czwartek, 11 października 2012

Rozdział 16.

Rozdział 16.Lubić, wiadomo w jakim sensie.

* z perspektywy Angeliki*
- I jak było w radiu? - spytałam. Środa po południu. Marta powinna niedługo wrócić do domu, Niall pojechał do BBC Radio 1, ale nie chciało mi się jechać.
-Wiesz, jak fajnie? - wydarła się Weronika wchodząc do mieszkania - Zjadłam chyba z tysiąc ciastek, wypiłam dwadzieścia kubków gorącej czekolady no i poznałam... Eda Sheerana! Wiesz jaki on jest miły? Cały czas mnie zaczepiał i rozmawiał, to znaczy - cały czas, gdy mógł ze mną rozmawiać, bo generalnie rozmawiał z Harrym i Howem, tym redaktorem. A ja siedziałam obok i czytałam pytania fanek. Ty nie wiesz, co one tam czasem wypisują - zaśmiała się.
- Nieźle - stwierdziłam. Przygotowałam nam obiad, więc zabrałyśmy się za jedzenie. Dziewczyna nagle ucichła.
- Co ci jest? Ed przestał ci się podobać czy co? - zażartowałam. Werka spiorunowała mnie wzrokiem.
-Nie, on jest świetny, ale... Chyba podoba mi się... Harry. - stwierdziła najciszej jak mogła.
-Co? - prawie się udławiłam. Wiem, Hazza jest słodki i w ogóle, mi też się kiedyś podobał, ale wtedy byłam tylko jego fanką. Nie znałam go osobiście.
-No... wiesz. On się mną tak zaopiekował, bo jak pierwszy raz zobaczyłam Eda byłam cała sparaliżowana. Nie ruszyłabym się z miejsca gdyby nie Harry. I potem mi wszystko pokazywał, oprowadził po studiu...
Zamilkła. Nie odzywałam się. Moja przyjaciółka właśnie wpakowała się w niezłe tarapaty. Ona nigdy mu się nie spodoba, bo Hazza nie gustuje w dziewczynach. No, to Weronika trochę sobie pocierpi. Wiem jak to jest, lubić kogoś bez wzajemności. Lubić, wiadomo w jakim sensie.
-No, musisz to po prostu przeczekać. Może ci przejdzie.
Weronika pokręciła przecząco głową. W oczach lśniły jej łzy, ale nie płakała.
- Nie wiem. - odpowiedziała słabo. Zrobiło mi się jej żal. Często mnie wkurzała i przedrzeźniała, ale to moja przyjaciółka. Nie mogę jej tak zostawić.
-Chodź, pójdziemy na lody - zaproponowałam jej wesoło. Uwielbia jeść, może to jej poprawi humor. Werka przechyliła głowę. Przekonałam ją.
-No dawaj.
Posprzątałam po obiedzie, ubrałam kurtkę i buty. Przyjaciółka powlokła się za mną. Wyszłyśmy. 
- I jak? Masz numer do Eda.
Weronika się poderwała.
- No pewnie! Myślisz, że opuściłabym taką okazję?
-No, nie wiadomo czego się po tobie spodziewać... - droczyłam się z nią. Doszłyśmy do cukierni. Przyjaciółka rzuciła tylko do mnie "kup mi to co zwykle" i zajęła stolik. Podeszłam do kasy.
- Poproszę dwa razy czekoladowy pucharek.
Nasz ulubiony deser. Dwie gałki lodów o smaku czekolady mlecznej i dwie o smaku białej, z kawałkami czekolady, polane ciepłym sosem czekoladowym, ale nie takim zwykłym. Takim, który trochę konsystencją przypominał budyń. Ale był o wiele smaczniejszy. Odebrałam zamówienia, zapłaciłam i usiadłam przy stole.
-Mmm... Pychota - stwierdziła z zadowoleniem Werka i zatarła ręce.
Zabrałyśmy się za jedzenie. 
-O, patrz! Marta idzie. - szturchnęła mnie Weronika. Spojrzałam przez okno. Faktycznie. Rzuciłyśmy się na szybę i zaczęłyśmy walić w nią pięściami. Dziewczyna na zewnątrz rozejrzała się, ale po chwili nas dostrzegła. 
-Cześć dziewczyny! A co wy tu robicie? - spytała, gdy znalazła się przy naszym stoliku.
- A, przyszłyśmy tak sobie - Werka poklepała miejsce obok siebie - tak bez przyczyny.
Chyba nie chciała opowiadać o swoim zadurzeniu publicznie. Marta się poderwała.
-Która z was pójdzie dziś ze mną na koncert?
Cholera. Na śmierć o tym zapomniałam.
Za każdym razem, gdy Marta chodzi do pracy, ja lub Weronika towarzyszymy jej. Może to ją odstresowuje, może po prostu chce zabłysnąć. Nie wiem. W każdym razie - obiecałam Weronice, że tym razem ja pójdę. Powoli uniosłam rękę w górę.
- Ja, psze pani.
-Super - Dziewczyna zaklaskała w dłonie, po czym odgarnęła włosy do tyłu - No wiesz, ja jestem tak ważną osobą, że muszę chodzić z obstawą.
Parsknęłam śmiechem.
Wróciłyśmy się do domu. Marta rzuciła plecak na ziemię i pobiegła się przebrać do swojego pokoju. Ja wzięłam swój tornister, do którego zapakowałam swoje zeszyty, ale i Weroniki. Marta szybko pojawiła się w salonie z powrotem.
-Ej, po co ci ten plecak? - spytała ze zdziwieniem.
-No, skoro będę tam siedzieć przez półtora godziny, to chociaż odrobię zaległe lekcje, co?
-Jak chcesz - wydęła wargi - Idziemy.
Zaszłyśmy do restauracji. Zawsze czułam się tu, jakbym siedziała w jakimś podziemiu; na oknach wisiały ciężkie zasłony, wszystko miało kolor purpurowy, lampy ustawione były tak, że panował tu półmrok, choć było na tyle jasno, że można było czytać. Przy jednej ze ścian stała scena. Marta poszła za jej kulisy, a ja usiadłam, wypakowałam książki i zabrałam za naukę.

Nie krytykujcie mnie, wiem, że rozdział jest badziewny ;/ Ale to tylko taki wstęp ;) Teraz będę dodawać kolejne części trochę rzadziej, bo nie mogę wchodzić w tygodniu na kompa x_x ale, jak sami widzicie, teraz udało mi się jakoś do niego dostać xd Widzimy się niedługo!

Brak komentarzy: