. Nie lubię płakać przy ludziach.

Leżałam na lewym boku. Piasek przyklejał mi się do twarzy, ale nie przeszkadzało mi to. Gra w butelkę już dawno się skończyła, wszyscy pozasypiali. Wszyscy z wyjątkiem mnie. Głowę rozsadzało mi tysiące pytań, ale najbardziej przerażało mnie jedno: Co mam zrobić? Zerwać z Rossem i być z Niallem, czy zostać z Rossem, ale oszukiwać samą siebie? Horan ma przecież miliony fanek. Mógłby mieć każdą. Nagle czyjeś palce przejechały delikatnie po mojej talii. 
-Dlaczego tak zesztywniałaś, gdy Zayn zadał ci pytanie? - oddech Nialla łaskotał moje ucho. Nie odzywałam się. To było zbyt trudne. Odwróciłam się w jego stronę. Chłopak opierał się na łokciu i wpatrywał we mnie. Kąciki jego ust układały się w ledwie zauważalny uśmiech. Czekał na odpowiedź.
-Ross też jest Irlandczykiem. - Modliłam się, by głos mi nie zadrżał. Nie lubię płakać przy ludziach. Niall oczekiwał widocznie rozwinięcia tej tezy, bo nie odzywał się.  Wzięłam głęboki wdech.
- Przeprowadził się do Anglii z rodziną w wieku trzech lat. Nie byli zbyt bogaci, ale dzieciak osiągał w szkole wysokie wyniki. Wszystko szło wspaniale - dostał się do dobrego liceum i w ogóle... Ale jego rodzice mieli problemy. Po kilku miesiącach kłótni, zdrad i cierpień rozwiedli się. Jego matka wyjechała do Irlandii, ale nie wiadomo gdzie konkretnie. To był dla Rossa potworny szok. Przestał chodzić do szkoły, nic nie jadł, nie rozmawiał. Był moim przyjacielem, więc zajęłam się nim. Pomogłam wrócić do rzeczywistości. Wtedy zaczęliśmy się spotykać. Potem jego ojciec popadł w długi, wszystkie pieniądze przeznaczał na alkohol. Chłopak chciał jak najmniej czasu spędzać w domu; cały czas byliśmy razem. Zaczęło mnie to denerwować, ale rozumiałam go. Tak jest do teraz. Muszę mu pomóc. To nadal mój przyjaciel. 
Niall grzebał palcem w piasku. Chyba trudno mu było to sobie wyobrazić. Migdy nie miał w życiu takich problemów. Ja też nie miałam, ale wiedziałam, że wiele ludzi z mojego otoczenia się z nimi boryka. 
-Angela... - zaczął powoli - Jeżeli mnie odrzucisz, nie obrażę się. Będę jedynie musiał znosić widok ciebie smutnej, bo wiem, że ci ma mnie zależy.
Przy tych słowach odwróciłam wzrok. Niezły jest.
-I wiem, że chcesz być ze mną. Nie będę cię zmuszał do podjęcia pochopnej decyzji. - uniósł brwi - Ale spytaj sama siebie - co chcesz zrobić. Ja powiem ci jedno.
Nachylił się nade mną i szepnął:
-Kocham cię. Nie opuszczaj mnie.
Jego usta zadziałały na mnie jak magnes. Jego gładka skóra, jego miękkie włosy... Nie mogłam się powstrzymać. Pocałowałam go. Przejechałam dłonią jego blond "kudłach". Jego dłoń powędrowała po moim udzie w stronę kolana. Mam straszne łaskotki, więc oderwałam się  od niego i wybuchnęłam głośnym śmiechem. Niall,na początku zdezorientowany kontynuował te "tortury". Wierzgałam się, próbując to przerwać. Niestety, chłopak przycisnął mnie do ziemii i nie dawał mi nawet chwili wytchnienia. Możliwe, że przez przypadek uderzyłam go parę razy. Już miałam mu oddać, ale on ponownie mnie pocałował. Całkowicie się rozluźniłam. 
-Ej... No co wy wyprawiacie...? Jeszcze nawet siódmej nie ma. - skarcił nas Harry zaspanym głosem. To dziwne - nie obudziło go mazanie go flamastrem, skakanie po nim ani piski Zayna, ale na dźwięk mojego śmiechu wstał momentalnie.
                                                               *********************
Ale jasno! Musi być gdzieś koło 10.00, bo Słońce wisiało już wysoko na horyzoncie. Przetarłam oczy. Leżałam obok Nialla, trzymałam głowę na jego klatce piersiowej. Podniosłam się z ziemi. Chciałam już wstać i rozejrzeć się dookoła, ale... Poczułam szarpnięcie w nadgarstkach. Upadłam na Horana. 
-Auć! - gwałtownie się obudził. Spojrzałam na moje ręce. Były związane sznurkiem z dłońmi chłopaka.
-Przepraszam - skrzywiłam się - Ale... ktoś nas spętał.
-Co? - spytał zaspanym głosem. Spojrzał na swoje ręce. 
-Ktoś nas wrobił... Fuck, będę miał siniaka na brzuchu. Walnęłaś mnie łokciem - Uśmiechnął się z cieniem bólu na twarzy. Rozejrzałam się. Wszyscy jeszcze spali, choć każdemu z nich ktoś zrobił żart. Zayn miał we włosach całkiem sporo keczupu, a nogi miał ciasno związane. Liam był cały w czarnych tatuażach wykonanych markerem, a Louis leżał w samych bokserkach. Miał na brzuchu kałużę z bitej śmietany. Popatrzyłam się na swoje ubrania. Były czyste. Na szczęście. Spojrzałam na nogi i... Miałam je całe w jakiś zawiniętych wzorach! Kto to zrobił? Rozejrzałam się jeszcze raz, tym razem sięgnęłam dalej wzrokiem. Harry! Harry wychodził z morza w bokserkach.
-Ha! I kto jest teraz mądry? - Chłopak był cały mokry, miał jeszcze na twarzy cień wczorajszych rysunków. Lou się ocknął. Wzdrygnął się.
-Co tu tak zimno? - spojrzał na swoje ciało -Gdzie moje ciuchy!? Harry!
Zerwał się z miejsca i rzucił pościg za łobuzem. Gdy go dogonił rzucił się na chłopaka i przewrócił. Chłopaki zaczęli się turlać po ziemi tłukąc nawzajem. Zayna przebudziły te dźwięki.Przeciągnął się i przejechał ręką po włosach, tak jak to miał w swoim zwyczaju. Zrobił przerażoną minę i spojrzał na swą dłoń. Strach zmienił się nagle w złość. Dołączył do Louisa i zaczął bić Harrego. Wybuchnęłam śmiechem. 
Zebraliśmy się, pożegnaliśmy i rozeszliśmy do domów.
-Odprowadzę cię. - powiedział Niall.
-Ja też! - podbiegł Liam. Chyba wiem dlaczego.
Wędrowaliśmy wesoło wspominając wczorajszą noc.
-No, już jesteśmy! - powiedziałam, stając przy drzwiach. Irlandczyk dał mi buziaka w policzek. 
-Hej, a może przedstawię was moim współlokatorkom? - zaproponowałam.
Nagle drzwi szeroko się otworzyły.
-O, cześć Marta! - pomachałam dziewczynie, która właśnie stanęła naprzeciwko mnie.


Dziewiąty rozdział, 1,5 tygodnia bloga i ponad 200 wyświetleń ;) dziękuję za motywację! ;> Wiem, że mój ostatni rozdział nie podobał się kilku z was, ale chcę powiedzieć - właśnie tak chciałam go napisać. Podobał mi się. W tym rozdziale tak naprawdę też nic się nie dzieje, ale to tylko kwestia czasu... :> 
Do zobaczenia niedługo!

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 8.

Rozdział 8. Miałam szatański plan.

Jest może 4.00 nad ranem. Ognisko dalej płonie. Harry już od dawna słodko śpi z głową w piasku; nie mogliśmy przegapić takiej okazji - na jego twarzy szybko pojawiły się sprośne rysunki, wąsy, broda i okrągłe okularki. No co? Znalazłam w kieszeni płaszcza niezmywalny marker. Ale to nie wszystko - we włosach miał całkiem sporo keczupu a w majtkach chyba z kilogram piasku. Wszystkich śmieszył ten żart, jednak każdy obawiał się, że gdy przez przypadek zaśnie spotka go to samo. Włącznie ze mną. Trzymałam się więc na baczność - bez snu tej nocy. Rozmawiałam, biegałam, śpiewałam, jednym słowem - nie dawałam sobie ani chwili spokoju. 
-Hej! Może zagramy w butelkę? - rzucił Zayn.
-A jak zakręcisz butelką na piasku geniuszu? - prychnęłam.
-Możemy to zrobić na jakiejś płaskiej powierzchni - zasugerował Louis.
-Hmmm... Może na twojej byłej dziewczynie? - zaśmiał się Malik, a z nim reszta chłopców. Z wyjątkiem Lou. No i oczywiście naszej śpiącej królewny. 
-Nie obrażaj Eleanor - zasyczał Tomlinson przez zaciśnięte zęby- to nadal moja przyjaciółka.
- Dobrze, dobrze, jejku... - Zayn tłumił śmiech - jak chcesz się z nią zadawać - twoja sprawa.
Znaleźliśmy jakąś deskę i położyliśmy na niej pustą butelkę po Coca Coli.
- Kobieta pierwsza - Liam ukłonił się iście po szlachecku. Zrobiłam minę w stylu " oh, stop it you" i zakręciłam. Wypadło na Zayna.
-Pytanie czy wyzwanie? - pytałam, ale zanim zdążył odpowiedzieć, dodałam - albo wiesz co? Zrobimy małą promocję, wiesz, takie " dwa w cenie jednego". Specjalnie dla ciebie.
-Uchuchu! - Louis zatarł ręce - mój piąty zmysł mi mówi, że będzie ostro.
- Myślałem, że to kobiety mają piąty zmysł - rzekł sennie Niall. Ten powoli również wpadał w objęcia Morfeusza.
Posłałam złośliwy uśmiech w stronę Zayna. Miałam szatański plan.
-Najpierw pytanie - tu zrobiłam małą przerwę, by utrzymać chłopaka w napięciu. Znałam odpowiedź - Czy jesteś jeszcze prawiczkiem?
Zayn odetchnął z ulgą.
-Pfff! To ma być niby "porażające"? Co za pytanie. Jasne, że nie! - był tak pewny siebie!
- Dobrze. - odparłam ze spokojem - Teraz to udowodnij - zmrużyłam oczy.
-Niby jak? - uniósł ręce w geście bezradności. Mój wzrok powędrował w stronę leżącego na brzuchu Harrego. mailkwejk już wiedział, jakie jest jego zadanie. Zrobił przerażoną minę.
- Ooo, nie! Nie zrobię tego!
-Ale osochozi? - ziewnął Niall.
- Nasz kochany Casanova musi poskakać trochę po Hazzie - uniosłam kącik ust. Liam i Lou wybuchnęli śmiechem. 
- Brawo! Mądra dziewczynka! Tak cię wychowałem! - Liam przybił ze mną piątkę. Horan podniósł się i z zaciekawieniem obserwował panikującego Zayna.
- No dawaj, dawaj - popędził do Irlandczyk - nie chcesz chyba otrzymać zadania karnego, co? Wiesz, że one są zawsze tysiąc razy gorsze. Malik niechętnie podszedł do śpiącego Harrego, powoli usiadł na nim okrakiem i... zaczął podskakiwać. Zrobił przy tym minę "awesome face", co wyglądało to tak komicznie, że nawet ja odrzuciłam głowę do tyłu i zaniosłam się śmiechem. Liam i Lou turlali się po ziemi, a Niall wyciągnął szybko swój telefon i nagrywał całą scenkę. Chyba już nigdy nie zaponę tego widoku. Dostrzegłam, że Lou wyciera łzy śmiechu. Zayn zszedł ze śpiocha, poprawił koszulkę i usiadł obok mnie jak gdyby nigdy nic. Chyba był dumny z tego, że tak bezbłędnie wykonał to zadanie. Gdy w końcu trochę się opamiętaliśmy (a zajęło nam to trochę czasu, bo w kółko oglądaliśmy nagranie tego występu) kontynuowaliśmy grę.
-Mogę już kręcić? - niecierpliwił się Zayn. Przytaknęłam. Chłopcy jeszcze trzęśli się ze śmiechu. Jaki Niall jest słodki gdy się śmieje! 
-Niall! Wypadło na ciebie! - ekscytował się Malik. Widać wciągnęła go ta zabawa - Wybierz pytanie, proszę! 
- Wyzwanie - rzekł Horan zadowolony.
- Kurdę - zaklął Zayn - ok... to może... Wbiegnij w ciuchach do wody!
Chłopak wzruszył ramionami, wstał i powędrował w stronę wody. Przystanął przed samym brzegiem, wziął głęboki wdech i... Wskoczył cały do wody. Szybko się jednak wynurzył i wybiegł z niej czym prędzej, cały się trzęsąc. Podbiegł do ogniska. Zapatrzył się chwilę w ogień. Miałam już powiedzieć "widzę, że woda ciepła", ale chłopak chwycił mnie, podniósł i przycisnął mocno do siebie. Poczułam lodowate krople spływające po jego włosach i mokrą koszulkę, która zwilżyła także moje ubrania. 
-Liam, pomóż mi - zawołał Niall.
Liam chyba już wiedział, o co chodzi blondynowi, więc złapał mnie za nogi. Razem zaczęli iść w stronę morza.
-O, nie! Nie wrzucicie mnie! - niestety, groźby i kopanie nic nie dało. Wylądowałam cała w okropnie zimnej wodzie.Wynurzyłam głowę i ruszyłam za chłopakami, którzy uciekali z "miejsca zbrodni". Zdążyłam dogonić Liama. Skoczyłam mu na plecy i wciągnęłam pod powierzchnię. Zemsta jest słodka! Zanim się zorientował wróciłam na brzeg. Niall stał naprzeciw mnie. Już miałam się na niego rzucić, ale Payne zaszedł mnie od tyłu i zaniósł z powrotem do morza. Tym razem wyszłam z niego powoli, szczękając zębami. Nie miałam szans. Pogodziłam się z porażką. Podeszłam do ognia, gdzie siedzieli już moi przeciwnicy - bardzo z siebie zadowoleni. Rzuciłam im wściekłe spojrzenia, choć naprawdę nie byłam na nich zła. Usiadłam obok Louisa. Miałam sine usta i cała dygotałam. Wpatrzyłam się w źródło światła. Chłopaki o czymś rozmawiali, chyba kontynuowali grę. Nagle poczułam coś ciepłego, suchego na ramionach. Spojrzałam za siebie - Niall zarzucił na mnie swoją bluzę. Cmoknął mnie w policzek.
- Mam nadzieję, że nie jesteś wściekła - spojrzał na mnie z rozbrajającym uśmieszkiem. 
- No... może troszkę - uniosłam brwi. Chłopak pocałował mnie ponownie, ale tym razem w usta.
-Angela! Wypadło na ciebie! - wypalił Zayn. Czyli nadal grali. Byłam już dość zmęczona, nie chciało mi się wykonywać zadania.
- Pytanie - westchnęłam. 
- No w końcu! -ucieszył się -Więc - czy jesteś teraz dziewczyną Nialla?
Kąciki moich ust automatycznie powędrowały w dół. Co mam powiedzieć? Przecież jest jeszcze Ross! Jest moim przyjacielem, ale nie mogę go zostawić z jego... problemami. Ale nie będę też oszukiwać samej siebie. 
Horan chyba wyczuł, że nie było to odpowiednie pytanie i krzyknął:
-Zayn! masz coś we włosach!
Zayn ma obsesję na ich punkcie, więc zaczął nimi potrząsać piszcząc przy tym jak mała dziewczynka.
Trzeba w końcu zdecydować...

