niedziela, 28 października 2012

Rozdział 21.

Rozdział 21.Damy im to, czego pragną.

-Jejku, Harry, ratuj!
Siedzieliśmy w kołującym samolocie lecącym do Wrocławia. Chwytałam Harrego kurczowo za rękę.
-Matko, nie bój się tak! Najwyżej zginiemy.
Spojrzałam na niego z przerażeniem.
-No co? - wzruszył ramionami, przez co oberwał w głowę.
-Na serio, nienawidzę latać samolotami.
-Aaa... Ja też! - obudziła się Weronika, która dotychczas chyba siedziała zamyślona na tyle, że nie zauważyła że już wznosimy się w powietrze.
Lecieliśmy jedząc M&M'sy, żelki i oglądając Porę na Przygodę na tablecie. Chwilę po starcie Niall wstał ze swojego miejsca, usiadł na oparciu mojego fotela, a ja kurczowo chwytałam się jego barków za każdym razem jak poczułam jakieś szarpnięcie. Oczywiście Harry nie zostawiał tego bez komentarza. Tak minął nam cały lot. 
Lądując nie mogłam się doczekać wyjścia z tej piekielnej maszyny. Gdy w końcu stanęliśmy czym prędzej popędziłam do wyjścia. Stawiając kroki na ziemi twarz owiał mi chłodny wietrzyk. Cieszę się, że wróciłam.
Skierowaliśmy się do odebrania bagaży. Jak fajnie jest słyszeć wszędzie swój ojczysty język! Oczywiście znalazły się fanki One Direction (nawet spora ich grupa) która nam nieco przeszkodziła, ale poradziliśmy sobię.
-O! Widzę moją walizkę! - Weronika próbowała przekrzyczeć  tłum. Louis, który podpisywał teraz autograf zaprzestał tej czynności i pomógł dziewczynie z odebraniem jej bagażu. Wielbicielki taranowały mu drogę, ale daliśmy radę wydostać się z lotniska. Przed budynkiem czekał na nas wynajęty autokar (no wiecie, było nas całkiem dużo) i pojechaliśmy w stronę Lubina - naszego rodzinnego miasta.  
Jechaliśmy śmiejąc się i ucząc chłopców polskich słów. Najbardziej zainteresowali się tym Harry i Zayn.
-O! A adventure? - wykrzyknął Zayn
-Przygoda - zaśmiała się Weronika.
-A jak będzie food? - przekrzykiwał rozbawionego Zayna Niall.
-Jedzenie. - rzekłam, na co chłopaki odpowiedzieli gromkim śmiechem.
-Hahahahaha, jak to brzmi! Jedzenie haha! - Harry chwycił się za brzuch. Dojechaliśmy do domu mniej więcej o 22.00. Wszyscy byli zmęczeni, więc Weronika, Marta i ja wróciłyśmy do swoich domów a One Direction przeniosło się do hotelu. Ktoś na twitterze rozpuścił plotkę, że zespół będzie tam dzisiaj nocować. Od razu dostałam SMS'a od Nialla że tłum wielbicielek na nich czyha i żąda koncertu.
"I co chcecie zrobić?" odpisałam. "Damy im to, czego pragną ^^". Niedobrze m isię zrobiło na myśl, że mój Niall będzie przytulał jakieś fanki, a na pewno to będzie robił, bo Directionerki zawsze go o to proszą. Eh, no dobra. Przekraczając próg domu rodzina rzuciła się na mnie z pytaniami i prezentami. Babcia, dziadek, ciocia, wujek, kuzyni, rodzice... Chyba pół nocy opowiadałam im moje przeżycia w Londynie. Wszechwiedząca mama od razu spytała mnie o mojego chłopaka. Cała czerwona zbywałam te pytania. Położyłam się do łóżka gdzieś o 2.00, ale pisałam jeszcze z Niallem i Weroniką. Zespół grał dzisiaj jeszcze koncert w hotelu i chłopcy byli tak zmęczeni, że padli jak muchy. W niedzielę rano (no dobra, była prawie 12.00) zebrałam ekipę (brakowało tylko Marty bo pojechała dzisiaj do rodziny) i oprowadziłam chłopców po mieście. Z Weroniką pokazałyśmy im naszą szkołę, centrum handlowe, park i tak dalej. Chłopcy mieli na głowach kaptury i okulary na nosach, ale i tak zostali rozpoznani, więc cały spacer wydłużył się jeszcze o robienie zdjęć i podpisywanie autografów. Proszono nawet o zdjęcia ze mną. Przy pierwszym szepnęłam Liamowi na ucho:
-Yay, niedługo będę sławniejsza od was.
Przewrócił oczami w odpowiedzi.
Gdzieś o trzeciej poszliśmy do galerii na pizzę. Tam Zayn zobaczył plakaty filmowe i od razu krzyknął że chce pójść do kina.
-A jak chcesz obejrzeć film po polsku geniuszu? - prychnęła sarkastycznie Weronika.
-Hmm... Może pójdziemy na angielski film z napisami? -spojrzał na nią zwężając usta. Tak więc Zayn, Harry i ja poszliśmy do kina na Skyfall. Nigdy nie przepadałam specjalnie za Jamesem Bondem, ale skoro chłopcy tak błagali, zgodziłam się. Niall, Lee-Yum i Weronika kręcili się jeszcze po galerii, ale z tego co wiem najdłużej siedzieli w Empiku. Nie będę się za bardzo rozpisywać o filmie, bo go nie zrozumiałam, ale po seansie wszyscy się spotkaliśmy i poszliśmy do hotelu chłopców.

Dobra, przyznam się że tego rozdziału KOMPLETNIE nie chciało mi się pisać, nie mogłam się skupić, jestem chora, niewyspana, oczy mnie bolą, z nosa kapie niekończący się glut... haha, no dobra, to już lekka przesada :D Następnym razem obiecuję, że trochę bardziej się wysilę ;). Podobają się wam rysunki? ;>
Do zobaczenia w następnym rozdziale!

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 20.

Rozdział 20. Musimy się spakować.  

Obudziłam się rano czując, że przeżyłam najlepszą noc mojego życia. Leżałam przytulona do Nialla, ubrana tylko w jego bokserki (do teraz nie wiem, jak one się na mnie znalazły). Twarz wtulałam w ciepły tors chłopaka, wsłuchałam się w miarowe bicie jego serca. Obejmował mnie ramieniem i muskał delikatnie palcami moje gołe plecy. Nie podnosząc głowy przeniosłam wzrok na zegarek. 10.53. Dzisiaj jest sobota... O 18.00 mamy lot do Polski! A ja jeszcze nie spakowana!
Ale z drugiej strony tu jest tak wygodnie... Żal mi było wstawać, ale powoli wygramoliłam się z łóżka. Wczoraj zapomniałam też, że miałam pomóc Niallowi spakować ciuchy. Udsunęłam dzwi jego szafy. Nie potrafiłam w to uwierzyć, ale była większa niż moja! Przejrzałam szybko półki. Przede mną znajdowały się równo poukładane koszulki. Trochę głupio mi się zrobiło że stałam tak w samej bieliźnie, w dodatku męskiej, więc założyła, jeden z jego T-shirtów. Wyglądałam jakbym ubrała ciuchy mojego taty. No trudno.
Na dnie szafy znalazłam obszerną walizkę. Wyciągnęłam ją na zewnątrz.
- Co robisz, Angie? - odezwał się zaspanym głosem Niall. Z trudem powstrzymałam chęć odwrócenia się i rzucenia się na niego z meganamiętnym pocałunkiem. Brzmiał tak seksownie! I w dodatku nazwał mnie Angie, a ja uwielbiam jak tak się do mnie mówi.
- Ee... - na chwilę straciłam wenę - No miałam cię spakować, tak? - odzyskałam umysł. Odwróciłam się i podeszłam do łóżka. Niall podniósł się, złapał mnie w biodrach i przysunął do siebie.
- Możemy zrobić to później - zamruczał. Nasze nosy w tej chwili się stykały. 
- Wiesz, że wyglądasz bardzo seksownie? - zaczął mnie kusić. Negocjacje z nim były po prostu niemożliwe.
-No dobrze - pocałował mnie wyraźnie zadowolony z siebie. Położyłam się obok niego, a on oparł głowę o moje piersi. Włożyłam nos w jego włosy. Jejku, jak ten chłopak słodko pachnie! Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, trochę rozmawialiśmy.
- No dobra, przyjemności przyjemnościami... - zaczęłam się podnosić. Niall spojrzał na mnie z miną zbitego szczeniaczka. Tym razem nie dałam się złamać.
- Musimy się spakować.
W końcu uległ. Wstałam i ponownie zajrzałam do jego szafy. Złapałam się w biodrach i rozejrzałam. Zaczęłam wybierać ciuchy. Jakiś czas później łaskawie dołączył do mnie Niall.
- Dziewczyno! Co ty mi tu spakowałaś? Same najstarsze ubrania!
-Aha, czyli wolisz pływać w jeziorze w koszulce za trzy stówy? - rzuciłam wyciągając kolejne części garderoby. Nie odpowiedział, co znaczy że nie ma zamiaru się w tej sprawie sprzeczać. Wie, że mam rację (i dobrze).
Po spakowaniu się (co przychodziło nam z trudem, bo Irlandczyk za każdym razem jak nie mogłam dosięgnąć jakiejś półki podnosił mnie, ale już nie chciał opuścić), zjedzeniu śniadania (choć w sumie dochodziła już godzina pierwsza, więc był to tak jakby lunch) wróciłam do domu by sama przygotować się na wyjazd.
- Hejo! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania. Odpowiedziała mi głośne kroki.
-Gdzie ty się szlajasz kobieto? - zaskoczyła mnie Weronika. Odwróciłam się na pięcie.
- Pakowałam Nialla. - zrobiłam niewinną minę.
- Uhm, przez całą noc? Chyba pakowałaś mu się do majtek. - z cwaniackim uśmieszkiem założyła ręce na piersiach. Cała się zarumieniłam.
-Wcale że nie - mruknęłam wybiegając z pokoju. 
- Aha, coś czuję że zgadłam - podreptała za mną do mojej sypialni. Pakując się opowiedziałam jej cały wczorajszy wieczór, i pomimo że jest moją najlepszą przyjaciółką dosyć niezręcznie było opowiadać o takich sprawach. No ale jakoś mi się udało.
-Ouu... Fajnie. A spakowałaś go w końcu?
- No przecież mówię że tak. - klepnęłam ją - A ty się spakowałaś?
Cisza. Weronika machnęła ręką.
- Ja mam czas. 
Pewnie znowu zrobi to na ostatnią chwilę. Ale nie przekonam jej. Po spakowaniu rzeczy zdążyłam się jeszcze wykąpać. O czwartej cała nasza trójka wyruszyła na lotnisko.
Spotkałyśmy tam cały zespół. Pierwszy zauważył nas Harry.
- Hej, laski! Która siedzi obok mnie? - otworzył ramiona tak, jakby chciał nas przytulić. Żadna z nas się nie odezwała.
- Skoro nie możecie się zdecydować to sam wybiorę - ciągnął - ja chcę usiąść obok... Angeli i Werki.
Spojrzał na naszą dwójkę z uroczym uśmieszkiem, który zmienił się w złowieszczy wyraz.
- Buahahahaha, nie dam wam spokoju - zatarł ręce. Szybko przeszliśmy wszystkie odprawy (wraz z rozdawaniem autografów szczęśliwym fankom, które znalazły się w odpowiednim miejscu i czasie by spotkać swoich idoli) i trafiliśmy do strefy bezcłowej. Jejku, jak ja uwielbiam te sklepy! Razem z Harrym i Louisem pobiegliśmy szukać jakiś słodyczy na drogę, a Marta i Zayn weszli do sklepu z pefrumami a Weronika krążyła wszędzie bez bliżej określonego celu rozglądając się po półkach. Nakupowaliśmy sobie mnóstwo M&M'sów, żelków i tego typu łakoci. Byłam taka szczęśliwa! Czekaliśmy na nasz samolot jeszcze jakieś pól godziny. Gdy w końcu weszliśmy na pokład zaczęliśmy zajmować nasze miejsca -  ja obok Harrego i Weroniki, obok nas Liam, Marta i Niall, a przede mną Marta (potem się pozamieniali, bo Liamowi było głupio że Marta siedzi sama). Samolot zaczął kołować.
- Ojej - jęknęłam.
- Co się dzieje? - spytał Hazza.
-Zapomniałam...- patrzyłam się przed siebie.
- Zapomniałaś że co? Wysłów się wreszcie. - domagał się.
- Zapomniałam... Że nienawidzę latać samolotem.

