poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 15.

Rozdział 15. Zdałam sobie sprawę jak szybko spełniły się moje marzenia

* z perspektywy Weroniki*
Środa. Szósta rano. Pierwszy raz w życiu dobrowolnie wstałam o tak wczesnej porze. Ba, pierwszy raz w życiu dobrowolnie wstałam! Ale jak można spać ze świadomością, że pozna się Eda Sheerana? Wczorajszy dzień tak cholernie mi się dłużył, że myślałam że głowa mi wybuchnie. Nie mogłam usiedzieć w miejscu na lekcjach, a po południu snułam się po domu jak widmo. Angelika chciała ze mną zagrać w jakąś grę na Play Station żeby zająć czymś ten czas, ale nie potrafiłam się skupić. No, może Internet wciągnął mnie na małą chwilkę.
Dzisiaj nie idę do szkoły, bo występ w radiu był o 11.00, a na wcześniejsze lekcje nie ma sensu iść... No dobra, nie chce mi się. Wiem, jestem strasznym leniem. Już się o tym sporo nasłuchałam. O 7.00 podniosłam się z łóżka (dotychczas tylko leżałam i rozmyślałam) i zabrałam za ubieranie. Skończyłam tę czynność jakąś...godzinę później. Część ciuchów pożyczyłam od Marty i Angeliki, bo moja szafa jest straszna. Wierzcie mi. Podreptałam do kuchni. Zjadłam sobie płatki z mlekiem. Dotychczas reszta domowników jeszcze spała, ale przygotowując jedzenie obudziłam Nialla... Chwila moment...
-Niall? Ty dalej tu jesteś? - spytałam. W sumie, to że tu był nie było dla mnie problemem, nawet się z tego cieszyłam; lubię go.
- A co? Wyganiasz mnie? - ziewnął.
-Nie, coś ty. O 7.00 rano? Aż taka podła nie jestem - uśmiechnęłam się i machnęłam ręką.
- Dziękuję ci za twą łaskę, o pani - ukłonił się z gracją, ale zaśmiał się, co zburzyło cały efekt. Ale nadało chłopakowi uroku. Przeciągnął się i nalał soku do szklanki. Delikatnie się przy tym uśmiechał.
- Co taki zadowolony jesteś? - nie mogłam się powstrzymać.
- A nic... Miałem fajny sen - spojrzał na mnie przelotnie - nie zdradzę ci szczegółów, ale mogę wyjawić że pojawiła się tam gadająca żyrafa, mnóstwo żarówek i Lady Gaga.
- To chyba nawet dobrze, że mi go nie opowiesz - stwierdziłam - A Angelika mówiła ci kiedy ma zamiar wracać do szkoły? Nudzi mnie już takie samotne kręcenie się po korytażu.
- Ponoć jutro - wydął wargi - I wtedy ja wrócę do domu, bo już nie będzie potrzebowała opieki.
Dzwonek do drzwi. To napewno Harry! Szybko rzuciłam się ku nim i drżącymi rękoma przekręciłam zamek. Hej, to nie Harry... Głupi listonosz!
- Paczka dla panienek Weroniki Sky, Angeliki Jork i Marty Kostkie... Kostkiełi... Jak to się wymawia? - odezwał się z bardzo wyraźnym brytyjskim akcentem pokazując mi kartkę z naszymi nazwiskami.
- Kostkiewicz - powiedziałam mu spokojnie, ale w duszy miałam oczotę go zabić. Dlaczego to nie Harry?
- Właśnie, Kostkiełisz. - i tak wymówił to źle - Może panienka tu podpisać? 
Podpisałam we wskazanym miejscu, odebrałam pakunek i zamknęłam drzwi. Nie bardzo obchodziło mnie, co dostałyśmy. Rzuciłam przesyłkę na kanapę. Niall chyba wrócił do sypialni. Fajnie. Teraz czekają mnie 4 godziny męki.