Dobra, skończyłam! Całkiem podoba mi się ten rozdział, jest taki... Spokojny :) Wiem, że są momenty które można sobie nieładnie skojarzyć xd
  Opisuje tylko krótką chwilę z ich życia, zaledwie jedną noc, ale chcę zwrócić uwagę na to, jak takie chwile są ważne dla niektórych ludzi. Dla zakochanych ludzi. 
Dziękuję wam za czytanie tego bloga :>
Do zobaczenia!

piątek, 21 września 2012

Rozdział 7.

Rozdział 7. A nie lepiej pójść nago?

Stałam przed lustrem w mojej sypialni trzymając w rękach z dwadzieścia wieszaków z ubraniami; na łóżku miałam wywaloną prawie całą szafę, a pod tą stertą ciuchów chyba gdzieś zgubiłam Weronikę. Jest godzina 19.00, za 30 minut Chłopcy mięli przyjść pod mój dom i razem pojechać na sztuczną plażę.
- Ubrać niebieską czy czarną koszulkę? - spytałam Werki, która miała pomóc mi w wyborze ubioru. Nagle wielki stos ubrań się poruszył i wyłoniła się spod niego głowa mojej przyjaciółki.
- A nie lepiej pójść nago?- rzekła sarkastycznie. Spojrzałam na nią spode łba. Po pewnym czasie (strciłam już rachubę) zdecydowałam się na ciemne rurki, luźną białą koszulkę ze śmiesznym nadrukiem i czarne glany. Nie było to specjalnie eleganckie, ale chciałam wyglądać naturalnie. Skończyłam w samą porę, bo kiedy wychodziłam już z pokoju zadzwonił dzwonek do drzwi. Usłyszałam, jak Marta wielkim susem doskoczyła do wejścia i przekręciła zamek. Rozpoznałam głos Liama.
*Narrator* 
Liam wpatrywał się w piękność, która właśnie otworzyła mu drzwi; uderzyła w niego jakaś dziwna, ale przyjemna fala ciepła. Co to za dziewczyna? Nie mógł oderwać wzroku od jasnej twarzy otoczonej blond włosami. Uśmiechała się. Cłopak poczuł rumieńce na policzkach.
-Yyy... - wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa wydało mu się w tej chwili niemożliwością - jest... Yyy.. Angelika? - w końcu się wypowiedział. Dziewczyna zdziwiona zamrugała. 
-Tak. Zaraz przyjdzie. - odpowiedziała ze spokojem - wejdź proszę.
Ślicznotka odsunęła się i gestem zaprosiła go do środka. Jej głos nadal huczał Liamowi w głowie. Usiadł w fotelu i przyglądał się temu aniołowi, który zamykał drzwi i siadał w salonie na kanapie. Czuł, że ta nieziemska istota przyciąga go jak magnes. Chciał ją przytulić, pocałować, ukryć gdzieś, gdzie świat nie mógłby jej skrzywdzić.
-Liam? - coś wyrwało go z tego transu. Odwrócił się. Na schodach stała Angelika. Chłopak nie chciał, by się tam znajdowała, jednak wiedział, że to po nią tu przyszedł. Niechętnie podniósł się z siedzenia. Angela stała już przy drzwiach i ubierała kurtkę. Payne rzucił jeszcze jedno tęskne spojrzenie w stronę salonu, po czym wyszedł za Angeliką.
- Kim jest dziewczyna, która otworzyła mi drzwi? - spytał schodząc po schodach.
-Chodzi ci o Martę?
Marta. Tak miała na imię.
-Tak... Marta... - zamilkł na chwilę - chciałbym ją poznać
*z perspektywy Angeliki *
Zeszli po schodach. Na chodniku samotnie stał Niall.
-A gdzie reszta? - spytałam nie kryjąc zaskoczenia. Chłopak zrobił przerażoną minę.
- Wiesz, po pizzy, wybraliśmy się na  małą przejażdżkę motorem. Harry prowadził, Zayn usiadł z tyłu. Wpadli w poślizg i... - nie skończył, tylko spuścił smutno głowę.
Zakryłam usta rękoma. W sercu poczułam niewyograżalny strach, gdy zamiast szlochu Irlandczyka usłuszałam...śmiech. Co? Robił sobie ze mnie jaja! Uderzyłam go otwartą dłonią w tył głowy, choć zaśmiałam się razem z nim.
W pobliżu nie było żadnego samochodu, więc wywnioskowałam, że idziemy pieszo. Ruszając, Niall złapał mnie za rękę. Znowu myślałam, że serce wyskoczy mi zaraz z piersi. Czułam się tak lekko! Chłopaki wytłumaczyli mi, że reszta zespołu czeka już na plaży. Spacer nie był długi, szczególnie w tak miłym towarzystwie. Liam ciągle wypytywał mnie o Martę. Zakochał się, czy co? Doszliśmy w końcu do wielkiej, szarej kopuły, w której wnętrzu znajdowała się sztuczna plaża. Weszliśmy do środka. Poczułam, że zapadłam się na parę centymetrów w ziemię. Piasek. Zdjęłam buty i szłam dalej. Liam i Niall podreptali za mną. 
Usłyszałam szum morza. Zawsze działał na mnie kojąco. Dostrzegłem z daleka wielkie
ognisko. To pewnie chłopcy. Powiędrowałam tam brzegiem. Żałowałam, że nie założyłam
czegoś wygodniejszego, ale przynajmniej ładnie wyglądałam. Przy ognisku leżało kilka wielkich kłód. Zakładam, że do siedzenia. Nikogo nie było w pobliżu. Nagle Niall złapał mnie od tylu w talii.
-Gdzie chłopcy? 
- Mówiłem ci, że mieli wypadek - zaśmiał się. Spojrzałam na niego złowrogo. - A tak na prawdę to zaraz przyjdą. 
Posadził mnie na kłodzie, sięgnął po gitarę i usiadł mi naprzeciw. Zaczął grać. Rozpoznałam piosenkę - " More than this". Wyglądał tak uroczo, gdy grał, że nie mogłam się powstrzymać od nieustannego wpatrywania się w niego. Co chwila spoglądał w moją stronę, jakby tekst utworu kierował bezpośrednio do mnie. Gdy skończył wstał, odłożył gitarę i postawił mnie na nogi. Przysunął się blisko mnie i zbliżył swoją twarz do mojej. Podobało mi się to. 
- Spełniłem twoją prośbę - zamruczał - teraz ty spęłnij moją.
Jego równy oddech łaskotał mnie po czole i nosie. Nie chciałam się odsuwać, przerywać tej więzi. Chciałam poczuć słodycz jego ust. Podniosłam wzrok.
- Zrobisz to dla mnie?
Nie wiedziałam jeszcze co to jest, ale wiedziałam, że zrobię dla niego wszystko. Przytaknęłam. Zetknął swój nos z moim po czym przywarł wargami do mych ust. Stado motyli wypełniło mój brzuch - jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego podczas pocałunku. Jedną dłonią splotłam z nim swoje palce, drugą wsunęłam mu we włosy. On gładził delikatnie moje plecy. 
-Fiu fiu, co my tu mamy? - z ciemności nagle wykoczył Harry. Powoli odsunęłam się od Nialla, odwróciłam się i pokazałam język przybyszowi. Za nim zjawił się cały zespół. Rozsiedliśmy się przy ognisku, a ja czułam, że pomimo tego, że znałam ich jeden dzień, ta znajomość jest dla mnie czymś bardzo ważnym. Szczególnie ta z Niallem

No i w końcu mamy coś poważnego! Jestem dumna z tego rozdziału, bardzo łatwo było mi go napisać, szczególnie, że robiłam to na przerwach w szkole :> Podoba wam się jak na razie Marta i Liam? Bo mnie bardzo ;)


czwartek, 20 września 2012

Rozdział 6.