Brawo! Dwudziesty rozdział! Dzięki za motywację, Licorece -.- "masz trzy dni...." Ale dzięki anyway ;) chciałam nawiązać do rozdziału 19 - wiecie jak trudno pisze się zboczone scenki ze samym sobą w roli głównej? :D 

sobota, 20 października 2012

Rozdział 19

Rozdział 19. Masz ochotę się przejechać?

Czekałam na Nialla przed domem. Co za sierota - ma dziewiętnaście lat, dostał się do finału  X Factora a nie umie się spakować. Spoglądałam na zakręt drogowy z nadzieją, że pojawi się tam samochód mojego chłopaka. Z nudów postanowiłam napisać SMS'a. Przejżałam listę kontaktów. Dobra, Weronika. Nie wiem czy odpisze, bo ma zawsze wyciszony telefon, ale spróbujmy. Wiadomość miała prostą treść - "Co robisz?". Nie musiałam długo czekać na odpowiedź - "siedzę na kompie". Czyli jak zwykle. Zabrałam się za odpisywanie, ale rozproszył mnie dźwięk klaksonu samochodowego. Odwróciłam się. Niall siedziałw swoim nowym samochodzie (nie znam się na markach, więc nie powiem w jakim), z łokciem opartym o drzwi pojazdu, a patrzył na mnie z uniesioną brwią w stylu Elvisa Presley'a.
Parsknęłam śmiechem. Chłopak postawił kołnierzyk koszulki i odezwał się niskim głosem z udawanym amerykańskim akcentem:
- No hey, bejbe. Masz ochotę się przejechać?
-Niestety, mama zabroniła mi rozmawiać z nieznajomymi - stwierdziłam.
- Ale masz właśnie niepowtarzalną okazję mnie poznać - powiedział  wysiadając z samochodu. Złapał mnie lekko w nadgarstkach i delikatnie pocałował. Chyba żuł przed chwilą gumę, bo miał taki słodki, miętowy smak.
-Chodź.
Otworzył mi drzwiczki, po czym okrążył pojazd i usiadł na miejscu kierowcy. Zapinając pasy ukradkiem Spojrzałam przez okno. W naszą stronę spoglądał jakiś facet z aparatem w ręku. Super.
-Paparazzi. - stwierdziłam.
-Co? - nie dosłyszał Niall.
- Ruszaj. Tam stoi paparazzi. - powtórzyłam spokojnie. Chłopak ruszył.
- Nawet jeśli to paparazzi, to i tak już pewnie zdążył zrobić nam zdjęcia. Cena sławy. - wzruszył ramionami patrząc na drogę.
Dojeżdżaliśmy do jego domu. Gdy wyjechaliśmy zza zakrętu ujrzałam duży, ładny dom z wielkim podwórkiem. Odziwo obeszło się bez fanek One Direction. Spytałam z nutą sarkazmu:
- Nagle przestałeś być najprzystojniejszym z zespołu, skoro wielbicielki cię opuściły?
- Nie. One po prostu nie wiedzą gdzie mieszkam.
Nie odpowiedziałam. Zawsze zastanawiało mnie to, jak takie gwiazdy (jak na przykład mój chłopak) kryją swoje miejsce zamieszkania. E, spytam się go później. Niall złapał mnie za rękę.
- Chodź, pokażę ci mój dom.
Otworzył drzwi wejściowe. Mieszkanie było urządzone bardzo nowocześnie, miało mnóstwo przestrzeni, ale czułam się tu przytulnie. Dalej powędrowaliśmy do kuchni, sypialni, łazienki i pokoju z grami, czyli pomieszczenia w którym Niall umieścił chyba wszystkie możliwe platformy do gier. Ta część domu spodobała mi się najbardziej; gdy widziałam te wszystkie konsole, po prostu oczy mi się świeciły.
- Wszyscy tak reagują, gdy wchodzą tu po raz pierwszy - zaśmiał się. Oprowadzając mnie cały czas trzymał moją dłoń. Gdy udało mu się jakoś wyciągnąć mnie z tamtego cudownego pomieszczenia wróciliśmy do salonu.
-To jak - westchnęłam - Pakujemy cię?
-Jeszcze coś chcę ci pokazać - uśmiechnął się.
Zaprowadził mnie na balkon. Wcześniej go nie zauważyłam, bo wejście było schowane w głębi salonu. Taras był bardzo duży. Podeszłam do jego krawędzi. Widziałam stamtąd cały Londyn! Migoczące światła, London Eye, parlament... Nocą było to takie śliczne! Moje uszy wychwytywały ciche jęki karetki ratującej właśnie czyjeś życie...Krzyki klaksonów samochodowych zagłuszające cichy urok tego miejsca. Kocham, po prostu kocham wsłuchiwać się w tą "miejską ciszę". Zamknęłam oczy.
-Spójrz w dół - Niall szepnął mi do ucha.
Zrobiłam to, o co mnie poprosił. Pod balkonem znajdował się jeszcze duży trawnik. Nie zwróciłam wcześniej na niego uwagi. Ciemność ograniczała moje pole widzenia.
-Nic nie widzę. - powiedziałam. Chłopak wszedł na chwilę do domu, a ja ponownie spojrzałam w dół. Nagle na dole zapaliły się światełka ogrodowe. Rzucały jasną łunę na zieloną trawę. Co przykuło moją uwagę, była nierówno skoszona, a wgłębienia układały się w napis:
I love you.
Myślałam że zacznę piszczeć. Szczęście wypływało z mojego serca pod postacią kojącego ciepła. Palce Nialla delikatnie splotły się z moimi. Serce chyba bardzo chciało wyskoczyć mi z piersi. Chłopak delikatnie mnie obrócił i ujął moją twarz w dłonie.
-Kocham cię.
To zdanie wwierciło się i zawładnęło mą podświadomością. Kocha mnie. Jego wargi zetknęły się z moimi. Napawałam się jego ich dotykiem, najpierw na ustach, potem muskających moją szyję. Chłopak szybkim ruchem podciął mi nogi, ale przytrzymał mnie w powietrzu. Przeszedł do sypialni, gdzie położył mnie na łóżku,. Niall zdjął szybko koszulkę i zabrał się do pozbawiania mnie ubrań. Wsunął palce pod moją bluzkę. Gdy ją ściągał mój nieregularny oddech zmienił się w dyszenie. Dosłownie. Szybko zsunął ze mnie spodnie. Ja zrobiłam to samo z jego jeansami. Oplotłam nogi wokół jego bioder. Chłopak wtedy zaśmiał się przez pocałunek i przeturlał nas na drugą stronę. Teraz ja leżałam nad nim. Przeczesywałam palcami jego blond kosmyki, kiedy on totalnie się rozluźnił. Jeździł dłonią po moich nagich plecach przez co przechodziły mnie ciarki. 
Wow.
Krótkim ruchem rozpiął mój stanik. Teraz wiecie, co będzie się działo. Zrzuciliśmy z siebie resztę garderoby no i przeszliśmy do rzeczy. Jejku, jego tors mnie tak rozpraszał! Chłopak kontrolował wolno ruchy moich bioder całując jednocześnie moją szyję. Ledwo oddychałam. Najprzyjemniejsze uczucie w życiu. Uprawiałam już seks z innymi chłopakami, ale to nie było to samo. Niall był taki... czuły. Znowu się przeturlaliśmy. Zjechał wargami w dół mojego ciała. Zatrzymałam oddech gdy przekroczył linię mojego pępka. 

