poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 20.

Rozdział 20. Musimy się spakować.  

Obudziłam się rano czując, że przeżyłam najlepszą noc mojego życia. Leżałam przytulona do Nialla, ubrana tylko w jego bokserki (do teraz nie wiem, jak one się na mnie znalazły). Twarz wtulałam w ciepły tors chłopaka, wsłuchałam się w miarowe bicie jego serca. Obejmował mnie ramieniem i muskał delikatnie palcami moje gołe plecy. Nie podnosząc głowy przeniosłam wzrok na zegarek. 10.53. Dzisiaj jest sobota... O 18.00 mamy lot do Polski! A ja jeszcze nie spakowana!
Ale z drugiej strony tu jest tak wygodnie... Żal mi było wstawać, ale powoli wygramoliłam się z łóżka. Wczoraj zapomniałam też, że miałam pomóc Niallowi spakować ciuchy. Udsunęłam dzwi jego szafy. Nie potrafiłam w to uwierzyć, ale była większa niż moja! Przejrzałam szybko półki. Przede mną znajdowały się równo poukładane koszulki. Trochę głupio mi się zrobiło że stałam tak w samej bieliźnie, w dodatku męskiej, więc założyła, jeden z jego T-shirtów. Wyglądałam jakbym ubrała ciuchy mojego taty. No trudno.
Na dnie szafy znalazłam obszerną walizkę. Wyciągnęłam ją na zewnątrz.
- Co robisz, Angie? - odezwał się zaspanym głosem Niall. Z trudem powstrzymałam chęć odwrócenia się i rzucenia się na niego z meganamiętnym pocałunkiem. Brzmiał tak seksownie! I w dodatku nazwał mnie Angie, a ja uwielbiam jak tak się do mnie mówi.
- Ee... - na chwilę straciłam wenę - No miałam cię spakować, tak? - odzyskałam umysł. Odwróciłam się i podeszłam do łóżka. Niall podniósł się, złapał mnie w biodrach i przysunął do siebie.
- Możemy zrobić to później - zamruczał. Nasze nosy w tej chwili się stykały. 
- Wiesz, że wyglądasz bardzo seksownie? - zaczął mnie kusić. Negocjacje z nim były po prostu niemożliwe.
-No dobrze - pocałował mnie wyraźnie zadowolony z siebie. Położyłam się obok niego, a on oparł głowę o moje piersi. Włożyłam nos w jego włosy. Jejku, jak ten chłopak słodko pachnie! Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, trochę rozmawialiśmy.
- No dobra, przyjemności przyjemnościami... - zaczęłam się podnosić. Niall spojrzał na mnie z miną zbitego szczeniaczka. Tym razem nie dałam się złamać.
- Musimy się spakować.
W końcu uległ. Wstałam i ponownie zajrzałam do jego szafy. Złapałam się w biodrach i rozejrzałam. Zaczęłam wybierać ciuchy. Jakiś czas później łaskawie dołączył do mnie Niall.
- Dziewczyno! Co ty mi tu spakowałaś? Same najstarsze ubrania!
-Aha, czyli wolisz pływać w jeziorze w koszulce za trzy stówy? - rzuciłam wyciągając kolejne części garderoby. Nie odpowiedział, co znaczy że nie ma zamiaru się w tej sprawie sprzeczać. Wie, że mam rację (i dobrze).
Po spakowaniu się (co przychodziło nam z trudem, bo Irlandczyk za każdym razem jak nie mogłam dosięgnąć jakiejś półki podnosił mnie, ale już nie chciał opuścić), zjedzeniu śniadania (choć w sumie dochodziła już godzina pierwsza, więc był to tak jakby lunch) wróciłam do domu by sama przygotować się na wyjazd.
- Hejo! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania. Odpowiedziała mi głośne kroki.
-Gdzie ty się szlajasz kobieto? - zaskoczyła mnie Weronika. Odwróciłam się na pięcie.
- Pakowałam Nialla. - zrobiłam niewinną minę.
- Uhm, przez całą noc? Chyba pakowałaś mu się do majtek. - z cwaniackim uśmieszkiem założyła ręce na piersiach. Cała się zarumieniłam.
-Wcale że nie - mruknęłam wybiegając z pokoju. 
- Aha, coś czuję że zgadłam - podreptała za mną do mojej sypialni. Pakując się opowiedziałam jej cały wczorajszy wieczór, i pomimo że jest moją najlepszą przyjaciółką dosyć niezręcznie było opowiadać o takich sprawach. No ale jakoś mi się udało.
-Ouu... Fajnie. A spakowałaś go w końcu?
- No przecież mówię że tak. - klepnęłam ją - A ty się spakowałaś?
Cisza. Weronika machnęła ręką.
- Ja mam czas. 
Pewnie znowu zrobi to na ostatnią chwilę. Ale nie przekonam jej. Po spakowaniu rzeczy zdążyłam się jeszcze wykąpać. O czwartej cała nasza trójka wyruszyła na lotnisko.
Spotkałyśmy tam cały zespół. Pierwszy zauważył nas Harry.
- Hej, laski! Która siedzi obok mnie? - otworzył ramiona tak, jakby chciał nas przytulić. Żadna z nas się nie odezwała.
- Skoro nie możecie się zdecydować to sam wybiorę - ciągnął - ja chcę usiąść obok... Angeli i Werki.
Spojrzał na naszą dwójkę z uroczym uśmieszkiem, który zmienił się w złowieszczy wyraz.
- Buahahahaha, nie dam wam spokoju - zatarł ręce. Szybko przeszliśmy wszystkie odprawy (wraz z rozdawaniem autografów szczęśliwym fankom, które znalazły się w odpowiednim miejscu i czasie by spotkać swoich idoli) i trafiliśmy do strefy bezcłowej. Jejku, jak ja uwielbiam te sklepy! Razem z Harrym i Louisem pobiegliśmy szukać jakiś słodyczy na drogę, a Marta i Zayn weszli do sklepu z pefrumami a Weronika krążyła wszędzie bez bliżej określonego celu rozglądając się po półkach. Nakupowaliśmy sobie mnóstwo M&M'sów, żelków i tego typu łakoci. Byłam taka szczęśliwa! Czekaliśmy na nasz samolot jeszcze jakieś pól godziny. Gdy w końcu weszliśmy na pokład zaczęliśmy zajmować nasze miejsca -  ja obok Harrego i Weroniki, obok nas Liam, Marta i Niall, a przede mną Marta (potem się pozamieniali, bo Liamowi było głupio że Marta siedzi sama). Samolot zaczął kołować.
- Ojej - jęknęłam.
- Co się dzieje? - spytał Hazza.
-Zapomniałam...- patrzyłam się przed siebie.
- Zapomniałaś że co? Wysłów się wreszcie. - domagał się.
- Zapomniałam... Że nienawidzę latać samolotem.

Brawo! Dwudziesty rozdział! Dzięki za motywację, Licorece -.- "masz trzy dni...." Ale dzięki anyway ;) chciałam nawiązać do rozdziału 19 - wiecie jak trudno pisze się zboczone scenki ze samym sobą w roli głównej? :D 

1 komentarz:

Ronnie pisze...

"Pakowałaś mu się do majtek", hahahaha, padłam! :D