Rozdział 6. To było takie naturalne

* Z perspektywy Angeliki *
- Werka! Oddawaj mi te kluczyki! Jestem już spóźniona! - krzyknęłam. 
- Nie drzyj się tak! Głucha nie jestem! - zbiegła po schodach. Wręczyła mi kluczyki do samochodu. Złapałam szybko torebkę, kurtkę i wybiegłam z mieszkania. Wskoczyłam do auta i popędziłam w stronę centrum. Była 12.30, a ja wstałam niecałe pół godziny temu. Nie zdążyłam nawet porządnie się uczesać. Znając życie (i londyńskie ulice) dojadę na spotkanie za 30 minut, jak nie więcej. Zatrzymałam się w korku. Super. Rzuciłam się na telefon i wysłałam Harremu sms'a w którym napisałam, że przyjadę nieco po czasie. Niestety, to "nieco" było lekko przesadzone. 
Po jakiś 20 minutach (czyli bardzo szybko) udało mi się dojechać i zaparkować wóz na parkingu przed Pizza Hut. Niczym błyskawica wypadłam z pojazdu. Już z daleka, przez wielkie szyby pizzerii dostrzegłam chłopców. Na szczęście, a może i nieszczęście nie dostrzegli mnie. Widok zasłaniał im tłum fanek i paparazzich kłębiących się przed ich stolikiem. Weszłam do restauracji, lecz stanęłam w "bezpiecznej odległości" i przyglądałam się wszystkiemu z daleka. Piosenkarze byli spokojni, dawali się fotografować, odpowiadali na pytania, rozdawali autografy. Wyglądali trochę jak starzy księgowi - znudzeni swoją pracą, pragnący chwili urlopu. Jednak do każdej fotografii szczerzyli te swoje białe ząbki. Nieźli są.
Całe to zamieszanie skończyło się wraz z przybyciem ochroniarzy. Wypędzili natrętów z budynku i przeprosili chłopców za zbiegowisko. Szczerze rozbawiona podeszłam do ich stolika. 
-Angela! - wypalił Niall i zaszczycił mnie słodkim uśmiechem. Odwzajemniłam go.
- Jest i nasza kierowniczka! - Zayn poklepał miejsce obok. Przysiadłam się do stolika.
-Zamówiliśmy już za ciebie, nie obrazisz się? - Spytał Harry.
-Tak. Obrażę się, bo dostanę pizzę - odpowiedziałam sarkastycznie. Harry uśmiechnął się cwaniacko.
-Ale masz szczęście, że nie siedzisz obok Nialla. Zeżarłby ci wszystko zanim zdążyłabyś spojrzeć na jedzenie. -Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, tylko blondyn zrobił naburmuszoną minę.
-Zazdrościcie, bo jem najwięcej a jestem najszczuplejszy.
  Śmiejąc się i wygłupiając spędziliśmy jakieś 2 godziny. Zupełnie zapomniałam o powodzie naszego spotkania. A olać ten dom! Tak dobrze się z nimi bawiłam!
- Ej, skoro zjedliśmy, to może przejdziemy się do parku, co? - rzucił Liam. Wszyscy się z tym zgodziliśmy, szczególnie że przed budynkiem gromadziła się grupa fanek One Direction. Zapłaciliśmy za posiłek, wymknęliśmy się tylnym wyjściem i cieszyliśmy wolnością. Przynajmniej ominęliśmy te natrętne dziewczyny. Park znajdował się obok Pizza Hut, więc nie przejmowałam się tym, gdzie zaparkowałam samochód. Wędrując wesoło sobie gawędziliśmy, wygłupialiśmy się i ogólnie - poznałam ich. Niall cały czas szedł obok mnie. Nasze dłonie ocierały się o siebie, jednak nie chwyciliśmy się. Wczorajszego wieczora było to takie naturalne - tu przy reszcie zespołu trudniej było tego dokonać, jednakże pragnęłam tego całą duszą - spleść swoje palce z jego, jeszcze raz poczuć jego oddech na mym czole.
- Masz może ochotę pość dziś wieczorem z nami na plażę? - Horan skierował te pytania do mnie. 
-A gdzie w Londynie znajdziesz plażę? - odparłam, nieco zdziwiona. Chłopak wytłumaczył mi, że jest gdzieś w okolicy sztuczna plaża, pod takim specjalnym dachem, który utrzymywał klimat typowy morzu.
- A poza tym, nocą, gdy włączają tam takie światełka symulujące gwiazdy wydaje ci się, jakbyś naprawdę była na wakacjach nad morzem. I zrobimy ognisko. Chodź, będzie fajnie - namawiał mnie Horan.
- I puścimy sobie muzyczkę - zażartował Harry.
-Dobrze, pójdę - odpowiedziałam - pod warunkiem, że Niall weźmie gitarę i coś dla mnie zagra.
Było to kłamstwo - i tak bym tam poszła. Chciałam tylko, by zaśpiewał mi jakąś piosenkę.
- Dla ciebie wszystko, milejdi - udał, że całuje moją rękę. Zaśmiałam się. Spacerowaliśmy sobie tak dość długo, rozmawiając o niczym i o wszystkim.
- A ty, Angela? Masz chłopaka? - spytał Louis.
Zacisnęłam usta. Kątem oka widziałam, że Irlandczyk spogląda na mnie z wyczekiwaniem.
-To... skomplikowane. Czasem chciałabym po prostu z nim zerwać, dać sobie spokój, ale zdaję sobie sprawę, że nie mogę... Ross jest teraz w trudnej sytuacji, zostawiając go tak... - zamilkłam. Lou przyjacielsko otoczył mnie ramieniem.
- Nie przejmuj się. Masz nas!
Ucieszyłam się, że mogłam im się z tego zwierzyć. 

Hmm... Dość szybko poszedł mi ten rozdział, nie? Ten trochę bardziej mi się spodobał niż ostatni ;> W następnym wpisie usłyszymy trochę o kolejnym romansie, który powstanie między Liamem i... przekonacie się sami. Do zobaczenia :)

wtorek, 18 września 2012

Rozdział 5.

Rozdział 5. Ona zawsze podnosi mnie na duchu.