MÓJ PIERWSZY ZBOCZONY (no w sumie nie tak bardzo zboczony) ROZDZIAŁ!!! Było to dość trudne, gdyż nie umiem pisać tego typu sytuacji, ale mam do was sprawę - napiszcie mi, czy chcecie zboczone czy nie, ok? Bo wtedy postaram się o trochę więcej seksu ;> Do zobaczenie niedługo!
P.S. Tak żeby łatwiej było wam zobrazować sobie tę sytuację -> GIF!

środa, 17 października 2012

Rozdział 18.

Rozdział 18.Hej, nie zapomniałaś czegoś?

*Z perspektywy Angeliki*
- I jak było? - rzuciłam, słysząc zamykane drzwi. Jedyną osobą, która mogła o tej porze wrócić, jest Marta. Ja leżałam sobie na kanapie z laptopem na brzuchu przeglądając Internet. Nie doczekałam się odpowiedzi. Nagle coś przysłoniło mi światło i poczułam miękkie wargi na moich ustach. Na początku stawiałam opór, ale na nic się to zdawało. W końcu uścisk zelżał. Niall wpatrywał się we mnie z rozbawieniem na twarzy.
-Matko jedyna, czemu mnie gwałcisz?
Chłopak się zaśmiał. 
-Nie, na serio, co ty tutaj robisz? -spytałam spokojnie, jednak nieco bawiła mnie ta sytuacja.
-Przywiozłem ci trochę sushi, bo właśnie wracam z baru. - wyciągnął zza pleców opakowanie z restauracji. Moje usta przybrały teraz kształt litery "o".
-Wow, dzięki! Fajnie że pomyślałeś, bo dziewczyny nie lubią surowych ryb, więc nie robię w domu, a kupować mi się nie opłaca. Włożysz do lodówki?
-Ta, spoko. - blondyn podniósł się i skierował w stronę kuchni. Po chwili usłyszałam jego głos.
-Uuu... Macie truskawki?
-Tak, ale wydaje mi się, że właśnie wracasz z restauracji. - Odchyliłam się i zobaczyłam go idącego w moją stronę, jedzącego czerwone owoce.
-No i co z tego? - spytał z pełną buzią.
-A to, że nie powinieneś być głodny.
-Dla truskawek zawsze znajdę czas i miejsce. Szczególnie takich truskawek, jak ty.- przełknął jedzenie i jeszcze raz cmoknął mnie w usta. Delikatnie się odsunął, ale przytrzymałam jego głowę ręką. Przejechałam językiem po jego górnej wardze.
- No...Mogę ci odpuścić te truskawki.
Chłopak uśmiechnął się, przeczesał palcami moje włosy i skierował się do wyjścia. Odprowadziłam go wzorkiem. Odwrócił się jeszcze w moją stronę, mrugnął i wyszedł. Kurde, dlaczego go nie zatrzymałam?
Wróciłam do grania na komputerze. Po jakimś czasie usłyszałam ponowne otwieranie drzwi. Podniosłam się z nadzieją, że może Niall zgubił klucze do domu i przyszedł spać do mnie...Wiem, jestem głupia. Ale dostrzegłam Martę, niewiarygodnie z siebie zadowoloną.
-No i co się tak cieszysz? - spytałam rozbawiona.
- Liam jest niesamowity! Taki miły, uprzejmy... - opadła na fotel - Fajnie się z nim rozmawia...
-I jest ładny, nie? 
- No jest, ale... - wpatrzyła się w dywan i ułożyła usta w dziobek - Nie wiem. No jest ładny, ale co z tego? 
- To, że ci się podoba. - nie odrywałam oczu od komputera.
- Y...nie. Nie wiem. - dziewczyna wzruszyła ramionami i podniosła się z siedzenia - Idę się kąpać. Gdzie Weronika?
- Chyba siedzi u siebie w pokoju i pisze z Edem. - mruknęłam.
-Skąd wiesz? - odwróciła się Marta.
-Bo jak szła do kuchni po szklankę soku i usłyszała z sypialni dźwięk telefonu, rzuciła wszystko i pobiegła odpisać. A generalnie takie sprawy jej zwisają. To musi być Ed, ewentualnie Harry. - odparłam monotonnie.
-Wow, brawo, Sherlocku - Marta klasnęła w dłonie, po czym skierowała się ku swojej sypialni, a pięć minut później zobaczyłam ją idącą do łazienki. Rzuciłam okiem na zegarek. Już 23.15? Będę musiała się szybko wykąpać i kłaść się spać, bo jutro jadę do szkoły. No trudno. Zwinęłam laptopa i podreptałam do drugiej łazienki.


*********************************
Aj, że też słońce potrafi tak brutalnie wyciągać z łóżka! Nie wyspałam się tej nocy, pomimo że byłam już zdrowa. Nie dręczył mnie też żadne koszmary, tylko bardzo późno skończyłam się kąpać, bo Marta zużyła wczoraj całą ciepłą wodę. No coż. Na szczęście dzisiaj jest piątek a jutro po południu będę w drodze do Polski. Wygramoliłam się z łóżka i jakoś doczłapałam do łazienki. Umyłam zęby, uczesałam, wiadomo. Ubrałam się, zjadłam siadanie no i... powędrowałam do szkoły. W połowie  drogi uświadomiłam sobie, że idę sama i nie obudziłam Werki. Szybko do niej zadzwoniłam, ale okazało się, że dziewczyna już dawno nie śpi, ale nie chce jej się jeszcze iść do szkoły. No dobra. Doszłam. Powędrowałam pod klasę, gdzie czekało już kilku moich kolegów. Generalnie zadawałam się z chłopakami, dlatego ucieszyłam się, że byli dzisiaj w szkole. 
Lekcje wlokły się niemiłosiernie. W dodatku cała klasa non stop pytała mnie o mojego nowego chłopaka. Nie to, że się go wstydzę, mnóstwo dziewczyn chciałoby chodzić z Niallem, ale jest w tej szkole kilka upierdliwych osób. 
W dodatku mój chłopak nie dawał o sobie zapomnieć. Na każdej przerwie otrzymywałam od niego jakiegoś słodkiego SMS'a. To tylko sprawiało, że czas dłużył mi się jeszcze bardziej. Myślałam, że umrę w tym budynku.
*Dryń*
Tak! Koniec lekcji! Pożegnałam się szybko z kolegami, machnęłam na Weronikę ręką na znak, żeby się pospieszyła i przebiegłam korytarzem w stronę wyjścia.Słyszałam za sobą Werkę krzyczącą "czekaj!". Ale miałam zamiar zaczekać na nią na wolności. Popchnęłam drzwi i wypadłam na zewnątrz. Październikowe promienie słoneczne otuliły moją twarz i ramiona. Zamknęłam oczy. Chwilę później przyjaciółka klepnęła mnie w ramię.
- Ej, co ci odwaliło? Adrian jeszcze coś od ciebie chciał - wskazała kciukiem w stronę szkoły. Zza drzwi wyłonił się wspomniany przed chwilą Adrian. Rozejrzał się, zatrzymał wzrok na mnie i pomaszerował w moją stronę. Mój najlepszy angielski przyjaciel. Był pierwszą osobą, z którą zaczęłam się zadawać po przyjeździe tutaj. Chłopak poprawił grzywkę, tak jak miał to w zwyczaju i klepnął mnie w ramię.
- Hej, nie zapomniałaś czegoś? - wyjął zza pleców mój zeszyt od matematyki.
-O, dzięki... - odebrałam zgubę - Ale przecież matmę mieliśmy trzy lekcje temu. - zorientowałam się.
-No tak, zapomniałem. - podrapał się po głowie. - A... robisz coś w ten weekend? 
-Nie, lecę do Polski. - stwierdziłam. - A co?
-No wiesz, myślałem, że będziesz chciała iść do kina, jak co miesiąc.
-Sorki. Możemy się umówić na przyszły weekend?
-Ta, nie ma sprawy. To cześć! - chłopak machnął ręką i odszedł.
Stałyśmy tak jeszcze chwilę z Weroniką, dopóki ona się nie odezwała.
-Wiesz co? Chyba mu na tobie zależy.
Wracałyśmy się do domu kłócąc o to, czy podobam się Adrianowi, czy nie. Weronika lubi mnie o to dręczyć, bo twierdzi, że "widzi jak go do mnie ciągnie". E, nawet jeśli, to i tak będzie moim przyjacielem.
Wróciłyśmy do mieszkania. Rzuciłam plecak na podłogę, wyjęłam ćwiczenia i zabrałam za odrabianie zadania domowego. Siedziałam tak sobie i liczyłam na kalkulatorze, gdy zadzwonił do mnie telefon.
-Halo? - nie patrzyłam kto dzwonił.
-Angela? Możesz do mnie przyjść? - Niall. Ciekawe po co.
-Ciekawe po co?  - powiedziałam.
-No bo... Nie wiem co mam spakować.
Facepalm.
-Jak to nie wiesz?
-No, bo jeszcze nigdy nie byłem w Polsce... - stwierdził nieśmiało.
Cisza.
-Przyjedź po mnie - westchnęłam.

No i proszę. Wiem, rozdział miał być o Niallu i Angeli, ale jakoś się nie wyrobiłam. Postaram się zrobić kolejny rozdział JAK NAJSZYBCIEJ :D

sobota, 13 października 2012

Rozdział 17.

