sobota, 15 września 2012

Rozdział 2.

Rozdział 2. A nóż znajdziemy odpowiednią dziewczynę

                             *Narrator*
-Trzeba mu znaleźć dziewczynę!- krzyknął Harry. Payne, Malik, Styles i Tomlinson siedzieli w domu Louisa. Chłopcy zastanawiali się, jak rozweselić Nialla. 
-Tak, i może frytki do tego? - odrzekł cwaniacko Louis. - Chcesz, żeby kolejna laska zadawała się z nim tylko dla kasy, wykorzystała go, zdradziła i zostawiła ze złamanym sercem? Zgłupiałeś?- oburzył się. Przypomniał sobie, co Horan mówił po zdradzie Adrianny - "znaczyła dla mnie wszystko, cieszę się że mam was, bo inaczej nie potrafiłbym otrząsnąć się po tej stracie". Chłopcy od początku wiedzieli, że z tą kobietą jest coś nie tak. Chodziła z Niallem tylko na zakupy, do drogich restauracji i na wielkie gale. Gdy blondyn zapraszał ją choćby na prosty, DARMOWY spacer po parku, ta wykręcała się szkołą, pracą, zmęczeniem. Jego romantyczne teksty puszczała mimo uszu, chyba że miała w tym jakiś interes. 
Zapadła cisza.
-Wiem! - Styles podniósł się z fotela - pójdziemy do wróżki! Ona znajdzie Niallowi dziewczynę!
Chłopcy spojrzeli po sobie, po czym wybuchnęli śmiechem.
-Wróżka? Co to ma być? Jakieś pieprzone W.I.T.C.H. czy co? - Zayn nie mógł powstrzymać śmiechu
Tylko Harry siedział z miną naburmuszonego dziecka. Louis, jeszcze lekko śmiejąc się usiadł z nim na siedzeniu, objął go ramieniem i pocałował w czubek głowy.
- Wybacz, Loczku, ale to głupie.
- Wcale nie! Jak miałem 12 lat też poszedłem do wróżki i, wierzcie albo nie, ale pokazała mi prawdę!
-Harry,ale... - nie skończył Liam
-O, nie! Idę jutro i albo idziecie ze mną albo wybieram się sam. Koniec kropka.
         Zayn niechętnie założył płaszcz. Nie miał ochoty wprowadzać ten plan w życie, ale nie miał  innego wyjścia. No cóż, raz kozie śmierć - a nóż znajdziemy odpowiednią dziewczynę. Chłopak wyszedł z domu, zamknął za sobą drzwi i dołączył do czwórki przyjaciół czekających już na niego przy furtce.
-Dłużej się nie dało, prawda? - zaśmiał się Hazza. Zayn spiorunował go wzrokiem.
Maszerowali w ciszy. W pewnym momencie Lou złapał Harrego za rękę i splótł ich palce. Styles uśmiechnął się uroczo, ale niec nie powiedział. Chłopcy rozumieli się bez słów. Całej tej sytuacji przyglądał się Liam. Widok ten sprawiał mu niewiarygodną przykrość - przypominał mu o tym, jak bardzo jest samotny. Od dawna nie był w nikim zakochany. Brakowało mu kogoś, kto będzie zawsze przy nim, kto go pocieszy, gdy będzie miał zły dzień. Oczywiście kumple z zespołu zawsze są przy nim i teoretycznie ktoś spełnia to zadanie, jednakże Liam czuł, że potrzebuje miłości. Takiej odwzajemnionej, szczęśliwej. Payne jednak nie zakochiwał się w pierwszej lepszej dziewczynie; zna się on bowiem na ludziach, nie jest mu łatwo zaufać nowo poznanej osobie. Nie lubił tego w sobie - chciał jeszcze raz przeżyć coś takiego, co czuło się w przedszkolu - ledwo poznało się nową osobę, a już stawała się ona przyjacielem do końca życia. Chłopak odsunął od siebie te smutne myśli - miał przecież za zadanie uszczęśliwienie przyjaciela.
 Po kilkunastu minutach marszu zatrzymali się przed szarym, starym budynkiem z drewnianymi, spróchniałymi drzwiami. Harry niepewnie pchnął drzwi, po czym wszedł do ciemnego, bardzo zadymionego pomieszczenia. Wszędzie wokół znajdowały się mistycznie zdobione szafki i półki, na których stały buteleczki z kolorowymi płynami, przeróżne talie kart, świece czy stare klucze. Na środku pokoiku dostrzec można było mały, okrągły stolik, na którym stała niska misa z wodą. Czwórka młodych mężczyzn weszła do budynku i zamknęła za sobą drzwi. Z drzwi naprzeciwko wyłoniła się kobieta o długich, ciemnych włosach, brązowych, niemalże czarnych oczach i podłużnej twarzy. Wyglądała na 40 lat. Z niewiarygodną gracją podeszła do stolika, usiadła w fotelu i złączyła swe długie, szczupłe palce tuż przed twarzą. 
-Czego tu szukacie? - jej głos rozniósł się donośnie w pomieszczeniu.
Harry przełknął ślinę. Wytłumaczył kobiecie całą sytuację. Ta wysłuchawszy jej do końca w milczeniu, włożyła koniuszki palców do wody w misie. Wydarzyło się coś nieprawdopodobnego, coś, co niewiarygodnie zszokowało Liama, Louisa i Zayna. Jedynie Styles stał spokojnie. Woda w misie uniosła się ponad jej krawędzie i ukazała krótka scenkę: trzy dziewczyny idące chodnikiem, dwie z nich trzymające bilety na koncert. Dwie z nich wyglądały zwyczajnie; za to ta wysoka brunetka idąca w środku wydawała się roztaczać wokół siebie jaśniejszą poświatę. Nagle ktoś w pokoju krzyknął "Angelika". Ślicznotka odwróciła się, po czym woda opadła bezwładnie do misy.
 Chłopcy siedzieli w lodziarni. Wszyscy milczeli. Jeszcze nigdy nie spotkali się z czymś takim.
-To było... - zaczął rozmowę Zayn
-Właśnie...- odrzekł cicho Louis.
-To...niewiarygodne- Liam wypowiedział zdanie, które od ponad pół godziny szumiało w głowach tej trójki.
-No, musimy się zabrać za szukanie tej laski - Harry zakasał rękawy.
-A jak chcesz to zrobić? Wiemy tylko że ma na imię Angelika. I co zrobimy? Będziemy chodzić od domu do domu z całej Anglii żeby ją znaleźć? - Zayn prychnął sceptycznie. Hazza tylko przewrócił oczami.
-Nie widziałeś co trzymała w ręku?
-Yyy.. nie, byliśmy zbyt zszokowani widokiem latającej wody! - odparł Liam.
-Eh, wy to naprawdę jesteście... Trzymała bilety na koncert! A zgadnijcie, kto gra jutro koncert w  Londynie?
-...Harry! Ty jesteś naprawdę niezły! - Louis się ucieszył, po czym przybił piątkę z pomysłodawcą.
-Mówisz serio czy to tylko sarkazm? - chłopak zmrużył oczy.
-Nie! Mówię serio! - to mówiąc zbliżył swoją twarz do twarzy Harrego tak, że stykali się czołami - nawet wiem już, jak można to załatwić.




Ok, ostatni rozdział, w którym nic się nie dzieje. Dość szybko go napisałam, bo miałam go już gotowego w moim "fanfictionowym zeszycie" ;). Obiecuję, że to już ostatni rozdział "o niczym", bo mam już plany na kolejny ;>

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Coś czuje że zapowiada się zajebiste opowiadanie .
Dodaj rozdział jak najszybciej bo nie wytrzymam ! ;d

Dzia pisze...

dziękuję ;)