Ledwo zamknęłam za sobą drzwi wejściowe, a dziewczyny rzuciły się na mnie z tysiącem pytań. Widocznie Weronika zdążyła już opowiedzieć Marcie co wydarzyło się na koncercie.
- Co się stało? Co oni ci zrobili? - Marta złapała mnie za ramiona i mocną zatrzęsła moim ciałem. Ta dziewczyna ma niewiarygodnie dużo siły w rękach! Ale ona często ma takie dziwaczne odpały; czasami mnie to po prostu doprowadza do szału, a czasem nie mogę powstrzymać śmiechu od tego widoku. Ona jest dla mnie zastrzykiem energii - wiecznie uśmiechnięta, co szczerze powiedziawszy Weronice nie zawsze się udaje. Marta zawsze wie, jak poprawić każdemu humor. Nie wiem, jak ona to robi, ale jest niezastąpiona.
Skierowałam się w stronę kanapy, spokojnie w niej usiadłam i poprosiłam o kubek herbaty. Albo soku. Albo wody. Czegokolwiek. Bez tego nie zacznę opowieści. Marta niczym strzała popędziła do kuchni. Rzuciła tylko przez ramię "ale nie zaczynaj beze mnie!". Werka usiadła spokojnie w fotelu. Chwilę później zobaczyłam Martę z kubkiem herbaty. Szła tak szybko, że część gorącego napoju wylało się na podłogę i poparzyło jej stopy. Dziewczyna tylko syknęła z bólu, ale dzielnie poruszała się do przodu - jak mogłaby przegapić taką historię?
Opowiedziałam przyjaciółkom całą historię. W trakcie jej trwania Marta cały czas coś komentowała, wypytywała się o szczegóły itp. Wiadomo - Marta to Marta. Nic już jej nie zmieni. Gdy skończyłam w pokoju zapanowała cisza. 
- I spotykasz się jutro z nimi, tak? - spytała.
- No tak. - przecież przed chwilą to powiedziałam.
- I jesz z nimi pizzę, tak? 
- No tak!
- I masz ich numery telefonów, tak?
- Tak!
- O rany! Ty idziesz z nimi wszystkimi na randkę! - przejęła się.
Ja i Weronika zrobiłyśmy typowego facepalm'a. Marta była specjalistką od komentarzy bez sensu.
- A co powie Ross, jak się dowie? - zadrwiła Werka. Wybuchłyśmy śmiechem, choć dziewczyna nieświadomie nasunęła mi temat, który sprawiał mi przykrość. 
- Nie wiem, co mam o tym myśleć. O Rossie..
 Przyjaciółki zamilkły.
- Nie chcę na razie wracać do tematu.
Marta się uśmiechnęła.
-Niee martw się. Nim się obejrzysz, a będziesz siedzieć na plaży i całować Nialla - puściła mi oko. Znowu wybuchłam śmiechem. Ona zawsze podnosi mnie na duchu.
Wypiłam herbatę do końca, umyłam się, przebrałam w piżamę i ułożyłam na łóżku. Nie chciało mi się jeszcze spać, choć było dobrze po północy. Włączyłam laptopa i surfowałam po Internecie. Zasnęłam około 3.00 nad ranem.
*Narrator*
Zespół wracał się limuzyną do domów; właściwie, to wszyscy jechali do Harrego. Po każdym koncercie się gdzieś razem spotykali. To już była taka tradycja. Styles otworzył drzwi do mieszkania, lecz zanim się obejrzał reszta chłopaków rzuciła się na sofę w jego pokoju. Gospodarz tylko przewrócił oczami i udał się do kuchni po paczkę czipsów i butelkę coli. Nie mieli zamiary dzisiaj pić alkoholu - było już dosyć późno, a mają się przecież jutro spotkać z Angeliką.
- Ej, jaki dom ma wybudować ta dziewczyna, którą dzisiaj zaprosiliście za kulisy? - Zapytał się Niall - W ogóle - o co chodziło z tym całym "szukaniem dziewczyny o imieniu Angelika"?
-Wiesz... - zaczął Louis - słyszeliśmy, że ona projektuje świetne domy. Nie znaliśmy jej nazwiska, ale wiedzieliśmy, że będzie dziś na koncercie. - Chłopak potrafił dobrze kłamać.
- Aha... A dla kogo ma być ten dom? - spytał blondyn.
- No wiesz... dla ciebie! Przecież tyle razy mówiłeś, że nie chcesz już mieszkać z rodzicami. - Liam chciał uratować sytuację.
- Wow, dziękuję... A kto za to zapłaci?
- No nie powiesz mi chyba, że cię nie stać - zadrwił Zayn.
- Stać, ale nie chciałem na razie kupować domu! A zresztą, nieważne. Może to w sumie i dobrze? - rozmyślił się Irlandczyk. Harry wrócił do pokoju, postawił miskę z czipsami i butlę coli na stoliku. Machnął Louisowi na znak, by poszedł za nim. Chłopcy udali się do sypialni. Loczek wygodnie ułożył się na łóżku i poklepał miejsce obok. Lou skorzystał z zaproszenia, ale nie położył się obok Stylesa, lecz usiadł na nim okrakiem. Harry się uśmiechnął. Poczuł, że chce go pocałować. Zaraz. Czekał na to cały dzień - nie mógł już dłużej wytrzymać. Louis jednak powoli zbliżył swoją twarz do jego ucha i szepnął:
- Nieźle, co? Znaleźliśmy Niallowi dziewczynę - po czym delikatnie pocałował go w policzek. Loczek wsunął dłonie pod koszulkę Tomlinsona i masował jego brzuch. Lubił to robić - czuł, że Louis należy do niego i nikogo innego. Czuł wtedy jego bicie serca.Odnalazł swoimi ustami usta chłopaka. Złączyli się w pocałunku, najpierw delikatnym, lecz Louis szybko go pogłębił. Kochał tego Harrego - nic nie mogło tego zmienić . Hazza sięgnął ręką do rozporka Lou, gdy nagle...
-Yyy... chłopaki, wiem, że bardzo się lubicie, ale czy któryś z was mógłby skombinować jakieś czipsy, bo Niall wszystko zeżarł?
W drzwiach do pokoju stał Zayn. Lou wstał z łóżka, uśmiechnął się, poprawił koszulkę i machnął Harremu na znak, by wstał. Mężczyzna zrobił to dość niechętnie i z naburmuszoną miną udał się do kuchni po paczkę chrupek. Zayn czuł się trochę nieswojo - wiedział, że jego przyjaciele są gejami, ale nigdy nie nakrył ich w tak oczywistej sytuacji.
Zespół spędził resztę nocy na wygłupach, zapasach, graniu na x-boxie. 

Od razu jak wróciłam ze szkoły i mogłam wejść na komputer to rzuciłam się na bloga, byleby tylko dodać ten rozdział! Nie jestem nim specjalnie zachwycona... :( ale są dni lepsze i gorsze ;) Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje wypocinki - nie czuję się taka "forever alone" :D

Rozdział 4.

Rozdział 4. Czułam jego oddech na moim czole.