Rozdział 17. Myślał, że zemdleje ze stresu.

*Narrator*
Marta weszła za kulisy. Rozejrzała się wokoło. Wokół walały się różne mikrofony, stare, zużyte głośniki, instrumenty. Pod ścianą stało stare, ale porządnie wyczyszczone pianino. Dziewczyna położyła torbę na ziemi i wyjęła z niej nuty do dzisiejszego występu.
-Tu jesteś! - usłyszała zza pleców - Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć.
Marta faktycznie podskoczyła na dźwięk głosu Bridgit, jej koleżanki z pracy. Właściwie, Bridgit zajmowała się muzyką, grała na pianinie,  gitarze i tak dalej.
-Nie przestraszyłaś mnie - stwierdziła Marta.
-No, może i nie. Co zaśpiewasz najpierw? - spytała. Bridgit zajmowała się muzyką.
-Turn My Swag On - odpowiedziała ze znudzeniem.
-Znowu? - uśmiechnęła się towarzyszka.
-No, moje współlokatorki przychodzą tu ze mną pod warunkiem, że zaśpiewam tę piosenkę.
Bridgit wzruszyła ramionami.
-Jak sobie chcesz.
Marta wręczyła jej zapisy nutowe na cały występ i stanęła przy wejściu na scenę; pomimo, że były to tylko występy w małej restauracji, za każdym razem dopadała ją mała trema. Wzięła głęboki wdech i weszła na scenę. Powiedziała parę słów do widowni (takie pierdoły zawsze gadane przed występem), usiadła na wysokim stołku i zaczęła śpiewać. 
Hopped aut of bed,
Turned my swag on
Took a look in the mirror, said wassup, wassup, wassup, yeah
I get money, ooh
Reflektor niemiłosiernie ogrzewał jej skórę. Poczuła krople potu na dłoniach. Zmyliła jedną nutę. Rozejrzała się w panice za przyjaciółką siedzącą na widowni. Dostrzegła ją. Dziewczyna odrabiała lekcje, ale chyba z kimś rozmawiała. Marta nie widziała z kim. Nie ważne.Ten widok ustabilizował trochę jej tętno. Rozpoczęła kolejną piosenkę.
-I jak było? - spytała Angeliki. Sterczała nad jej stolikiem po skończonym występie. Angelika już otworzyła usta, ale ktoś jej przerwał.
-Nieźle, ale wyłapałem parę błędów. - Usłyszała męski głos. Liam wyłonił się z cienia. Miał ręce złożone na piersi i pewny wyraz twarzy. Martę zaskoczył ten widok. Ten chłopak przecież jest taki słodki, nieśmiały, a teraz biła od niego taka... siła.
Sam Liam nie czuł się zbyt dobrze w takiej roli. Podczas koncertu Marty wpadł do restauracji-wiedział, że będzie tam ta dziewczyna, ale nie spodziewał się, że przyjdzie z obstawą... Angelika go znalazła i zaprosiła do swojego stolika. Szybko zorientowała się, dlaczego tu przybył. Namówiła go, by tym razem spróbował być pewnym siebie. No cóż, próbował.
 - Co to znaczy "wyłapałem parę błędów"? - oburzyła się Marta. Chłopak spanikował. Nie chciał być arogancki.
-Ja...To znaczy... Chciałem powiedzieć, że może chciałabyś poćwiczyć ze mną...śpiewanie?
Chwila ciszy. Liam przez te kilka sekund myślał że zemdleje ze stresu.
-Yay, super! Będę się uczyć śpiewać u Liama Payn'a!
Chłopak wypuścił długo powietrze z płuc. Uff.
-Ok, miło było, ale ja spadam do mieszkania. - stwierdziła Angelika - Ale... Liam mówił, że chętnie by coś zjadł. Prawda, Liam?
Cłopak był nieco zdezorientowany, ale dziewczyna delikatnie szturchnęła go w ramię. Zdawała się mówić "No dawaj, to twoja szansa!". Postanowił zaryzykować i z niej skorzystać.
-Tak, macie może ochotę zostać ze mną? - spytał. Marta otworzyła usta, ale jej przyjaciółka ją uprzedziła.
- Jak mówłam, ja idę. Ale Marta chętnie z tobą zje.
Brunetka chwyciła plecak i kurtkę do ręki i opuściła lokal. Liam obszedł stolik i odsunął krzesło tak, by dziewczyna na nim mogła usiąść. Potem sam usiadł przy stole.
- Jak długo śpiewasz? - zaczął, sięgając po menu.
- Em... Pracuję tu od czasu przyjazdu do Anglii, ale chodziłam w Polsce do szkoły muzycznej.
-Wiesz co, ślicznie śpiewasz, ale - tu przerwał, bo kelner podszedł do och stolika. Oboje zamówili dużą kawę.
-Śpiewam ślicznie, ale...? - niecieliwiła się Marta.
-Ale się stresujesz. Musisz się rozluźnić - spojrzał jej w oczy.
-Wiesz, to będzie trudne, jeśli za każdym razem będziesz tak na mnie patrzył - uśmiechnęła się. Liam nieźle się zawstydził, ale jednak czuł się dumny z siebie.
Rozmawiali jeszcze ponad godzinę, aż dziewczyna stwierdziła, że czuje się zmęczona.
- Ale cieszę się, że spędziłam ten wieczór z tobą.
- Ja też. - Liam wbił wzrok w ziemię - Kiedy chcesz się spotkać następnym razem? 
- Nie wiem. Zadzwoń do mnie, jak będziesz miał czas, ok?
- Dla ciebie zawsze znajdę czas. - powiedział i odprowadził ją do drzwi mieszkania. Marta dała mu buziaka w policzek i zniknęła za drzwiami. 
Liam szedł do domu tak lekko, że nie miał zamiaru nawet dzwonić do chłopaków, gdzie się podziewał. Myślami był przy dzisiejszym popołudniu. Przed wejściem do domu wyciągnął jeszcze telefon, wybrał numer do Angeliki i napisał "dziękuję :)" , po czym pchnął drzwi wejściowe.

Podoba wam się Marta śpiewająca w kamienicy? :> Czekam na komentarze ;D 
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale poświęconym już Angelice i Niallowi :)
Pa!

czwartek, 11 października 2012

Rozdział 16.

Rozdział 16.Lubić, wiadomo w jakim sensie.

* z perspektywy Angeliki*
- I jak było w radiu? - spytałam. Środa po południu. Marta powinna niedługo wrócić do domu, Niall pojechał do BBC Radio 1, ale nie chciało mi się jechać.
-Wiesz, jak fajnie? - wydarła się Weronika wchodząc do mieszkania - Zjadłam chyba z tysiąc ciastek, wypiłam dwadzieścia kubków gorącej czekolady no i poznałam... Eda Sheerana! Wiesz jaki on jest miły? Cały czas mnie zaczepiał i rozmawiał, to znaczy - cały czas, gdy mógł ze mną rozmawiać, bo generalnie rozmawiał z Harrym i Howem, tym redaktorem. A ja siedziałam obok i czytałam pytania fanek. Ty nie wiesz, co one tam czasem wypisują - zaśmiała się.
- Nieźle - stwierdziłam. Przygotowałam nam obiad, więc zabrałyśmy się za jedzenie. Dziewczyna nagle ucichła.
- Co ci jest? Ed przestał ci się podobać czy co? - zażartowałam. Werka spiorunowała mnie wzrokiem.
-Nie, on jest świetny, ale... Chyba podoba mi się... Harry. - stwierdziła najciszej jak mogła.
-Co? - prawie się udławiłam. Wiem, Hazza jest słodki i w ogóle, mi też się kiedyś podobał, ale wtedy byłam tylko jego fanką. Nie znałam go osobiście.
-No... wiesz. On się mną tak zaopiekował, bo jak pierwszy raz zobaczyłam Eda byłam cała sparaliżowana. Nie ruszyłabym się z miejsca gdyby nie Harry. I potem mi wszystko pokazywał, oprowadził po studiu...
Zamilkła. Nie odzywałam się. Moja przyjaciółka właśnie wpakowała się w niezłe tarapaty. Ona nigdy mu się nie spodoba, bo Hazza nie gustuje w dziewczynach. No, to Weronika trochę sobie pocierpi. Wiem jak to jest, lubić kogoś bez wzajemności. Lubić, wiadomo w jakim sensie.
-No, musisz to po prostu przeczekać. Może ci przejdzie.
Weronika pokręciła przecząco głową. W oczach lśniły jej łzy, ale nie płakała.
- Nie wiem. - odpowiedziała słabo. Zrobiło mi się jej żal. Często mnie wkurzała i przedrzeźniała, ale to moja przyjaciółka. Nie mogę jej tak zostawić.
-Chodź, pójdziemy na lody - zaproponowałam jej wesoło. Uwielbia jeść, może to jej poprawi humor. Werka przechyliła głowę. Przekonałam ją.
-No dawaj.
Posprzątałam po obiedzie, ubrałam kurtkę i buty. Przyjaciółka powlokła się za mną. Wyszłyśmy. 
- I jak? Masz numer do Eda.
Weronika się poderwała.
- No pewnie! Myślisz, że opuściłabym taką okazję?
-No, nie wiadomo czego się po tobie spodziewać... - droczyłam się z nią. Doszłyśmy do cukierni. Przyjaciółka rzuciła tylko do mnie "kup mi to co zwykle" i zajęła stolik. Podeszłam do kasy.
- Poproszę dwa razy czekoladowy pucharek.
Nasz ulubiony deser. Dwie gałki lodów o smaku czekolady mlecznej i dwie o smaku białej, z kawałkami czekolady, polane ciepłym sosem czekoladowym, ale nie takim zwykłym. Takim, który trochę konsystencją przypominał budyń. Ale był o wiele smaczniejszy. Odebrałam zamówienia, zapłaciłam i usiadłam przy stole.
-Mmm... Pychota - stwierdziła z zadowoleniem Werka i zatarła ręce.
Zabrałyśmy się za jedzenie. 
-O, patrz! Marta idzie. - szturchnęła mnie Weronika. Spojrzałam przez okno. Faktycznie. Rzuciłyśmy się na szybę i zaczęłyśmy walić w nią pięściami. Dziewczyna na zewnątrz rozejrzała się, ale po chwili nas dostrzegła. 
-Cześć dziewczyny! A co wy tu robicie? - spytała, gdy znalazła się przy naszym stoliku.
- A, przyszłyśmy tak sobie - Werka poklepała miejsce obok siebie - tak bez przyczyny.
Chyba nie chciała opowiadać o swoim zadurzeniu publicznie. Marta się poderwała.
-Która z was pójdzie dziś ze mną na koncert?
Cholera. Na śmierć o tym zapomniałam.
Za każdym razem, gdy Marta chodzi do pracy, ja lub Weronika towarzyszymy jej. Może to ją odstresowuje, może po prostu chce zabłysnąć. Nie wiem. W każdym razie - obiecałam Weronice, że tym razem ja pójdę. Powoli uniosłam rękę w górę.
- Ja, psze pani.
-Super - Dziewczyna zaklaskała w dłonie, po czym odgarnęła włosy do tyłu - No wiesz, ja jestem tak ważną osobą, że muszę chodzić z obstawą.
Parsknęłam śmiechem.
Wróciłyśmy się do domu. Marta rzuciła plecak na ziemię i pobiegła się przebrać do swojego pokoju. Ja wzięłam swój tornister, do którego zapakowałam swoje zeszyty, ale i Weroniki. Marta szybko pojawiła się w salonie z powrotem.
-Ej, po co ci ten plecak? - spytała ze zdziwieniem.
-No, skoro będę tam siedzieć przez półtora godziny, to chociaż odrobię zaległe lekcje, co?
-Jak chcesz - wydęła wargi - Idziemy.
Zaszłyśmy do restauracji. Zawsze czułam się tu, jakbym siedziała w jakimś podziemiu; na oknach wisiały ciężkie zasłony, wszystko miało kolor purpurowy, lampy ustawione były tak, że panował tu półmrok, choć było na tyle jasno, że można było czytać. Przy jednej ze ścian stała scena. Marta poszła za jej kulisy, a ja usiadłam, wypakowałam książki i zabrałam za naukę.

