czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 31.

Rozdział 31.To co się stało?

Nie. 
To nie prawda.
To się nie wydarzyło.
Oparłam czoło na dłoniach i wybuchnęłam głośnym płaczem, ale szum deszczu skutecznie mnie zagłuszał. Odchyliłam się do tyłu. Sosna, pod którą siedziałam przepuszczała pojedyncze krople spływały mi na twarz. Sięgnęłam po leżącą obok gitarę i oparłam się o nią, jednak moje dłonie drżały tak mocno, że nie byłam w stanie chwycić za struny. 

         *Chwilę wcześniej*

-No, co się stało? - spytałam nieco przestraszona. - A tak poza tym, to z kim rozmawiam?
- To ja, Bridgit. Z pracy Marty. - usłyszałam w odpowiedzi.
-A, tak. To co się stało?
-Ross nie żyje.
W tym momencie poczułam przeraźliwie mocne szarpnięcie w brzuchu. Co?
-Miał wypadek, jechał po pijaku i wjechał w drzewo. Nie zdążyli go uratować...
Więcej nie słyszałam. Komórka stała się nagle potwornie ciężka. Odsunęłam aparat od twarzy. Nie mogłam nabrać powietrza. To moja wina.
-To moja wina - powiedziałam na głos, który oczywiście złamał się w połowie zdania. Pojedyncza łza popłynęła mi po policzku. Po niej kolejna. Ruszyłam biegiem w kierunku domku, próbując zasłonić twarz rękawem. Wpadłam do środka. I gdzie teraz iść? Chłopcy zaraz wrócą, nie mam ochoty z nimi gadać. Nie wiem czemu, zabrałam z kąta gitarę Nialla i wyskoczyłam przez tylne okno. W samą porę, bo do pokoju ktoś właśnie wchodził. Odeszłam kawałek by nie było widać mnie z mojego domku i usiadłam pod jedną z większych sosen. I tak wracamy do punktu wyjścia. Wiem. Ross zginął przeze mnie. On przecież nigdy nie pił, a co dopiero jazda po alkoholu! Siedziałam tak trochę czasu, jednak deszcz nie ustawał. Wręcz przeciwnie - padało coraz bardziej intensywnie. W oddali słyszałam panią Kasię wołającą naszą grupę na zbiórkę. 
-Będziemy oglądać film! - ktoś krzyknął. Jeszcze tego brakowało. Wzięłam głęboki oddech i wzięłam gitarę. Ktoś nauczył mnie kiedyś grać Forever Young, jednak wychodziło mi to tak koślawo, że nikomu się nie przyznawałam. Ale co mam do roboty? 
 Let's dance in style, let's dance for a while
Heaven can wait we're only watching the skies...
Nie, nie mam siły śpiewać. Jeszcze jedna łza popłynęła po policzku. Straciłam już rachubę czasu, ale zdaje mi się że wszyscy poszli już na zbiórkę. 
-Angela?!
No prawie wszyscy. Z daleka widziałam Louisa biegnącego w moją stronę. Powoli podniosłam głowę mrużąc oczy. Chłopak jedną ręką machał do mnie, a drugą osłaniał się przed deszczem.
-Co tu robisz? Mieliśmy zbiórkę, ale ja i Niall poszliśmy cię szukać. 
Podniosłam głowę na dźwięk tego imienia.
-Gdzie on jest? - przetarłam oczy dłonią.
-Poszedł w drugą stronę. Rozdzieliliśmy się żeby szybciej poszło. Ale teraz mów - co się stało?
Zamknęłam oczy. 
-Ross nie żyje. A ja wiem że przeze mnie. 
-Co? Dlaczego? - spytał Lou siadając obok.
-Bo...On nigdy nie pił. A co dopiero jazda po alkoholu! 
Tommo objął mnie ramieniem.
-To nie jest twoja wina - popatrzył na mnie, czekając na odpowiedź; nie otrzymał jej, więc kontynuował - To nie twoja wina, że zakochałaś się w kimś innym. I wiesz co? Dobrze że teraz płaczesz. To znaczy, że masz uczucia, ale - zamilkł na moment - pamiętaj, że on dokonał wyboru. On poszedł pić, wsiadł potem do samochodu i zginął...
Lou mówił to tak prosto. Jakby taka śmierć była czymś normalnym. 
Miał rację.
Siedzieliśmy pod drzewem jakiś czas, ale w końcu stwierdziliśmy, że czas wracać; po drodze spotkaliśmy Nialla.
-Znalazłaś się...Co się stało? - Irlandczyk zobaczył moje zaczerwienione oczy, jednak Louis pokręcił głową. Nie chcę tłumaczyć całej tej sytuacji jeszcze raz. Jestem wdzięczna Lou, że to on mnie znalazł. Dobrze było słuchać jego słów, znaleźć oparcie. Nie w chłopaku. W przyjacielu.
A jaki puścili nam film? Nietykalni. Ironia. Opowieść o bogatym niepełnosprawnym i facecie, który ma życie za nic, ale postanowił pracować jako opiekun tego pierwszego. Mimowolnie zostają przyjaciółmi i spełniają swoje marzenia. Jeden poznaje życie w luksusie i człowieka, któremu można zaufać, a drugi wraca do swoich pasji, porzuca nudną maskę inwalidy. Siedziałam tak w kącie i rozmyślałam sobie. Życie jest brutalne.