Niall pomógł mi wstać. Gdy stanęłam na nogach, lekko się zachwiałam. Chwycił mnie w talii i spojrzał w oczy. Poczułam się jak po paru kielichach i kilku mocnych skrętach - nie wiedziałam co się dzieje. Po chwili dotarło do mnie. 
- Nic ci nie jest? - spytał z wyrazem troski na twarzy. Czułam jego oddech na moim czole.
-N-nie, chyba nie - wyjąkałam, nie mogąc oderwać wzroku od tych dwóch, niebieskich zwierciadeł. Harry do nas podbiegł.
-Ej, chłopaki! Mam ją! 
Liam, Louis i Zayn tylko się odwrócili, spojrzeli na nas, a raczej na mnie i poprosili resztę fanek, które nadal znajdowały się na scenie o zejście z niej. Dziewczyny - choć niechętnie - zrobiły to. Gdy zajęły miejsca na widowni, zespół pożegnał się z nimi, po czym zszedł za kulisy. Poszłam razem z nimi. Harry i Louis trzymali mnie za ręce. Byłam tak zdezorientowana, że nie zwróciłam na to większej uwagi. Kątem oka zauważyłam Weronikę, jednak nie dostrzegłam jej wyrazu twarzy. Tłum wielbicielek i naszą szóstkę oddzieliła wielka kurtyna. Weszliśmy do garderoby chłopców. To co tam zobaczyłam naprawdę mnie urzekło. Pomieszczenie było dość obszerne, mieściły się tak trzy kanapy, 2 telewizory plazmowe, play station 3,  wielki wieszak z ubraniami, 2 stoliki do kawy, na których leżały teksty piosenek, ale to, co zauroczyło mnie najbardziej, to były 4 wielkie stoły obładowane słodyczami - wata cukrowa, truskawki w czekoladzie, cukierki, żelki, ciasta, ciastka, bezy, pralinki... Po prostu marzenie dla takiego łakomczucha jak ja! No, ale nie po to tu przyszłam. Właściwie, po co ja tu przyszłam?
Chłopcy, z wyjątkiem Nialla usiedli wygodnie na kanapach. Harry poklepał miejsce obok siebie na znak, żebym usiadła obok niego. Tak też zrobiłam. Czwórka mężczyzn była widocznie rozluźniona. Jedynie Irlandczyk nie wiedział o co chodzi; rozglądał się po twarzach przyjaciół szukając sensownego wyjaśnienia tej dziwnej sytuacji. Przynajmniej nie byłam sama. Pierwszy odezwał się Harry.
- Cześć! Nazywam się Harry Styles - wyciągnął do mnie dłoń. Uścisnęłam ją. Rozluźniłam się.
-Wiem. Jestem Angelika Jork - uśmiechnęłam się.
-Wiem. - Odwzajemnił uśmiech. Był taki słodki! Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa.
- Zaraz, zaraz - wiesz o tym? Niby skąd? - zmierzyłam go wzrokiem - W ogóle co tu się dzieje? Wyskakujecie na koncercie z jakimś szukaniem Angeliki, okazuje się że to ja, zaprowadzacie mnie do swojej garderoby - co akurat jest dosyć fajne, ale proszę was o jedno - wytłumaczcie mi proszę o co chodzi, bo zwariuję!
-Więc... - Harry nieśmiało zaczął
- Słyszeliśmy, że ładnie malujesz - wypalił Louis. Aha. Ściągneli mnie tu, bo ładnie maluję, tak? Gdyby to nie byli One Direction, na pewno już bym stąd zwiała.
Hmmm... ale może chodziło im o to, że jestem architektem? No, prawie architektem, ale mogę już robić projekty mieszkań.
- Chcecie, żebym zbudowała wam dom? - nawet mnie zaskoczyła głupota tego zdania.
-Co...? - spytał ostrożnie Lou.
- No tak... - zaczęłam powoli - no bo jestem w pewnym sensie architektem...
Zayn klasnął w dłonie.
- Tak! Właśnie o to nam chodzi! Zaprojektuj nam dom. - Odpowiedział z urzekającym uśmiechem na twarzy.
-Trzeba było tak od razu. To co? kiedy możemy się spotkać?
Chłopcy ( z wyjątkiem Irlandczyka, który widocznie nadal nie mógł odnaleźć się w sytuacji) spojrzeli po sobie.
-Jutro -  stwierdził Liam.  Wymieniliśmy się numerami telefonów. Spojrzałam na zegarek.
- Chłopaki... muszę już wracać do domu. - stwierdziłam. Pomimo tego, że spotkanie to miało dość dziwny charakter, szkoda mi było je kończyć. - Widzimy się jutro w Pizza Hut w centrum, tak?
- Tak. - Odparli.
-Yyyy... - Harry widocznie chciał coś wtrącić. - Niall odwiezie cię do domu. 
Spojrzałam na blondyna.
- Z przyjemnością -odparł ze spuszczoną głową. Nie był smutny, chciał tak zamaskować uśmiech, który mimowolnie pojawiał się na jego twarzy.
Wyszliśmy z garderoby. Było bardzo ciemno, szłam po omacku w nie wiadomo jakim kierunku. Chłopak Złapał mnie za rękę. Poczułam, że się czerwienię. Zrobiło mi się tak lekko na sercu, że gdyby nie było nikogo w pobliżu zaczęłabym skakać i robić gwiazdy.
Minęliśmy jakąś grupkę mężczyzn. Mój towarzysz podszedł do jednego z nich i poprosił o kluczyki do samochodu. No tak. Przecież zespół przyjechał na koncert limuzyną. Wsiedliśmy do samochodu, a ja określiłam Irlandczykowi, gdzie dokładnie mieszkam. Ruszyliśmy. 
Po chwili kilku minutach jazdy postanowiłam przerwać niezręczną ciszę panującą między nami od jakiegoś czasu.
- Dziękuję, że pomogłeś mi się podnieść, gdy ta psychofanka walnęła mną o scenę.
Uśmiechnął się.
- Miałbym pozwolić, by jakaś psycholka rzuciła się na tak śliczną dziewczynę? - po tych słowach nieco się zarumienił. Zakręciło mi się w głowie. Niall Horan, ten słodki piosenkarz z One Direction uważał że jestem śliczna! I jak on się uroczo rumieni! 
- To tu. - wskazałam na mój dom. Blondyn zatrzymał wóz. Zanim wysiadłam z samochodu dałam mu buziaka w policzek. Nie wiem, co mnie wtedy naszło - zrobiłam to pomimo własnej woli, jednak nie żałowałam tego. Zamknęłam za sobą drzwi i obserwowałam jak pojazd odjeżdża. Gdy zniknął za zakrętem uświadomiłam sobie, co dzisiaj się zdarzyło. Mam zrobić projekt domu dla One Direction! Jestem z nimi umówiona na pizzę! Jutro! Mam do nich numery telefonów! W podskokach wróciłam do mieszkania, gdzie z niecierpliwością czekały na mnie moje współlokatorki.


No! Zrobione! Nie wiem czemu, ale jestem dumna z tego rozdziału. ;) Może dlatego, że zaczyna się tu dziać coś romantycznego? Sama nie wiem. Pamiętajcie - jeśli macie jakieś pomysły - piszcie! 

poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział 3.

Rozdział 3. Najważniejsze są marzenia!

* Z perspektywy Angeliki*
No! Dziś jedziemy na koncert One Direction. Jestem taka podniecona! Nocą nie mogłam nawet zmrużyć oczu. Jest piątek, więc musiałam pójść do szkoły. Na lekcjach kręciłam się, rozglądałam i ogólnie nie mogłam usiedzieć w miejscu. Weronika widocznie czuła to samo. Gdy wreszcie wróciłam do domu nie mogłam znaleźć dla siebie zajęcia. Snułam się po domu, oglądałam telewizję, siedziałam na komputerze, jednak nic nie wciągnęło mnie na tyle, bym zapomniała o ciągłym sprawdzaniu zegarka. Minuty powoli zmieniały się w godziny. Masakra. Kiedy wybiła godzina 18.00 poczułam się spełniona. W końcu! Wyszłyśmy z domu, wsiadłyśmy do auta i wyruszyłyśmy na koncert. Droga dłużyła się niemiłosiernie; a w dodatku te korki!  Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu. Zaparkowałam wóz i wysiadłam, nie - wybiegłam z auta i skierowałam w stronę sceny. Po przejściu przez bramki ujrzałam wielką scenę i tłum fanek zbierający się pod nią. Pomimo to udało nam się podejść na odległość 10-15 metrów od jej krawędzi. 
- I jak? Cieszysz się, że w końcu spotkasz One Direction? - zagadnęłam Weronikę.
-No pewnie! Tylko jest pewna różnica - nie spotkam ich, lecz zobaczę. Chłopcy będą na scenie, nie zauważą mnie - posmutniała. Delikatnie ją szturchnęłam.
-Oj, nie myśl tak. Ja wierzę, że kiedyś poznam Nialla. Że się zaprzyjaźnimy - puściłam jej oczko - najważniejsze są marzenia!
Uśmiechnęła się do mnie cwaniacko
- Powiadasz, że się zaprzyjaźnicie... I know what you wanna do - zaśmiała się. Uwielbiam w niej to - łatwo u jej poprawić humor; Werka jest dość specyficzną osobą. Wiele rzeczy robi na odwrót komentując to jedynie zdaniem "Haters gonna hate". To ona zaraziła mnie miłością do 1D. Można powiedzieć, że jesteśmy swoimi przeciwieństwami - ja lubię sport, aktywne spędzanie wolnego czasu, a ona, gdyby tylko mogła spałaby do 13.00.  Często podróżuję, poznaję nowych ludzi, za to ona poznaje ludzi...przez internet. Co nie znaczy, że są to gorsze znajomości. Wiele osób, które poznała to Polacy mieszkający w innych krajach - tak jak my. Dowiaduje się od nich wielu ciekawych rzeczy - ile czasu spędzają w szkole, jakie dyscypliny sportowe są u nich najpopularniejsze itp. Bardzo się różnimy, jednak nie wyobrażam sobie życia bez niej. 
Nagle wszystkie światła się wyłączyły. Na scenę, weszło kilka postaci. Stałam blisko, jednak nie mogłam dostrzec ich twarzy, choć wiedziałam, kto to jest. Momentalnie zapalono wszystkie reflektory. Na środku stało pięciu chłopców. Byli mi oni tak dobrze znani, że nie mogłam powstrzymać krzyku, który wydobył się z moich ust. One Direction. W końcu! Koncert się rozpoczął.Podczas każdej piosenki piosenkarze wygłupiali się, ganiali po scenie, zmieniali teksty utworów. Widać było, że mają z tego dużą frajdę. No, może z wyjątkiem Nialla; wydawał mi się taki przygnębiony - stał z boku sceny, samotnie i śpiewał swoje kwestie. Patrzył się na ziemię, nawet nie uśmiechał. Nabrała mnie wielka ochota pocieszenia tego chłopaka.  Zespół skończył śpiewać "Gotta be you". Koniec koncertu nieubłaganie się zbliżał. Poczułam w sercu strach. Bałam się, że ten wieczór będzie jedynym w moim życiu, gdy widzę tych pięciu mężczyzn na żywo. Ostatnim utworem był "More than this" Brytyjczycy przeszli samych siebie. Gdy muzyka ucichła wybuchł prawdziwy chaos; fanki z piskiem rzucały się na scenę, jednak żadnej z nich nie udało się tam dostać. Louis chwycił mikrofon.
- Drogie panie, mamy do was sprawę. Prosimy wszystkie Angeliki o wejście na scenę. 
Ochroniarze wybauszyli oczy. Louis tylko kiwnął głową na znak, by pozwolili wpuścić tłum dziewcząt na scenę.
Zdziwiła mnie ta prośba, jednak nie zaskoczyła mnie reakcja fanek; prawie wszystkie - Angeliki czy nie Angeliki  - wbiegły sprintem na estradę. Każda chciała skorzystać z szansy zobaczenia 1D z bliska. Zostałam na widowni, choć podeszłam trochę bliżej. Weronika podreptała za mną. Chciałam przyjrzeć się tej szopce z bliska. Liam, Louis, Harry i Zayn zaczęli krążyć i przyglądać się dziewczynom na scenie. Widocznie kogoś szukali. Moja towarzyszka szepnęła mi na ucho:
- Dlaczego nie poszłaś na scenę?
- Coś ty - wzruszyłam ramionami - na pewno nie chodzi o mnie. 
Piosenkarze wciąż wędrowali po scenie. Zaczęli powoli wpadać w panikę, krzyczeli coś do siebie. Przyjaciółka nie wytrzymała.
- Idź! - powiedziała i delikatnie mnie popchnęła. Zrobiłam trzy kroki w przód po czym... wpadłam na jakąś agresywną, wielką jak góra dziewczynę. Ta ostro się zezłościła i pchnęła mnie na krawędź sceny. Zabolało. Gdy podniosłam wzrok zauważyłam czyjąś wyciągniętą dłoń. Nie wiedziałam za bardzo, do kogo należy, ale chwyciłam ją. Ten ktoś pomógł mi wstać. Tym kimś był Niall Horan. 