Nie krytykujcie mnie, wiem, że rozdział jest badziewny ;/ Ale to tylko taki wstęp ;) Teraz będę dodawać kolejne części trochę rzadziej, bo nie mogę wchodzić w tygodniu na kompa x_x ale, jak sami widzicie, teraz udało mi się jakoś do niego dostać xd Widzimy się niedługo!

poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 15.

Rozdział 15. Zdałam sobie sprawę jak szybko spełniły się moje marzenia

* z perspektywy Weroniki*
Środa. Szósta rano. Pierwszy raz w życiu dobrowolnie wstałam o tak wczesnej porze. Ba, pierwszy raz w życiu dobrowolnie wstałam! Ale jak można spać ze świadomością, że pozna się Eda Sheerana? Wczorajszy dzień tak cholernie mi się dłużył, że myślałam że głowa mi wybuchnie. Nie mogłam usiedzieć w miejscu na lekcjach, a po południu snułam się po domu jak widmo. Angelika chciała ze mną zagrać w jakąś grę na Play Station żeby zająć czymś ten czas, ale nie potrafiłam się skupić. No, może Internet wciągnął mnie na małą chwilkę.
Dzisiaj nie idę do szkoły, bo występ w radiu był o 11.00, a na wcześniejsze lekcje nie ma sensu iść... No dobra, nie chce mi się. Wiem, jestem strasznym leniem. Już się o tym sporo nasłuchałam. O 7.00 podniosłam się z łóżka (dotychczas tylko leżałam i rozmyślałam) i zabrałam za ubieranie. Skończyłam tę czynność jakąś...godzinę później. Część ciuchów pożyczyłam od Marty i Angeliki, bo moja szafa jest straszna. Wierzcie mi. Podreptałam do kuchni. Zjadłam sobie płatki z mlekiem. Dotychczas reszta domowników jeszcze spała, ale przygotowując jedzenie obudziłam Nialla... Chwila moment...
-Niall? Ty dalej tu jesteś? - spytałam. W sumie, to że tu był nie było dla mnie problemem, nawet się z tego cieszyłam; lubię go.
- A co? Wyganiasz mnie? - ziewnął.
-Nie, coś ty. O 7.00 rano? Aż taka podła nie jestem - uśmiechnęłam się i machnęłam ręką.
- Dziękuję ci za twą łaskę, o pani - ukłonił się z gracją, ale zaśmiał się, co zburzyło cały efekt. Ale nadało chłopakowi uroku. Przeciągnął się i nalał soku do szklanki. Delikatnie się przy tym uśmiechał.
- Co taki zadowolony jesteś? - nie mogłam się powstrzymać.
- A nic... Miałem fajny sen - spojrzał na mnie przelotnie - nie zdradzę ci szczegółów, ale mogę wyjawić że pojawiła się tam gadająca żyrafa, mnóstwo żarówek i Lady Gaga.
- To chyba nawet dobrze, że mi go nie opowiesz - stwierdziłam - A Angelika mówiła ci kiedy ma zamiar wracać do szkoły? Nudzi mnie już takie samotne kręcenie się po korytażu.
- Ponoć jutro - wydął wargi - I wtedy ja wrócę do domu, bo już nie będzie potrzebowała opieki.
Dzwonek do drzwi. To napewno Harry! Szybko rzuciłam się ku nim i drżącymi rękoma przekręciłam zamek. Hej, to nie Harry... Głupi listonosz!
- Paczka dla panienek Weroniki Sky, Angeliki Jork i Marty Kostkie... Kostkiełi... Jak to się wymawia? - odezwał się z bardzo wyraźnym brytyjskim akcentem pokazując mi kartkę z naszymi nazwiskami.
- Kostkiewicz - powiedziałam mu spokojnie, ale w duszy miałam oczotę go zabić. Dlaczego to nie Harry?
- Właśnie, Kostkiełisz. - i tak wymówił to źle - Może panienka tu podpisać? 
Podpisałam we wskazanym miejscu, odebrałam pakunek i zamknęłam drzwi. Nie bardzo obchodziło mnie, co dostałyśmy. Rzuciłam przesyłkę na kanapę. Niall chyba wrócił do sypialni. Fajnie. Teraz czekają mnie 4 godziny męki.
Włączyłam sobie telewizor. Program pierwszy - nuda. Program drugi - nuda. Program trzeci - nu... O! Mówią coś o Polsce! E, nuda. W takim wypadku zawsze włączam Cartoon Network. Wiem, to dziwne że 17-letnia dziewczyna ogląda takie programy, ale tam przynajmniej leci coś ciekawego. To znaczy kiedyś leciało - Scooby Doo, Młodzi Tytani, Chojrak tchórzliwy pies, Ed, Edd i Eddie. To były czasy. A teraz? Ok, bajki na chwilę mnie wciągnęły. Spojrzałam na zegarek. 8.24. Harry miał być po mnie za godzinę. Marta szykowała się już do szkoły, a Angelika po jakimś czasie usiadła obok mnie i razem komentowałuśmy głupotę oglądanych programów. Potem dołączył do nas Niall, ale nic nie rozumiał, bo telewizor był ustawiony na język polski. I tak jakoś ten czas zleciał. Nawet nie zauważyłam, że o 9.30 zadzwonił 
dzwonek do drzwi. Niall otworzył.
- Harry! Jesteś wreszcie!
Gdy tylko usłyszałam imię "Harry" cała zesztywniałam. Zapomniałam o występie. Poderwałam się z kanapy i pobiegłam w stronę wyjścia.
- O, hej Hazza! - krzyknęła Angela przez ramię.
-Jak się miewa moje dzieciątko? - spytał. 
-Już lepiej, choć nie chce jej się wracać do szkoły - stwierdził Niall.
- Niall! A ty własnego domu nie masz? - skarcił go zabawnie Styles - o ty niedobry.
Harry pogroził blondynowi palcem.
-Weronika! Jesteś już gotowa?
- Już od wczoraj - odgarnęłam grzywkę.
- No to marsz do samochodu.
Jechaliśmy tak londyńskimi ulicami (właściwie to korkami) do centrum BBC Radio. Chyba najdłuższa podróż w moim życiu! 
- Stresujesz się? - spytał spokojnie mój towarzysz.
-Nie, to dla mnie normalka. Przecież codziennie poznaję takie sławy jak Ed Sheeran - w tej chwili nawet mój sarkazm był na porażająco niskim poziomie.
-Wyluzuj się - Harry klepnął mnie w ramię - polubisz go.
- Ja wiem że go polubię. Tylko nie wiem, czy on polubi mnie - skuliłam się.
Rozmawiałam z chłopakiem przez resztę drogi. Nie wiem czemu, ale on działa na mnie kojąco. I czuję się aż zaszczycona, że... No nie wiem. Dobrowolnie spędzał ze mną czas? Właśnie sobie zdałam sprawę, jak szybko spełniły się moje marzenia.
Dojechaliśmy na miejsce. Kiedy samochód stanął nogi miałam jak z waty, a ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Hazza też miał niepewną minę; wiele ludzi będzie go za chwilę słuchać i ważyć każde jego słowo. Popchnął drzwi wejściowe i przytrzymał je tak, bym mogła wejść.
-Panie przodem.
Weszłam do środka. Uderzył mnie ogrom pomieszczenia. Wielki, wysoki hol z sufitem w kształcie kopuły i zwisającym z niego dużym, szklanym żyrandolem. Naprzeciwko wejścia znajdował się sekretariat, ale przypominał on bardziej hotelową recepcję. Wszędzie dookoła były przejścia do innych sal, wokół których kręcili się różni ludzie.
W powietrzu unosił się zapach gorącej czekolady. Rozejrzałam się. Po mojej lewej stronie znajdował się ogromny bufet z wszelkiego rodzaju ciastami, czekoladkami i gorącymi napojami.
-Nieźle, co? Niall zawsze rzuca się do tego stołu.
- Są za darmo? - spytałam tylko. W tym wielkim holu nasze głosy wydawały się takie ciche i oległe. Chłopak tylko kiwnął głową w odpowiedzi. Podbiegłam do stołu i zaczęłam nabierać na talerzyk wszystkie rodzaje słodyczy.
-Nieźle zgłodniałaś. - ktoś się zaśmiał. To nie był głos Harrego. Podniosłam wzrok. Przede mną stał rudy, wyskoki chłopak w białej koszulce, ciemnych jeansach i zielonych tenisówkach. Wyglądał dość zwyczajnie, ale to był... Ed Sheeran.