Dobra, nie wiem czemu znowu piszę krótkie rozdziały -.- ale to cena, jaką płacicie za szybką "dostawę" ;> Rozdział smętny, ale chciałam napisać coś w tym stylu. Takie...zamyślenie? Kurczę, dodałabym kilka moich filozoficznych tekstów, ale nie sądzę że jest tu dla nich miejsce i że ktoś chciałby ich słuchać :|
btw. Co dostaliście na Mikołajki?

wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 30.

Rozdział 30.Wyskakiwać z łóżek!

I hopped aut of bed
Turned my swag on
Took a look in the mirror
Said wassup, wassup, wassup, yeah...
Obudziłam się rano z tą piosenką w głowie. Jejku, Niall tak ładnie pachnie... Nie chce mi się otwierać oczu. Wszyscy w domku też jeszcze spali, bo całą siła destrukcyjna drzemiąca w niektórych osobach została wyczerpana wczoraj wieczorem. Wyciągnęłam rękę w stronę szafki nocnej, sięgając po telefon. Przy okazji zrzuciłam butelkę wody na ziemię, ale...Mam! Ok, teraz trzeba otworzyć oczy i spojrzeć na ekran komórki. Uh, powieki są...takie ciężkie...Musiałam pomóc sobie palcami.  Otworzyłam oczy...Ah, ale jasno. Która godzina...8.45...
Co?! Wyskoczyłam z łózka i czym prędzej zbiegłam do łazienki. Muszę przyznać, że normalnie siedzę tam z pół godziny, ale w tych ekstremalnych okolicznościach czesanie, mycie zębów itp. zajęło mi 5 minut.  Wbiegłam po schodach z powrotem na górę i...wpadłam prosto w ramiona Nialla. 
-Wow, gdzie się spieszysz? - dał mi buziaka w czoło, poprawił kosmyk włosów i uśmiechnął siś.
- Mamy śniadanie na 9.00! - powiedziałam, budząc tym Martę.
-A która jest godzina? - spytał chłopak patrząc na telefon - Ósma pięćdziesiąt dwie. Jeszcze zdążymy.
Horan wzruszył ramionami i zdjął koszulkę od piżamy, po czym pochylił się i zaczął szukać jakiegoś T-shirtu. Patrzyłam się na niego otępiała. Ubrał się i popatrzył na mnie.
- A ty się nie wybierasz na śniadanie?
Spojrzałam na siebie. Nie uśmiechało mi się iść w piżamie. Podeszłam do szafki i pogrzebałam w niej ręką. Niall potrzedł do mnie od tyłu, odchylił rękaw koszulki i całował moje ramię. Powoli. Delikatnie. No i jak ja miałam się ubrać? 
-Niall...przestań. - mimowolnie się uśmiechałam. Chłopak odsunął głowę.
-Albo nie... - stwierdziłam. Tym razem oparł się czołem o mnie. 
-Ej! Co wy tam robicie? - usłyszałam głos naszej opiekunki, pani Kasi. Ale nie mówiła do nas.
-Chłopaki! Wyskakiwać z łóżek! Tam na górze też! 
Ubrałam się i wyszłam na zewnątrz. Harry wybiegł tuż za mną, a Horan zamknął za nami drzwi. Odwróciłam się w stronę domku. Marta chodziła już w miarę ogarnięta, ale Weronika chyba jeszcze spała. Co ja mówię - na pewno jeszcze spała! Żeby ją rano z łóżka wyciągnąć potrzeba  czterech koni i dziesięciu dźwigów. Sama z siebie nie wstanie. 
                                                            ****************************
Zjedliśmy śniadanie i pobiegliśmy na pierwsze zajęcia. Siatkówka. Fajnie. Mieliśmy je łączone z chłopakami z moją starą klasą.  Wybraliśmy składy. Podzieliliśmy się na cztery drużyny, a że mieliśmy do dyspozycji dwa boiska, gra toczyła się cały czas, ale tylko przy jednej mógł być sędzia, więc... No, było trochę niedomówień...
-Zamknij się niedorozwinięty płodzie małpy zrobionym w dresach adidasa! 
-Odpierdol się nieumyty murzynie z dżungli! 
-Zamknąć się zasrane...zasrańce!
-Cycki se usmaż!
Nawet Zayn się czegoś nauczył. Chodził tylko w kółko i powtarzał "cycki, cycki, cycki!'. Oczywiście po tym, jak wytłumaczyłam mu znaczenie tego słowa. Po skończonych zajęciach wszyscy się przepraszali za wyzwiska i wysypywali piasek ze spodni. 
-Co teraz mamy? - spytał Mateusz.
-E... Chyba rowery. - powiedziała Ola.
-O nie! - wykrzyknęli wszyscy chórem. Rowery. Najgorsze zajęcia jakie mogą tu być. Jedziemy starymi, zniszczonymi gruchotami do centrum Radkowa. A wygląda ono tak: ratusz w samym środku miasteczka, dookoła kilka bloków, jeden sklep i jakaś boczna ulica, która prowadzi do szkoły. Ogólnie - strasznie brzydko. I tyłki bolą od jazdy po nierównej drodze. Ze spuszczonymi głowami wracaliśmy do domków, ale nagle coś mokrego kapnęło mi na kark. Potem na rękę. I jeszcze raz. Rozpadało się. Odwróciłam głowę zadowolona, ale wpadł na mnie Marcin.
-O, sorki! - odwrócił się i pobiegł - Nie mamy rowerów!
Pokręciłam głową ze śmiechem.
Wróciłam do domku i  zamknęłam za sobą drzwi.
*I-I-I wanna give you one last option...*
Fajnie, ktoś dzwoni.
-Halo? - spytałam. Nieznany numer.
-Angela? Słuchaj, stało się coś strasznego.

AGRH! Spieszyłam się, więc nie wyszło trochę jak trzeba. Chciałam, żeby 30. rozdział wyszedł jakoś fajnie, ale że niektórzy mnie pospieszali musiałam kończyć >.<
DO ZOBACZENIA!
P.S. Ronnie, kiedy coś dodasz? xd

piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 29.

Rozdział 29.Chce ci się spać?

-Co oglądacie? - weszłam do pokoju.
-Seksmisję! Goły pan! Goła pani! Goły pan! Goła pani! - poderwała się Weronika. Harry złapał mnie za nadgarstek i posadził na łóżku.
-Gada tak od początku filmu. - szepnął na ucho śmiejąc się, ale Werka dodała:
- A właśnie - miałam się was zapytać. Dlaczego jak wróciłam kołdra na moim łóżku była rozwalona? Czyżby pojawili się tu...Goły pan i goła pani?!
Dziewczyna rzuciła się na łóżko turlając i rzucając na wszystkie strony, śmiejąc jak nienormalna.
-Hmm... Stwierdzam za dużo cukru - powiedział Louis, po czym zabrał z szafki Weroniki paczkę żelków.
-Ej! Marta już mi wyżarła ciastka! - Wera rzuciła się na chłopaka starając wyszarpać słodycze, jednak po chwili podniosła się mówiąc:
-Nie mam siły - machnęła ręką parę razy w powietrzu. Liam podkręcił dźwięk w filmie. 
-Przepraszam, możecie być troszkę ciszej, wy... zboczeńcy? Nie mogłem znaleźć określenia. - Payne podrapał się po głowie.
-Tak, bo to my jesteśmy zboczeńcami... - zastanowił się Lou wcinając żelki jeden za drugim.
No i tak minęła nam reszta wieczora - wygłupiając się, okazjonalnie oglądając film. Co jakiś czas tylko odwiedzał nas któryś z nauczycieli, by nas uciszyć. No i o 2.00 (czy jakoś tak) każdy z nas poszedł do swojego łóżka. To znaczy - Harrego trzeba było nieść, bo jak zwykle zasnął, a po tym trafił do łóżka Louisa. Lou przytulił się do Hazzy, zarzucił na nich kołdrę i tak sobie spali. Liam zszedł zadowolony, a Zayn i Ola, którzy znaleźli wspólny język nawijali jeszcze pół nocy. Czyli prawie do rana. Marta i Weronika były zmęczone przeżyciami dzisiejszego dnia, więc padły jak zabite. A ja? Ja padłam na twarz. Ale na łóżko. Niall obok mnie. Przysunął się do mnie, objął ramieniem i szepnął na ucho:
-Chce ci się spać?
W tym momencie uszło ze mnie całe powietrze. Czego on jeszcze ode mnie chce?
- A jak myślisz? - spojrzałam na niego. Nie miałam już siły na sarkazm.
-To się cieszę - uśmiechnął się, złapał moją rękę i poderwał w górę. Macie tak czasem, gdy ktoś wyrwie was ze stanu zasypiania? Przekonałam się po raz kolejny, że nie jest to zbyt przyjemne.
-Jejku, gdzie idziemy? - przetarłam oczy.
-Chcę ci coś pokazać. - Horan porwał gitarę stojącą w kącie, zbiegł po schodach i wyskoczył przez okno. Zakryłam usta ręką, ale chłopak podniósł głowę.
-Idziesz?
-A mam jakiś wybór?
Wyszłam powoli przez okno. Niall pomógł mi zejść, po czym złapał mnie za rękę.
-Gdzie idziemy? - spytałam.
-Zobaczysz.
Przeszliśmy obok pracowni plastycznej i usiedliśmy okrakiem na murku oddzielającym wodę od gruntu. Moja stopa wisiała parę centymetrów nad powierzchnią zalewu, a Irlandczyk moczył w nim końcówkę swojego trampka. Oparł gitarę na nodze.
-Musisz tego posłuchać. - po tych słowach odchrząknął i zaczął śpiewać, grając na instrumencie.


 Do you remember summer ‘09?
Wanna go back there every night,
Just can’t lie, was the best time of my life,
Lying on the beach as the sun blew out,
Playing this guitar by the fire too loud,
Oh my, my, they could never shut us down
I used to think that I was better alone,
Why did I ever wanna let you go?
Under the moonlight as we stared at the sea...

I tu Niall się zatrzymał, drapiąc po głowie.
-Hmmm... Może The words you whispered I will always believe? - podpowiedziałam.
-Tak!                               ...Under the moonlight as we stared at the sea
The words you whispered I will always believe

I want you to rock me, rock me, rock me, yeah
Gdy załapałam piosenkę, śpiewałam z nim. Dziwne, że żaden nauczyciel nas nie nakrył. Myśleliśmy nad zwrotkami, a gdy w końcu większość piosenki mieliśmy ogarniętą, spytałam:
-Jak ją nazwiesz?
-Rock me. Jest świetna, nie? Dzięki że mi pomogłaś. - uśmiechnął się.
-Nie ma spraa... - chciałam odpowiedzieć, ale zmęczenie było silniejsze. Potężnie ziewnęłam i oparłam się o ramię chłopaka z zamkniętymi oczami. Niall wyjął z kieszeni telefon.
-Dobra, nie będę cię tu męczył tyle czasu. Chodź.
Wróciliśmy sobie po cichu do łóżka. Na szczęście wszyscy spali, więc nikt nie zauważył naszej małej ucieczki. Wskoczyłam pod kołdrę i wtuliłam się w mojego chłopaka.
-Ładnie pachniesz. - powiedziałam.
-Ja też cię kocham. Śpij.

Hej! Dobra, wiem co sobie myślicie - zajebiście krótki rozdział. Ale chciałam zacząć nowy dzień od nowego rozdziału. Ostatnio szybko mi idzie pisanie c: mam wenę! Przy czytaniu tej części polecam <piosenka>. DO ZOBACZENIA :D chociaż wiem, że niedużo osób to czyta xd. 



środa, 28 listopada 2012

Rozdział 28.

Rozdział 28. Chyba jest chora.

*Z perspektywy Marty*
Weszłam do domku. Kurczę... Czemu tu wszędzie jest tak zimno? Potarłam sowie dłońmi ramiona i skierowałam w stronę schodów. Stawiając stopę na pierwszym stopniu usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Chwilę później Liam wszedł do środka. 
-Liam? Nie zostałeś na ognisku? - spytałam.
-E... Nie. Nie rozumiem piosenek i... Nudno by mi było bez ciebie. - wbił wzrok i podłogę.
-Serio? - uśmiechnęłam się w duchu - No to chodź na górę. 
Machnęłam ręką zachęcająco. Chłopak z uśmiechem wspiął się ze mną po chodach. Usiedliśmy w moim pokoju, ja na swoim łóżku, on na Weroniki.
-Podoba ci się tu? - spytałam. częstując go ciastkami stojącymi na szafce. Należały do Werki, ale kogo to obchodzi.
-No pewnie! Jest ładnie, ludzie są uprzejmi, jedzenie... - nie skończył.
-Taa, żarcie w tej stołówce to masakra. Ale jest sklepik! - stwierdziłam - Zaczekaj chwilę.
Wstałam i poszłam do pokoju obok, wziąć z półki Angeliki DVD. Zawsze bierze je na wycieczki w razie brzydkiej pogody albo nudy wieczorami. Chociaż ona się nigdy nie nudzi. Postawiłam urządzenie na szafce nocnej.
-Oglądamy film? Nie chce mi się wracać na ognisko.
-Tak, ale... najpierw... - powiedział, po czym zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Gdy muskaliśmy się już ustami, zatrzymał się. No, Liam! Dawaj! Zamknęłam oczy i przycisnęłam do niego moje usta, rozpływając się w rozkoszy. On był taki delikatny, musiałam... Go trochę rozruszać. Uklęknęłam na łóżku i czym prędzej zaczęłam rozpinać swoją bluzę, potem spodnie.
- Nie jest ci za zimno? - wydyszał, gdy oderwałam się od niego na chwilę by zdjąć koszulkę.
-Ogrzejesz mnie - wróciłam do całowania. Siedziałam w samej bieliźnie i rozbierałam go. Gdy zdjął koszulkę przywarł do mnie swoim torsem i położył na łóżku Powoli sięgałam do jego spodni; wyczułam penisa chłopaka przez majtki. Prawą ręką próbowałam zdjąć swoje.
-Halo? Jesteście?
Chyba większego szoku nie przeżyłam w całym swoim życiu. Louis przyszedł! Liam szybko założył swoje spodnie, zarzucił koszulkę a ja wpadłam pod kołdrę. Kilka głośnych kroków.
-Co tu robicie? Po- Lou wszedł do pokoju. Uchyliłam oko udając że właśnie zasypiam. Payne siedział na łóżku obok.
-Marta idzie spać, chyba jest chora. - Liam cały się zaczerwienił.
-Ahaa, okej - chłopak uśmiechnął się kiwając głową - Chciałem tylko sprawdzić co robicie no i... to tyle.
Jejku. Myślałam że się zagotuję pod tą kołdrą. Ze stresu. Gdy Lou wyszedł z pokoju sięgnęłam po ciuchy rzucone na ziemię. Szybko się ubrałam.
-Wracamy się jeszcze na ognisko? - spytałam.
-Nie, nie mam ochoty - stwierdził Liam włączając DVD. Resztę wieczora oglądaliśmy Simpsonów i rozmawialiśmy. Nic więcej.
 *Z perspektywy Angeliki*
Brr! Robiło się coraz zimniej, jednak atmosfera ogniska nie opadła; wręcz przeciwnie. Instruktorzy opowiadali nam teraz straszne, typowe dla ognisk historie. Muzyka już ucichła, wszyscy (nawet Marcin, co było dziwne) słuchali w ciszy słów pana Adama. Po jakimś czasie trzęsłam się już nie tylko z zimna, ale też ze strachu.
-Co ci jest? - spytał Niall, zarzucając na mnie swoją bluzę.
-Zimno - ledwo przeszło mi przez gardło. Chłopak uśmiechnął się cwaniacko.
-Boisz się - ukazał swoje białe ząbki. Uderzyłam go w ramię.
- Wcale nie! - powiedziałam dwa razy głośniej niż zamierzałam. Wszyscy spojrzeli na moment na mnie.
-Ale nie chcę by duch tej dziewczynki zaatakował mnie w nocy - dodałam mu półgłosem na ucho. Objął mnie ramieniem, pocaławał w skroń.
-Ja cię obronię. Zaufaj mi. - od tego czasu głaskał moje ramię i przyciskał mocniej w straszniejszych chwilach. I tak upłynął nam cały wieczór.
Wracaliśmy się po ciemku do domków. Matko, jaka byłam przerażona, gdy nagle zza drzewa wyskoczył Marcin w masce kościotrupa. Resztę drogi przeszłam jak paralityk. Zapomniałam nawet... Marta i Liam! Siedzieli w domu sami gdzieś ze 2 godziny, może więcej... Ha, ciekawe co tam robili... 
Weszłam do drewnianego budynku i rzuciłam się w stronę chodów. Wbiegłam na górę, rozejrzałam się i ujrzałam parę... oglądającą fim. Wow. Oni są nie do zrozumienia. No ale dobrze - jak nie chcieli robić nic specjalnego, niech nie robią. Wzięłam z mojej półki kosmetyczkę, piżamę i ręcznik po czym skierowałam się do łazienki. Niall stał przed jej drzwiami.
-Suwaj się, idę się myć. - odepchnęłam go delikatnie, lecz on się nie ruszył.
-Idę z tobą- uśmiechnął się. Wzruszyłam ramionami i weszłam do pomieszczenia. Niall zamknął za sobą drzwi. Rzuciłam rzeczy na półkę, wyjęłam z kosmetyczki pastę i szczoteczkę i wzięłam się za mycie zębów. Horan stał za mną jak słup soli.
-Ale nie myjesz się? - spytał wyraźnie zawiedziony. Oblizałam usta i uśmiechnęłam się wrednie patrząc w lustro. 
-Zaczekam aż wyjdziesz - po czym włożyłam szczoteczkę do ust. Irlandczyk uznał to za żart i zaczął się rozbierać. Wszedł do kabiny, wykąpał się, a wychodząc powiedział tylko:
-Będę czekać w łóżku.
-Umyj tylko zęby - dałam mu buziaka i zamknęłam za nim drzwi.
Czekał na mnie dość długo; wchodząc do łazienki tracę poczucie czasu. Po kąpieli (czyli jakoś tak po godzince) pobiegłam po schodach. Nie sądziłam, że zastanę wszystkich śpiących, ale też nie spodziewałam się takiego burdelu! Żelki latały między pokojami, po ziemi walały się paczki chipsów i ubrania Marty (tylko ona jest zdolna do takich rzeczy) a na samej górze, niczym wisienka na torcie królowali Weronika, Ola, Marta, Harry, Zayn, Niall, Louis i  Liam. I że oni się zmieścili w takim malutkim pokoiku?