No! Skończyłam ;> Ten rozdział dedykuję mojej najlepszej przyjaciółce, która jest pierwowzorem Weroniki :D Dziękuję Ci.
Jeśli macie jakieś pomysły, piszcie je proszę w komentarzach - na pewno będą brane pod uwagę. Jeżeli opowieść się podoba - pokażcie go przyjaciołom ;]


sobota, 15 września 2012

Rozdział 2.

Rozdział 2. A nóż znajdziemy odpowiednią dziewczynę

                             *Narrator*
-Trzeba mu znaleźć dziewczynę!- krzyknął Harry. Payne, Malik, Styles i Tomlinson siedzieli w domu Louisa. Chłopcy zastanawiali się, jak rozweselić Nialla. 
-Tak, i może frytki do tego? - odrzekł cwaniacko Louis. - Chcesz, żeby kolejna laska zadawała się z nim tylko dla kasy, wykorzystała go, zdradziła i zostawiła ze złamanym sercem? Zgłupiałeś?- oburzył się. Przypomniał sobie, co Horan mówił po zdradzie Adrianny - "znaczyła dla mnie wszystko, cieszę się że mam was, bo inaczej nie potrafiłbym otrząsnąć się po tej stracie". Chłopcy od początku wiedzieli, że z tą kobietą jest coś nie tak. Chodziła z Niallem tylko na zakupy, do drogich restauracji i na wielkie gale. Gdy blondyn zapraszał ją choćby na prosty, DARMOWY spacer po parku, ta wykręcała się szkołą, pracą, zmęczeniem. Jego romantyczne teksty puszczała mimo uszu, chyba że miała w tym jakiś interes. 
Zapadła cisza.
-Wiem! - Styles podniósł się z fotela - pójdziemy do wróżki! Ona znajdzie Niallowi dziewczynę!
Chłopcy spojrzeli po sobie, po czym wybuchnęli śmiechem.
-Wróżka? Co to ma być? Jakieś pieprzone W.I.T.C.H. czy co? - Zayn nie mógł powstrzymać śmiechu
Tylko Harry siedział z miną naburmuszonego dziecka. Louis, jeszcze lekko śmiejąc się usiadł z nim na siedzeniu, objął go ramieniem i pocałował w czubek głowy.
- Wybacz, Loczku, ale to głupie.
- Wcale nie! Jak miałem 12 lat też poszedłem do wróżki i, wierzcie albo nie, ale pokazała mi prawdę!
-Harry,ale... - nie skończył Liam
-O, nie! Idę jutro i albo idziecie ze mną albo wybieram się sam. Koniec kropka.
         Zayn niechętnie założył płaszcz. Nie miał ochoty wprowadzać ten plan w życie, ale nie miał  innego wyjścia. No cóż, raz kozie śmierć - a nóż znajdziemy odpowiednią dziewczynę. Chłopak wyszedł z domu, zamknął za sobą drzwi i dołączył do czwórki przyjaciół czekających już na niego przy furtce.
-Dłużej się nie dało, prawda? - zaśmiał się Hazza. Zayn spiorunował go wzrokiem.
Maszerowali w ciszy. W pewnym momencie Lou złapał Harrego za rękę i splótł ich palce. Styles uśmiechnął się uroczo, ale niec nie powiedział. Chłopcy rozumieli się bez słów. Całej tej sytuacji przyglądał się Liam. Widok ten sprawiał mu niewiarygodną przykrość - przypominał mu o tym, jak bardzo jest samotny. Od dawna nie był w nikim zakochany. Brakowało mu kogoś, kto będzie zawsze przy nim, kto go pocieszy, gdy będzie miał zły dzień. Oczywiście kumple z zespołu zawsze są przy nim i teoretycznie ktoś spełnia to zadanie, jednakże Liam czuł, że potrzebuje miłości. Takiej odwzajemnionej, szczęśliwej. Payne jednak nie zakochiwał się w pierwszej lepszej dziewczynie; zna się on bowiem na ludziach, nie jest mu łatwo zaufać nowo poznanej osobie. Nie lubił tego w sobie - chciał jeszcze raz przeżyć coś takiego, co czuło się w przedszkolu - ledwo poznało się nową osobę, a już stawała się ona przyjacielem do końca życia. Chłopak odsunął od siebie te smutne myśli - miał przecież za zadanie uszczęśliwienie przyjaciela.
 Po kilkunastu minutach marszu zatrzymali się przed szarym, starym budynkiem z drewnianymi, spróchniałymi drzwiami. Harry niepewnie pchnął drzwi, po czym wszedł do ciemnego, bardzo zadymionego pomieszczenia. Wszędzie wokół znajdowały się mistycznie zdobione szafki i półki, na których stały buteleczki z kolorowymi płynami, przeróżne talie kart, świece czy stare klucze. Na środku pokoiku dostrzec można było mały, okrągły stolik, na którym stała niska misa z wodą. Czwórka młodych mężczyzn weszła do budynku i zamknęła za sobą drzwi. Z drzwi naprzeciwko wyłoniła się kobieta o długich, ciemnych włosach, brązowych, niemalże czarnych oczach i podłużnej twarzy. Wyglądała na 40 lat. Z niewiarygodną gracją podeszła do stolika, usiadła w fotelu i złączyła swe długie, szczupłe palce tuż przed twarzą. 
-Czego tu szukacie? - jej głos rozniósł się donośnie w pomieszczeniu.
Harry przełknął ślinę. Wytłumaczył kobiecie całą sytuację. Ta wysłuchawszy jej do końca w milczeniu, włożyła koniuszki palców do wody w misie. Wydarzyło się coś nieprawdopodobnego, coś, co niewiarygodnie zszokowało Liama, Louisa i Zayna. Jedynie Styles stał spokojnie. Woda w misie uniosła się ponad jej krawędzie i ukazała krótka scenkę: trzy dziewczyny idące chodnikiem, dwie z nich trzymające bilety na koncert. Dwie z nich wyglądały zwyczajnie; za to ta wysoka brunetka idąca w środku wydawała się roztaczać wokół siebie jaśniejszą poświatę. Nagle ktoś w pokoju krzyknął "Angelika". Ślicznotka odwróciła się, po czym woda opadła bezwładnie do misy.
 Chłopcy siedzieli w lodziarni. Wszyscy milczeli. Jeszcze nigdy nie spotkali się z czymś takim.
-To było... - zaczął rozmowę Zayn
-Właśnie...- odrzekł cicho Louis.
-To...niewiarygodne- Liam wypowiedział zdanie, które od ponad pół godziny szumiało w głowach tej trójki.
-No, musimy się zabrać za szukanie tej laski - Harry zakasał rękawy.
-A jak chcesz to zrobić? Wiemy tylko że ma na imię Angelika. I co zrobimy? Będziemy chodzić od domu do domu z całej Anglii żeby ją znaleźć? - Zayn prychnął sceptycznie. Hazza tylko przewrócił oczami.
-Nie widziałeś co trzymała w ręku?
-Yyy.. nie, byliśmy zbyt zszokowani widokiem latającej wody! - odparł Liam.
-Eh, wy to naprawdę jesteście... Trzymała bilety na koncert! A zgadnijcie, kto gra jutro koncert w  Londynie?
-...Harry! Ty jesteś naprawdę niezły! - Louis się ucieszył, po czym przybił piątkę z pomysłodawcą.
-Mówisz serio czy to tylko sarkazm? - chłopak zmrużył oczy.
-Nie! Mówię serio! - to mówiąc zbliżył swoją twarz do twarzy Harrego tak, że stykali się czołami - nawet wiem już, jak można to załatwić.