Rozdział z perspektywy Weroniki. Kiedy go pisałam miałam wrażenie jakby jej duch wstąpił we mnie i nie ja to pisałam lecz ona ;)  W każdym razie - widzimy się w następnym rozdziale!

sobota, 6 października 2012

Rozdział 14.

Rozdział 14.Czy dobrze słyszałem, że ktoś tu chce buzi?

Głośny, kobiecy krzyk rozległ się w pokoju. Wzdrygnęłam się, ale Niall mocniej mnie przytulił. Jego uścisk przypominał mi o tym, że to tylko film. Ale i tak przeraziłam się nie na żarty. Wtuliłam się w chłopaka. On, pomimo że wciągnął go ten horror, nie zapominał o obietnicy i gładził mnie delikatnie po głowie.
-Boisz się? - spytał z nutką rozbawienia w głosie nachylając się nade mną. Powoli pokiwałam głową. Na ekranie telewizora zaczęły się pojawiać jakieś cienie. Skuliłam nogi pod siebie. Cienie były coraz bliżej...
-Buuu! 
Aż podskoczyłam. Marta, Weronika, Harry i Lou chyba wiedzieli, że będziemy oglądać horrory, bo wpadli do pokoju, Marta i Louis przez balkon, a Werka i Hazza drzwiami wejściowymi, ubrani cali na czarno. Wpatrywałam się otępiała w czwórkę śmiejących się przyjaciół. Tak się wystraszyłam! Zdołałam tylko wyduscić z siebie:
-Niall, zabierz mnie do sypialni - wargi mi drżały.
-Co? - spytał, również się śmiejąc.
-Proszę - dodałam cicho. Zrozumiał, że bardzo się bałam. Wziął mnie delikatnie na ręce i skierował w kierunku mojego pokoju. Wtuliłam się w jego ramiona i przez chwilę zapomniałam o rzeczywistości. Mmm... On tak ładnie pachnie...
W rogu pomieszczenia palili się mała lampka, co tworzyło miłą atmosferę. Niall położył mnie powoli na łóżku. Oczy mi już się kleiły, ale nie potrafiłam ich zmróżyć. Nie chciałam.
Irlandczyk szybko się wyprostował i złapał w biodrach.
- Niezła jesteś. Potrafisz ostro skopać komuś tyłek, a boisz się głupiego filmu. - zaśmiał się. Nawiązał tu do moich treningów Karate. - usiadł obok mnie i przykrył nas kołdrą. 
- Nie martw się. Nie opuszczę cię. - uśmiechnął się. Pocałował mnie delikatnie w usta. Ale i tak siedziałam nadal sparaliżowana. Dchodziły do mnie dźwięki z salonu, gdzi siedzieli moi rozbawieni przyjaciele. 
- Widzę, że już się dzisiaj nie odezwiesz. W takim razie ja też nie będę. 
I, I wanna save you, wanna save your heart tonight
He'll only break you, leave you torn apart oh...
Śpiewał to tak powoli i spokojnie, że miałam wrażenie, jakby to była kołysanka. Dodatkowo jeździł delikatnie palcem po moim biodrze. Zasnęłam. W końcu.
                                                        *************************
Otworzyłam oczy. Jak miło było się porządnie wyspać! Przede mną leżał Niall. Po jego równym oddechu wnioskowałam, że jeszcze śpi. Uśmiechnęłam się na ten widok. Jest taki uroczy! Przysunęłam się do niego tak, że stykaliśmy się nosami. Ach! Niall złapał mnie w biodrach. Nie spał. Podniósł mnie i posadził okrakiem na wysokości swoich bioder. Położyłam się na nim. 
-Dziewczyno, ile ty ważysz? - zaśmiał się. Zaczęłam bawić się kosmykiem jego włosów. On przejechał dłonią w dół moich pleców. Cmoknęłam go w usta, ale Niall przycisnął mnie mogniej do siebie.
-Hej! Skoro już lepiej się poczułaś, to może ja też dostanę buziaka, co? - Harry wpadł do pokoju i wskoczył na moje plecy. Lou wbiegł za nim i z robił to samo.
-Czy dobrze słyszałem, że ktoś tu chce buzi? - zawołał.
-Ja! - krzyknął Hazza. Pomimo, że swoim ciężarem miażdżył mi płuca, śmiałam się. Tommo wspiął się trochę wyżej i zaszczycił Harrego całusem.
Chłopcy siedzieli ze mną w pokoju jakiś czas. Potem dołączyła do nas Marta. Weronika jeszcze spała. Ta dziewczyna śpi dwa razy więcej niż ja, a i tak chodzi cały czas niewyspana. 
Za oknem jawiła się gęsta mgła. Spojrzałam na zegarek. Była już 7.00.
- Wybierasz się już dzisiaj do szkoły, czy dalej będziesz symulować? - zagadnął mnie Louis. 
- Ja wcale nie symuluję! - oburzyłam się.
- Nie, ja jej jeszcze nie puszczę - uśmiechnął się Niall.
-Uuu... Znowu będziecie sami... - odezwał się Harry - Tylko żeby to nic nie zaszło...
Horan rzucił go poduszką.
- A kogo ojciec złapał w łóżku z dziewczyną, a wymówka brzmiała "szukam pilota"? - Niall uniósł brwi. Harry się zaczerwienił.
-Serio tak zrobił? - zdziwiła się Marta. Wybuchnęłyśmy śmiechem.
-No co... - Loczek nerwowo bawił się swoimi palcami.
- A wracając do tematu... Wy idziecie dziś do szkoły? - spytał Irlandczyk
-Tak, tylko zrobimy wam śniadanie - powiedział Lou, wstając.
-Serio? - spytałam zaskoczona.
-Wiesz jak on świetnie gotuje? - rzekł Harry. Faktycznie. Jakieś pół godziny później Lou zawołał nas wszystkich do kuchni. Jedzenie było pyszne! Po posiłku wszystko posprzątaliśmy, a chłopcy zaczęli się już zbierać. Chłopcy, znaczy Tommo i Hazza.
- Słyszałam, że będziesz dzisiaj w BBC Radio 1. - zagadałam Harrego. 
- O, tak! Wiesz jak tam jest fajnie? Możesz sobie cały czas brać kawę i ciastka i żartować i... Hej, Werka już wstała - zauważył. Dziewczyna szła w naszą stronę, ale wyglądała bardziej jak jakieś widmo, a nie jak człowiek. Mruknęła coś pod nosem i wzięła jabłko z blatu w kuchni. Rano zawsze ma potworny humor, szczególnie na początku tygodnia.
- Co jest? - spytałam.
- Wtorek. Wystarczy? - zdenerwowała się.
- Wiesz co... - zaczął Harry, ale mówił do Weroniki - Mam dla ciebie propozycję. Machnęła ręką.
-Pewnie coś idiotycznego...
-Pójdziesz ze mną do BBC Radio 1? - uśmiechnął się. Dziewczyna się zatrzymała.
-Będzie też mój przyjaciel, Ed Sheeran - dodał.
-I ty jeszcze pytasz? - odpowiedziała spokojnie.
Po tej rozmowie wszyscy poszli do szkoły. To znaczy - ja i Niall zostaliśmy.

Jej :D kolejny rozdział ;) nie wiem, co mam napisać... Po prostu - dziękuję za motywacje do pisania ;) Do zobaczenia niedługo!

czwartek, 4 października 2012

Rozdział 13.

Rozdział 13. Tego akcentu nie da się pomylić.

