wtorek, 18 września 2012

Rozdział 5.

Rozdział 5. Ona zawsze podnosi mnie na duchu.

Ledwo zamknęłam za sobą drzwi wejściowe, a dziewczyny rzuciły się na mnie z tysiącem pytań. Widocznie Weronika zdążyła już opowiedzieć Marcie co wydarzyło się na koncercie.
- Co się stało? Co oni ci zrobili? - Marta złapała mnie za ramiona i mocną zatrzęsła moim ciałem. Ta dziewczyna ma niewiarygodnie dużo siły w rękach! Ale ona często ma takie dziwaczne odpały; czasami mnie to po prostu doprowadza do szału, a czasem nie mogę powstrzymać śmiechu od tego widoku. Ona jest dla mnie zastrzykiem energii - wiecznie uśmiechnięta, co szczerze powiedziawszy Weronice nie zawsze się udaje. Marta zawsze wie, jak poprawić każdemu humor. Nie wiem, jak ona to robi, ale jest niezastąpiona.
Skierowałam się w stronę kanapy, spokojnie w niej usiadłam i poprosiłam o kubek herbaty. Albo soku. Albo wody. Czegokolwiek. Bez tego nie zacznę opowieści. Marta niczym strzała popędziła do kuchni. Rzuciła tylko przez ramię "ale nie zaczynaj beze mnie!". Werka usiadła spokojnie w fotelu. Chwilę później zobaczyłam Martę z kubkiem herbaty. Szła tak szybko, że część gorącego napoju wylało się na podłogę i poparzyło jej stopy. Dziewczyna tylko syknęła z bólu, ale dzielnie poruszała się do przodu - jak mogłaby przegapić taką historię?
Opowiedziałam przyjaciółkom całą historię. W trakcie jej trwania Marta cały czas coś komentowała, wypytywała się o szczegóły itp. Wiadomo - Marta to Marta. Nic już jej nie zmieni. Gdy skończyłam w pokoju zapanowała cisza. 
- I spotykasz się jutro z nimi, tak? - spytała.
- No tak. - przecież przed chwilą to powiedziałam.
- I jesz z nimi pizzę, tak? 
- No tak!
- I masz ich numery telefonów, tak?
- Tak!
- O rany! Ty idziesz z nimi wszystkimi na randkę! - przejęła się.
Ja i Weronika zrobiłyśmy typowego facepalm'a. Marta była specjalistką od komentarzy bez sensu.
- A co powie Ross, jak się dowie? - zadrwiła Werka. Wybuchłyśmy śmiechem, choć dziewczyna nieświadomie nasunęła mi temat, który sprawiał mi przykrość. 
- Nie wiem, co mam o tym myśleć. O Rossie..
 Przyjaciółki zamilkły.
- Nie chcę na razie wracać do tematu.
Marta się uśmiechnęła.
-Niee martw się. Nim się obejrzysz, a będziesz siedzieć na plaży i całować Nialla - puściła mi oko. Znowu wybuchłam śmiechem. Ona zawsze podnosi mnie na duchu.
Wypiłam herbatę do końca, umyłam się, przebrałam w piżamę i ułożyłam na łóżku. Nie chciało mi się jeszcze spać, choć było dobrze po północy. Włączyłam laptopa i surfowałam po Internecie. Zasnęłam około 3.00 nad ranem.
*Narrator*
Zespół wracał się limuzyną do domów; właściwie, to wszyscy jechali do Harrego. Po każdym koncercie się gdzieś razem spotykali. To już była taka tradycja. Styles otworzył drzwi do mieszkania, lecz zanim się obejrzał reszta chłopaków rzuciła się na sofę w jego pokoju. Gospodarz tylko przewrócił oczami i udał się do kuchni po paczkę czipsów i butelkę coli. Nie mieli zamiary dzisiaj pić alkoholu - było już dosyć późno, a mają się przecież jutro spotkać z Angeliką.
- Ej, jaki dom ma wybudować ta dziewczyna, którą dzisiaj zaprosiliście za kulisy? - Zapytał się Niall - W ogóle - o co chodziło z tym całym "szukaniem dziewczyny o imieniu Angelika"?
-Wiesz... - zaczął Louis - słyszeliśmy, że ona projektuje świetne domy. Nie znaliśmy jej nazwiska, ale wiedzieliśmy, że będzie dziś na koncercie. - Chłopak potrafił dobrze kłamać.
- Aha... A dla kogo ma być ten dom? - spytał blondyn.
- No wiesz... dla ciebie! Przecież tyle razy mówiłeś, że nie chcesz już mieszkać z rodzicami. - Liam chciał uratować sytuację.
- Wow, dziękuję... A kto za to zapłaci?
- No nie powiesz mi chyba, że cię nie stać - zadrwił Zayn.
- Stać, ale nie chciałem na razie kupować domu! A zresztą, nieważne. Może to w sumie i dobrze? - rozmyślił się Irlandczyk. Harry wrócił do pokoju, postawił miskę z czipsami i butlę coli na stoliku. Machnął Louisowi na znak, by poszedł za nim. Chłopcy udali się do sypialni. Loczek wygodnie ułożył się na łóżku i poklepał miejsce obok. Lou skorzystał z zaproszenia, ale nie położył się obok Stylesa, lecz usiadł na nim okrakiem. Harry się uśmiechnął. Poczuł, że chce go pocałować. Zaraz. Czekał na to cały dzień - nie mógł już dłużej wytrzymać. Louis jednak powoli zbliżył swoją twarz do jego ucha i szepnął:
- Nieźle, co? Znaleźliśmy Niallowi dziewczynę - po czym delikatnie pocałował go w policzek. Loczek wsunął dłonie pod koszulkę Tomlinsona i masował jego brzuch. Lubił to robić - czuł, że Louis należy do niego i nikogo innego. Czuł wtedy jego bicie serca.Odnalazł swoimi ustami usta chłopaka. Złączyli się w pocałunku, najpierw delikatnym, lecz Louis szybko go pogłębił. Kochał tego Harrego - nic nie mogło tego zmienić . Hazza sięgnął ręką do rozporka Lou, gdy nagle...
-Yyy... chłopaki, wiem, że bardzo się lubicie, ale czy któryś z was mógłby skombinować jakieś czipsy, bo Niall wszystko zeżarł?
W drzwiach do pokoju stał Zayn. Lou wstał z łóżka, uśmiechnął się, poprawił koszulkę i machnął Harremu na znak, by wstał. Mężczyzna zrobił to dość niechętnie i z naburmuszoną miną udał się do kuchni po paczkę chrupek. Zayn czuł się trochę nieswojo - wiedział, że jego przyjaciele są gejami, ale nigdy nie nakrył ich w tak oczywistej sytuacji.
Zespół spędził resztę nocy na wygłupach, zapasach, graniu na x-boxie. 

Od razu jak wróciłam ze szkoły i mogłam wejść na komputer to rzuciłam się na bloga, byleby tylko dodać ten rozdział! Nie jestem nim specjalnie zachwycona... :( ale są dni lepsze i gorsze ;) Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje wypocinki - nie czuję się taka "forever alone" :D

1 komentarz:

Ronnie pisze...

Larry! *_____*
Z każdym rozdziałem ubóstwiam tego bloga jeszcze bardziej *.* <3