Włączyłam sobie telewizor. Program pierwszy - nuda. Program drugi - nuda. Program trzeci - nu... O! Mówią coś o Polsce! E, nuda. W takim wypadku zawsze włączam Cartoon Network. Wiem, to dziwne że 17-letnia dziewczyna ogląda takie programy, ale tam przynajmniej leci coś ciekawego. To znaczy kiedyś leciało - Scooby Doo, Młodzi Tytani, Chojrak tchórzliwy pies, Ed, Edd i Eddie. To były czasy. A teraz? Ok, bajki na chwilę mnie wciągnęły. Spojrzałam na zegarek. 8.24. Harry miał być po mnie za godzinę. Marta szykowała się już do szkoły, a Angelika po jakimś czasie usiadła obok mnie i razem komentowałuśmy głupotę oglądanych programów. Potem dołączył do nas Niall, ale nic nie rozumiał, bo telewizor był ustawiony na język polski. I tak jakoś ten czas zleciał. Nawet nie zauważyłam, że o 9.30 zadzwonił 
dzwonek do drzwi. Niall otworzył.
- Harry! Jesteś wreszcie!
Gdy tylko usłyszałam imię "Harry" cała zesztywniałam. Zapomniałam o występie. Poderwałam się z kanapy i pobiegłam w stronę wyjścia.
- O, hej Hazza! - krzyknęła Angela przez ramię.
-Jak się miewa moje dzieciątko? - spytał. 
-Już lepiej, choć nie chce jej się wracać do szkoły - stwierdził Niall.
- Niall! A ty własnego domu nie masz? - skarcił go zabawnie Styles - o ty niedobry.
Harry pogroził blondynowi palcem.
-Weronika! Jesteś już gotowa?
- Już od wczoraj - odgarnęłam grzywkę.
- No to marsz do samochodu.
Jechaliśmy tak londyńskimi ulicami (właściwie to korkami) do centrum BBC Radio. Chyba najdłuższa podróż w moim życiu! 
- Stresujesz się? - spytał spokojnie mój towarzysz.
-Nie, to dla mnie normalka. Przecież codziennie poznaję takie sławy jak Ed Sheeran - w tej chwili nawet mój sarkazm był na porażająco niskim poziomie.
-Wyluzuj się - Harry klepnął mnie w ramię - polubisz go.
- Ja wiem że go polubię. Tylko nie wiem, czy on polubi mnie - skuliłam się.
Rozmawiałam z chłopakiem przez resztę drogi. Nie wiem czemu, ale on działa na mnie kojąco. I czuję się aż zaszczycona, że... No nie wiem. Dobrowolnie spędzał ze mną czas? Właśnie sobie zdałam sprawę, jak szybko spełniły się moje marzenia.
Dojechaliśmy na miejsce. Kiedy samochód stanął nogi miałam jak z waty, a ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Hazza też miał niepewną minę; wiele ludzi będzie go za chwilę słuchać i ważyć każde jego słowo. Popchnął drzwi wejściowe i przytrzymał je tak, bym mogła wejść.
-Panie przodem.
Weszłam do środka. Uderzył mnie ogrom pomieszczenia. Wielki, wysoki hol z sufitem w kształcie kopuły i zwisającym z niego dużym, szklanym żyrandolem. Naprzeciwko wejścia znajdował się sekretariat, ale przypominał on bardziej hotelową recepcję. Wszędzie dookoła były przejścia do innych sal, wokół których kręcili się różni ludzie.
W powietrzu unosił się zapach gorącej czekolady. Rozejrzałam się. Po mojej lewej stronie znajdował się ogromny bufet z wszelkiego rodzaju ciastami, czekoladkami i gorącymi napojami.
-Nieźle, co? Niall zawsze rzuca się do tego stołu.
- Są za darmo? - spytałam tylko. W tym wielkim holu nasze głosy wydawały się takie ciche i oległe. Chłopak tylko kiwnął głową w odpowiedzi. Podbiegłam do stołu i zaczęłam nabierać na talerzyk wszystkie rodzaje słodyczy.
-Nieźle zgłodniałaś. - ktoś się zaśmiał. To nie był głos Harrego. Podniosłam wzrok. Przede mną stał rudy, wyskoki chłopak w białej koszulce, ciemnych jeansach i zielonych tenisówkach. Wyglądał dość zwyczajnie, ale to był... Ed Sheeran.

Rozdział z perspektywy Weroniki. Kiedy go pisałam miałam wrażenie jakby jej duch wstąpił we mnie i nie ja to pisałam lecz ona ;)  W każdym razie - widzimy się w następnym rozdziale!

2 komentarze:

keczup pisze...

Ty głupia jesteś... PRZECIEŻ KIEDYŚ NIE BYŁO PORY NA PRZYGODĘ! XD ale były Atomówki :c

Dzia pisze...

No i co z tego xd