Obudził mnie dźwięk przekręconego zamka. Znowu Harry? Zakryłam głowę poduszką. Ten ktoś wszedł do pokoju i zrzucił ze mnie kołdrę. Teraz już nie miałam wątpliwości, że to...
-Chwila... -  zrzuciłam poduszkę i podniosłam się. W pokoju nikogo nie było.
-Wyspałaś się? - tego słodkiego akcentu nie da się pomylić.
-Niall!
Chłopak siedział na drugiej stronie łóżka. Odwróciłam się do niego i rzuciłam na szyję.
-Wiesz co? - powiedziałam grobowym tonem - piszą o nas w gazetach. 
-Hah, no wiem - zaśmiał się patrząc przed siebie - tylko... Nie wiem, czy to co piszą jest prawdą - spojrzał na mnie zwężając usta.
-Ale że co?
-No że jesteśmy parą. 
Zacisnęłam zęby.
-No, jeżeli w BRAVO tak piszą, to chyba jesteśmy. - spojrzałam na niego. Wybuchnęliśmy śmiechem. 
-Em, Niall? Wiesz, że pochodzę z Polski, nie?
-No może i nie? - przedrzeźniał mnie.
-Oj cicho tam. No i ja chodziłam tam do szkoły. I ta właśnie szkoła organizuje zawsze na początku roku szkolnego wycieczkę integracyjną, na którą ja, Weronika i Marta jesteśmy również zaproszone jako "wybitne absolwentki" czy jakoś tak. No i mamy zamiar skorzystać.
-A co ma to do mnie?
-No właśnie do tego dochodzę, więc nie przerywaj. I możemy wziąć ze sobą kilka osób, bo będziemy miały cały wolny domek i w ogóle. I jedziemy do takiej miejscowości, gdzie w sumie tam jest tylko taki ośrodek ze ścianką wspinaczkową, kajakami, bo to jest przy jeziorze, wycieczkami rowerowymi i tak dalej...- patrzył na mnie bez przekonania, więc dodałam - i to jest taka mała miejscowość, że nikt nie wie kim jest One Direction. 
Klasnął w dłonie.
-No to jadę. A kiedy to? - zaśmiał się.
-W ten weekend mamy samolot do Polski. Niedzielę spędzimy w naszych domach, a w poniedziałek jedziemy autokarami z całą szkołą do Radkowa. My będziemy tam bardziej jako... Klasa. No bo jedzie też parę osób z mojej klasy.- uśmiechnęłam się promiennie.
-W ten weekend powiadasz... Sprawdzę, czy nie mam czasem jakichś zajęć. A na ile czasu? - zrobił minę biznesmena. Byłby świetnym aktorem.
-Na tydzień. - podskoczyłam na łóżku. Wszystko co mu opowiedziałam było prawdą. Jechaliśmy do miejscowości bez Internetu, za to z fajnymi atrakcjami. Będzie też większość osób z mojej klasy (na szczęście te osoby których nie lubiłam nie przyjeżdżają) i pomożemy przeprowadzić chrzest klasie pierwszej gimnazjum.
Fajnie, nie? A co dopiero jakby pojechali tam 1D...
-Hej, chwila... ty nie powinieneś być czasem w szkole? - olśniło mnie.
-A która godzina? - wziął głęboki wdech.
-11.27.
-E... - przeciągnął się i objął mnie ramieniem - nie. Nie mogę się skupić, kiedy wiem, że nie czujesz się dobrze - spojrzał na mnie czuło. Uniosłam brew.
- A skąd to wiesz? - zmierzyłam go wzrokiem. Zacisnął palce w pięść i na chwilę zatrzymał powietrze w płucach, a potem powoli je wypuścił.
-Kurczę.
-Ha! Weronika, prawda? Ona jest niereformowalna - uśmiechnęłam się. W sumie, miło z jej strony.
No w sumie - jest poniedziałek, obok mnie siedzi Niall Horan (do teraz nie pogodziłam się jeszcze do końca z tym faktem) a na dodatek na zewnątrz jest brzydka pogoda. A ja uwielbiam, gdy jest brzydka pogoda, a ja siedzę w domu.
Mniej więcej do 13.00 siedzieliśmy w moim pokoju. Niall przyniósł ze sobą gitarę i zagrał dla mnie kilka piosenek. No dobra... kilkadziesiąt. Wybłagałam to, bo uwielbiam go słuchać. Zamówiliśmy pizzę (którą Niall pożarł prawie w całości, ale zrobiło mu się przykro, więc zamówił dla mnie drugą, za którą sam zapłacił). Po południu wróciły dziewczyny, które potem poszły do kina. A ja byłam nadal uziemiona. Ale przynajmniej w przyjemnym towarzystwie. Około dziewiętnastej zaczęło się robić ciemno.
-Hej, chcesz pooglądać jakiś horror? - spytał Irlandczyk. W tej chwili graliśmy w karty. Przy włączonym telewizorze, gdzie leciał jakiś nudny program o wielorybach.
-Horror? - popatrzyłam na niego z niechęcią- no nie wiem... Nie przepadam za nimi...
- Oj No dawaj. Jestem przy tobie. A jak będziesz się bać to cię przytulę - zaczął bawić się kosmykiem moich włosów. Wiedział, że to uwielbiam. Spryciaż.
-Eh, no dobra.
-Super! - chłopak szybko się poderwał i sięgnął do swojej torby. Przyniósł film ze sobą?
-Wow, widzę że przygotowałeś się na dzisiejszy wieczór - uniosłam brew.
- Oczywiście - odwrócił się w moją stronę i przejechał palcem po moim nosie. Włączył płytę, a ja szczelnie okryłam się kocem na kanapie. Blondyn się odwrócił i parsknął śmiechem na ten widok. Również nie mogłam powstrzymać uśmiechu, pomimo że potwornie bałam się filmu, który miałam zaraz obejrzeć.

Rozdział numer 13... Czy jest pechowy? Oceńcie same ;) mi się nawet podoba :> 
W razie czego - piszcie propozycje i skargi w komentarzach! Następny rozdział już niedługo! :D

wtorek, 2 października 2012

Rozdział 12.

Rozdział 12. To szczyt marzeń, spoglądać w te zielone oczy.

Obudziłam się następnego dnia zlana potem. Mamy dziś poniedziełek, ale nie wybieram się do szkoły. Tej nocy sporo wymiotowałam, a poza tym mam wysoką gorączkę i katar. I wyglądam jak jakieś widmo, bo kiedy nie zwracałam mojej kolacji dręczyły mnie koszmary. Było w nich pełno śmierci. Wzdrygnęłam się na ich wspomnienie. Dzwoniłam wczoraj do Nialla, tak jak mu obiecałam, ale trochę nakłamałam - że "jestem w pełni zdrowa, tylko wczoraj źle się poczułam. Ale dziś już idę do szkoły". Gdybym tylko mogła wstač z łóżka bez zawrotów głowy. Przynajmniej nie będzie się martwił (choć muszę przyznać, że podoba mi się, że się tak o mnie troszczy).
-Angela, my wychodzimy! - wydarła się Marta. One szły na lekcje.
-Może jestem chora, ale nie głucha!- odpowiedziałem tak głośno, jak mogłam. 
Trzaśnięcie drzwiami. Zwróciłem się do mojego odwiecznego przyjaciela - komputera. Posiedziałam chwilę na Facebooku, ale powieki miałam dość ciężkie. Spojrzałam na zegarek. 7.36. No, mogę się trochę przespać. Schowałam laptopa, przewróciłam się na prawy bok i zamknęłam oczy. Nie minęła dłuższa chwila, a usłyszałam dziwny szmer. Otworzyłam je. Tuż przed moją twarzą znajdowała się twarz nikogo innego, jak Harrego Stylesa. Kiedyś pomyślałabym, że to szczyt marzeń, budzić się i spoglądać w te zielone oczy. Ale teraz byłam przestraszona. Odskoczyłam do tyłu, a ten tylko głupkowato się uśmiechał.
- Co ty tu robisz?- szarpnęłam głową tak mocno, że opadłam na łóżko. Chłopak podskoczył na nim tak mocno, że wurzuciło mnie do góry. Poczochrał palcami moje włosy.
-Musiałem odwiedzić moją młodszą, chorą siostrzyczkę. -zaśmiał się.
-Wee! Zawsze chciałam mieć starszego brata! - klasnęłam w dłonie - ale nie musisz iść do szkoły? 
-E tam, mam na 9.30. - zarzucił grzywką. Robił to znacznie lepiej niż większość dziewczyn.
-A... Okej- pociągnęłam nosem.
- Mam dla ciebie coś na wyzdrowienie - sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego 3 snickersy i butelkę Coli.
-Wow, bardzo zdrowo - wychrypiałam - ale zaraz... Coś mnie tu kłamiesz. Skąd ty w ogóle wiesz, że jestem chora, co? 
Zamyślił się.
-No, powiedzmy że mam swoje źródła - puścił mi oczko i uszczypnął w policzek, jak to czasem robią takie typowe stare ciocie Klocie. To było miłe - zawsze chciałam mieć takiego brata, który się mną zaopiekuje, wytłumaczy zadanie z chemii czy fizyki, ale także zrobi mi jakiś kawał czy coś. Harry świetnie się do tego nadaje. Jest beztroski, zabawny, ale potrafi zachować się odpowiedzialnie. Nie da się go nie lubić. 
-Musisz wiedzieć, że bardzo cię polubiłem -wyszczerzył zęby- Ale żeby ci się ńie nudziło... -  jeszcze raz sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego jakiś kolorowy magazyn, po czym szybko nim we mnie rzucił. Chciałam zrobić unik, ale tylko zakręciło mi się w głowie. 
-Wow, cóż za zawrotna prędkość - wyśmiał mnie - No, ale już muszę spadać.
Powoli podniósł się z łóżka. Przed wyjściem rzucił jeszcze przez ramię:
-Jak coś, to mam klucze. Nie wstawaj.
I zniknął w drzwiach pokoju. Chwilę później usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka. Spojrzałam na gazetę od Harrego, która leżała dotychczas na obok mnie na pościeli. Otworzyłam spis treści:
"Kristen Stewart zdradziła Roberta", "Rihanna za dużo pije", bla, bla, bla...kurde, a co mnie to obchodzi? O, znowu coś o Gangnam Style! Wszędzie o tym mówią. Po co ten idiota mi kupił ten durny magazyn? No ale czytam dalej... "Gustavo Lima był ministrantem", "Nowy film Zacka Efrona","Niall Horan ma nową dziewczynę", "Poznaj Cher Lloyd bliżej"... Zaraz, co? Co ja przed chwilą przeczytałam? Nie to o Cher, tylko o Niallu... Strona 24. Szybko przerzuciłam kartki. Znalazłam ten artykuł. Na stronie zamieszczono wielkie zdjęcie Nialla i mnie idących za rękę. To musiało być wtedy, jak szliśmy na plażę, bo obok widać było "przyciętą" rękę Liama. Niżej widniał długi artykuł.