Ok, ostatni rozdział, w którym nic się nie dzieje. Dość szybko go napisałam, bo miałam go już gotowego w moim "fanfictionowym zeszycie" ;). Obiecuję, że to już ostatni rozdział "o niczym", bo mam już plany na kolejny ;>

Rozdział 1.

Rozdział 1. Pożyjemy, zobaczymy.

  Nazywam się Angelika. Mam 17 lat, chodzę do 2. klasy liceum. Pochodzę z Polski, ale od dwóch lat mieszkam z moimi dwiema najlepszymi przyjaciółkami w Londynie. Wraz z Weroniką i Martą wynajmujemy nieduży apartament w pobliżu London Eye. Stać nas na niego, gdyż pracuję jako stażystka w firmie, która projektuje wnętrza. Dzięki temu będę mogła zostać projektantką wnętrz od razu po zakończeniu studiów. Weronika dorabia w salonie masażu, a Marta śpiewa w restauracji w naszej kamienicy na parterze (nasz dom przypomina z zewnątrz trochę mieszkanie Syriusza Blacka na Grimmauld Place z serii Harrego Pottera).
  Nie jest to tajemnicą, że kocham One Direction. Moje współlokatorki tak samo. Moim ulubionym członkiem zespołu jest Niall. Mam świra na jego punkcie! W moim telefonia można znaleźć chyba 1000 jego zdjęć ;) Weronika lubi również Eda Sheerana - brytyjskiego wokalistę przyjaźniącego się z 1D. To dziwne - mieszkamy w Londynie, a jeszcze ani razu ich nie spotkałyśmy. Ale to się zmieni. Dostałam ostatnio w pracy dwa bilety na koncert mojego ulubionego zespołu. Czułam się bosko, ale jedynie przez krótką chwilę. Którą z przyjaciółek mam wziąć? Myślałam nad tym dość długo, aż wybrałam Weronikę. Znamy się od 1. klasy podstawówki, jeszcze jak mieszkałyśmy w Polsce. Mieszkałyśmy wtedy w 80 tysięcznym mieście na Dolnym Śląsku. Parę lat później, w gimnazjum poznałam Martę. Po skończeniu szkoły postanowiłyśmy przejąć inicjatywę i przeprowadzić się za granicę, gdyż w Polsce nie mogłyśmy znaleźć szkoły, która odpowiadała by naszym wymaganiom - miały za niski poziom nauczania. Chcę zostać architektem, więc Nowy Jork stanowił obiecującą ofertę - jest miastem znanym ze słynnych projektantów, mówi się tam po angielsku i są tam dobre uczelnie. Jednak zdecydowałyśmy się na Wielką Brytanię, gdyż mamy bliżej do domu, kraj ten jest bardziej kulturalny, no i oczywiście nie musimy tu wstawać o 2.00 nad ranem by zadzwonić do rodziców, co musiałybyśmy robić w NY. Tuż po zakończeniu roku szkolnego, w czerwcu przeprowadziłyśmy się do stolicy Anglii. Zostałyśmy przyjęte do dobrej szkoły, tyle że ja chodzę do klasy z Werką, na profil matematyczny, za to Marta jest na profilu językowym. W liceum poznałyśmy wiele wspaniałych ludzi. Anglicy są bardzo mili, często proszą nas o mówienie różnych żeczy po Polsku. Bawi ich to, ale nie mamy im tego za złe. 
  Mam dużo zajęć w tygodniu - szkoła, praca, treningi Karate, mimo to znajduję czas dla siebie, przyjaciółek i... chłopaka. Ma na imię Ross, jest ode mnie o rok starszy. Jestem z nim od 4. miesięcy. Na początku było mi z nim dobrze, chodziliśmy na randki, koncerty, śmialiśmy się, spędzaliśmy miło czas, gdy nagle... coś między nami pękło. Nawet nie wiem, jak to się stało. Po prostu - zaczęliśmy na siebie warczeć, denerwować nawzajem. Poróżniliśmy się. Nieraz myślałam, żeby z tym wszystkim skończyć, ale za każdym razem nasuwał mi się jakiś argument, który mi to uniemożliwiał.

                                                                         *Narrator*
 Zayn patrzył na Nialla ze współczuciem. Biedaczek siedział sam na balkonie, grał na gitarze i wpatrywał się w gwiazdy. Zawsze to robił, gdy był smutny, a zdarzało się to ostatnio dość często. Irlandczyk spotykał się z dziewczyną o imieniu Adrianna. Był w niej niesamowicie zakochany, każdą decyzję podejmował po uzgodnieniu z nią, każdą myśl przekazywał jej. Traktował Adriannę jak królową. Niestety, Liam, Louis, Harry i Zayn nie byli z tego zadowoleni. Nie ufali tej dziewczynie. Ich przyjaciel, jeszcze niedawno śmiał się ze wszystkiego, komentował  każdą głupią sytuację, w pamiętnikach video dużo mówił i w ogóle był cały czas wesoły. Gdy zaczął spotykać się z Adą spoważniał, powstrzymywał się od wszelkiego rodzaju wygłupów, może nawet trochę posmutniał, gdyż jego ukochana chciała mieć "poważnego faceta, a nie jakiegoś błazna". "Taa, jasne - pomyślał Zayn - chciała tylko sławnego faceta z kasą - zdradziła Nialla z pierwszym lepszym dupkiem. 
Tak biedny Irlandczyk został sam. Zraniony. "Trzeba coś temu zaradzić" stwierdził Malik, po czym odwrócił się i wszedł do pokoju.


Uff... napisałam pierwszy rozdział. Wiem, wiem, jeszcze nic się w nim nie dzieje, ale mam nadzieję, że już niedługo zacznie dziać się coś sensownego ;) Jeśli masz jakieś propozycje, napisz je w komentarzu. W tym fanfictionie Harry i Louis są gejami, możesz poczytać o nich coś więcej tu ->http://larry-stylinson-bromance.blogspot.com/  - bardzo lubię tego bromance'a :)