Miliony fanek wyobraża sobie, jak to by było, gdyby Niall Horan (19 l.)z One Direction chodził właśnie z nimi. Taką szczęściarą okazała się Angelika Jork (17 l.), śliczna dziewczyna polskiego pochodzenia. Poznali się na ostatnim koncercie 1D w Londynie. Para wybrała się razem na imprezę na plaży, gdzie byli razem z całym zespołem. Angelika i Niall nie potwierdzili jeszcze oficjalnie tego, że są razem, ale mamy nadzieję, że nastąpi to niedługo...;-]
Wow, ale jestem sławna. Napisali o mnie w jakimś pieprzonym BRAVO. Mogę sobie pogratulować. W tym magazynie pracują naprawdę jacyś idioci. Nie ma ważniejszych tematów na artykuł? Chociażby globalne ocieplenie? Wymieranie wielorybów? Od tego szajsu zabolała mnie głowa. Rzuciłam gazetą na drugi koniec pokoju. Idę spać. Mam dość.

Ok, możecie ten rozdział potraktować jako taki "dodatek", bo on w sumie mówi o niczym. Takie moje przemyślenia. Nic się nie dzieje, ale daję wam szansę na zrozumienie mojego skomplikowanego toku myślenia :> 

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 11.

Rozdział 11. Angela? Tu Ross.

*Z perspektywy Angeliki*
-Weronika, poznaj Nialla.
Podali sobie ręce. Przyjaciółka spoglądała na mnie z zawadiackim uśmieszkiem na twarzy. W sumie cieszyła się - Niall Horan, członek zespołu One Direction podawał jej rękę. W jej domu! 
Usiedliśmy w fotelach. Rozmowa szybko się rozwinęła. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Mam ustawioną polską piosenkę, więc Niall słysząc ją zrobił zdziwioną minę. Wyszłam z pokoju.
- Halo? - spytałam niepewnie, bo odebrałam od numeru zastrzeżonego. 
-Angela? Tu Ross.
Ross. W sumie dobrze że zadzwonił.
- To ty? - głupio zapytałam.
- Tak. Chcę się spotkać. 
-Kiedy? - przygryzłam wargę.
-Teraz. Siedzę w restauracji w twojej kamienicy.
Nie chciałam się teraz z nim spotykać. Poza tym, miałam gościa. Ale chłopak nalegał. Poza tym i tak musiałam się z nim zobaczyć. No i to skończyć. Westchnęłam.
-Hmmm... no dobrze.
- Ok, czekam. - rozłączył się.
Stałam w przedpokoju z telefonem w ręku. Zamyśliłam się na moment. Wzięłam kilka głębszych wdechów. Poczułam w sercu strach. Nogi przykleiły mi się do podłogi. W co ja się wpakowałam? No cóż, trzeba iść. Zmusiłam się do uśmiechu i wróciłam do salonu. Tam Weronika i Niall prowadzili już wesołą rozmowę. Mówili z takim przejęciem! 
- No i po przyjeździe tu zmieniłam nazwisko na Sky, bo trudno by było Anglikom wymówić to wcześniejsze - zaśmiała się moja przyjaciółka mówiąc do Irlandczyka. Spojrzała na mnie.
-Kto to był?
W tym pomieszczeniu panowała taka przyjemna atmosfera! Szkoda, że musiałam je opuścić.
-Aaaaa... Nikt ważny.Muszę na chwilę wyjść. Nie obrazicie się? - zaskoczył mnie spokój, z jakim wypowiedziałam te słowa. 
-Ale wrócisz za chwilę - spytał Niall.
-No pewnie. 
Zarzuciłam kurtkę, wyszłam i powoli zeszłam po schodach. Każdy krok stawiałam tak ostrożnie, jakby stopnie miały się zaraz zawalić. Słyszałam bicie swojego serca.
Weszłam do restauracji. "Szczęśliwa Chwila" - trafna nazwa tego lokalu. Rozejrzałam się. Nie było specjalnych tłumów. No w sumie - była niedziela rano. Wzrokiem odnalazłam chłopaka. Podeszłam do stolika.
-Cześć skarbie. - Nienawidzę gdy tak do mnie mówił. 
-Czego chcesz? - spytałam dość oschle. Nie chciałam być niemiła. 
-Porozmawiać... - powiedział słodkim głosem. Zdenerwowałam się.
-I po to dzwonisz do mnie w niedzielę rano, tak? Nie mogłeś zadzwonić no nie wiem... Wczoraj? Poza tym, mam teraz gości, jestem dość zmęczona, a ty chcesz sobie "porozmawiać"?
-No akurat przechodziłem i...
Całkiem wybuchnęłam. Do mojej głowy napłynęły setki wspomnień - jak Ross spóźniał się na spotkania, jak czasem na mnie krzyczał, jak mówił co mam robić, jak się kłóciliśmy. Wszystko to, co było źle między nami. 
Ale przypomniałam sobie również te dobre chwile - jak leżeliśmy kiedyś na łące i patrzyliśmy w gwiazdy, jak się całowaliśmy... Ale nawet to nie mogło zmienić mojej decyzji. 
-Ross... Chyba powinniśmy już to skończyć. - powiedziałam. Kurde, użyłam złych słów.
-Ale co skończyć - przestraszył się.
-To wszystko. Między nami koniec. To mnie zatruwa... - nie patrzyłam mu w oczy.
-Ale... Jesteś wszystkim co mam! Chcesz mi odebrać cały świat?
Na dźwięk tych słów łzy napłynęły mi do oczu. Nie mogłam dłużej siedzieć w budynku. Dusiłam się. 
-Przepraszam - szepnęłam płacząc
Wybiegłam z restauracji nie oglądając się za siebie. Czułam potworny ścisk w gardle. Wracać do domu? Nie... nie w takim stanie. 
Pobiegłam za budynek i schowałam się za jego rogiem ocierając łzy. Próbowałam je powstrzymać, ale bezskutecznie. Wybuchnęłam płaczem. Rozejrzałam się dookoła. Nikt mnie nie widział. To dobrze. Mogłam dać upust emocjom. Co ja zrobiłam? Zostawiłam Rossa samego. Może i czasem był denerwujący, ale nie zasługiwał na to. Zastanawiam się, jak ja bym się czuła, gdyby rodzice, Weronika, Marta, Niall, Zayn, Harry, Lou i Liam się ode mnie odwrócili. 
Zadzwonię do niego jutro. Mam nadzieję, że będzie chciał ze mną rozmawiać.
Siedziałam tak sobie rozmyślając i straciłam poczucie czasu. 
Muszę wracać. Przecież miałam wyjść tylko na chwilkę. Przywróciłam się mniej więcej do porządku i skierowałam się w stronę mieszkania. 
Powoli weszłam po schodach. Otworzyłam drzwi. Moi przyjaciele robili dokładnie to samo, co jakieś 20 minut temu gdy wychodziłam - siedzieli w salonie i rozmawiali. Śmiali się. Nie musieli przeżywać tego, co ja przed chwilą. Dla nich to było miłe pół godziny spędzone w przyjemnej atmosferze.
-Długo cię nie było - skwitowała Weronika z wrednym uśmieszkiem. Byłam teraz zbyt zmęczona na takie złośliwości. Pokręciłam tylko głową z grymasem bólu na twarzy i uciekłąm do pokoju. Znowu płaczę? Jestem cholernie słaba. 
Wpadłam do sypialni i wskoczyłam do łóżka. Zakryłam twarz pościelą i próbowałam się opanować. Weronika weszła ostrożnie do pokoju. Niall dreptał za nią. Usiedli obok mnie. Chłopak delikatnie pogładził moje włosy. Ross często robił to w ten sposób. 
-Co się stało? -spytała Werka.
Pociągnęłam nosem. 
-Nie czuję się najlepiej - powiedziałam cicho. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Nie tylko przez powstrzymywany płacz, ale też przez okropny ból gardła. 
-Niall - odezwała się moja przyjaciółka - wiem, że jesteś zmęczony, w sumie nia spaliście prawie całą noc. Może wrócisz do domu i się trochę prześpisz? 
-Ok, rozumiem - uśmiechnął się - ale zadzwoń za jakiś czas, powiedz jak się czujesz, dobra?
Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Dziewczyna odprowadziła go do drzwi, po czym wróciła do mnie. 
-Ok, co się stało? - spytała stanowczo. Opowiedziałam jej wszystko, pomijając fakt, że całkiem się rozpłakałam. Nie lubię płakać. Szczególnie przy kimś.
-Wiesz...- zaczęła, gdy moja historia dobiegła końca-  Każdy koniec jest również początkiem. Nie możesz się obwiniać. Niektóre zmiany są...niezbędne.
Ona to miała gadane. Jak mamy dobry humor to gada takie głupoty, że to się w głowie nie mieści, ale kiedy trzeba - potrafi pocieszyć. 
- A poza tym będziesz mogła się z nim jeszcze widywać, wspierać i tak dalej, ale już nie będziecie parą. Teraz możesz być z Niallem.
Cisza.
-Opowiadał ci wczorajszą imprezę?
- Wszyściusieńką - zaśmiała się - nieźle się wyżyliście na Harrym.
Wspomnienie wczorajszych ekscesów od razu podniosło mnie na duchu.
-Ale ty jesteś czerwona na twarzy! - zauważyła Werka - nie masz czasem gorączki?
Przyłożyła dłoń do mojego czoła.
-Matko jedyna! Co ci się stało że taka rozpalona jesteś? - wstała.
-Widać Niall pominął część, w której wrzucił mnie do wody.

Kurczę, taki... nijaki jest ten rozdział, bez niczego w sumie. Ale musiałam go napisać. Przepraszam, że zmieniłam linka, ale jest u mnie w klasie kilka wścibskich osób, które znalazły mojego bloga, a był on tajemnicą. Ale pomimo wszystko - cieszę się, że ktoś go czyta ;) Do zobaczenia w następnym rozdziale, mam nadzieję że już nieco lepszym :>