Jeej mamy rozdział :D Ten mi się podoba, bo MIAŁAM WENĘ xd nie no, serio - natchnęło mnie ;> Mam nadzieję że you'll like it c; Jak tak, to do zobaczenia niedługo ;]

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 27

Rozdział 27.To nie jest taki zły pomysł

Brr! Pomimo tego, że było ciepło, trzęsłam się z zimna. Szliśmy (tym razem w komplecie) na kolację.  Droga prowadząca nas do głównego budynku szła przez długi, szeroki most, a tuż pod nim spokojnie płynęła woda zalewu. Właśnie stawiałam pierwszy krok, gdy coś nagle podcięło mi nogi, a nim się obejrzałam, pode mną nie znajdował się już grunt tylko woda. Woda!
-Ah! Puść mnie! - krzyczałam.
- Chcesz żebym cię puścił? - Niall widać bardzo dobrze się bawił trzymając mnie nad wodą.
-Tak! Znaczy nie! Odłóż mnie na ziemię proszę! - próbowałam dosięgnąć go ręką, ale wyprostował ramiona tak, że machałam dłońmi w powietrzu. W końcu zlitował się nade mną i postawił obok siebie.
-O ty niedobry - wysyczałam uderzając go otwartą dłonią w tył głowy. 
-Ej, ile jeszcze czasu do kolacji? - spytał, śmiejąc się.
-Y... No z pół godziny będzie. - Harry spojrzał na zegarek.
-O! To możemy się przejść wzdłuż zalewu! To znaczy, nie robi to w sumie żadnej różnicy, ale... Dobra to było bez sensu - Ola zaczęła, ale nie skończyła swojej wypowiedzi. Weronika się zaśmiała. 
-Ale to nie jest taki zły pomysł! Chodźcie!
Skręciliśmy w prawo, spacerując wolno brzegiem zbiornika. To znaczy - reszta szła wolno, a ja jak najszybciej chciałam się zemścić na Niallu. Stanęłam bliżej niego i... popchnęłam w stronę wody. Akurat stawiał krok, więc nie mógł się zatrzymać i wpadł po kostki do jeziorka. Już myślałam że zwyciężyłam, ale Zayn stanął w obronie Irladndzkiego kolegi i też wrzucił mnie do wody.
-Fajnie, znowu się chlapie... - ale nie skończyłam, bo Lou wbiegł do wody ochlapując wszystkich dookoła. Miałam już dość wody na dziś, więc czym prędzej wybiegłam na brzeg. Na szczęście nie byłam jeszcze na tyle mokra, by musieć się przebierać. Odwróciłam się za siebie; Martę też wciągnęli, ale Liam chciał być bohaterem i wziął ją na ręce by nie zmokła. Jak słodko! Zdecydowałam usiąść na huśtawce. Byłam już tak zmęczona po tych kajakach! Zaczekałam przyglądając się wygłupiającej się grupie. Jejku... Banda idiotów. Haha, to co oni krzyczeli, wyrwane z kontekstu mogło dziwnie zabrzmieć. Przeczesałam ręką włosy. Fajnie że ich ze sobą wzięłam. 
W końcu nadszedł czas kolacji. 
- Ej, co potem robimy? - Ola mnie szturchnęła.
-  Em... Nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
- Ognisko - wtrącił się Louis. Ola zatarła ręce.
- Fajnie! - wykrzyknął Harry, zwracając tym uwagę ludzi w stołówce. Schował się zawstydzony za Lou, przytulając się do niego twarzą. Po kolacji pospacerowałam sobie jeszcze chwilę z Niallem. Zrobiliśmy duże koło wokół ośrodka nie wchodząc do domku, czego niestety miałam potem pożałować. Gdy nadeszła 19.30 znaleźliśmy się na placu zbiórki i co mnie zdziwiło - reszta już tam była. Wszyscy czekali tylko na nas i kilku chłopaków (Marcin, Mateusz). 
- Ej, gołąbeczki! Już na zbiórkę! - wykrzyknął któryś z instruktorów. Podbiegliśmy do wszystkich. Kiedy znaleźli się spóźnialscy, udaliśmy się w miejsce ogniska;  siedzieliśmy na małej polance obok zalewu, otoczonej drzewami. Wszyscy zajęli miejsca na długich zciętych drzewach ułożonych w koło dookoła ognia. Niall objął mnie ramieniem i przysunął swoją twarz do mojej, chcąc mi coś powiedzieć, ale gdy już miał się odezwać, ktoś krzyknął:
-Ej, Irlandia! Umiesz grać na gitarze?
Hehe, instruktorowi od kajaków, panu Adamowi, bardzo zapadło w pamięć że jest Irlandczykiem. Horan spojrzał na niego.
-Ta, no umiem - wzruszył ramionami.
-Wiesz co? Bardziej zaszpanujesz dziewczynie grając jakieś piosenki, a nie całując się z nią po ciemku. - prychnął w odpowiedzi, przynosząc mu gitarę. Niall wziął ją do ręki, szarpnął struny  i zaczął stroić instrument.
-Pff nawet nie nastroił - mrunkął pod nosem.
-Słyszałem!
Zaśmiałam się. Nauczyciele zaczęli rozdawać kiełbasy i chleb na ognisko.
-Weeerkaaa?- zaczęłam leniwie, starając się przekrzyczeć niektórych nierozgarniętych uczniów.
-Coooo?- spytała.
-Uuupieecz mi chleb dziewczynko.
-No to dawaj kromkę. - wyciągnęła rękę. Sięgnęłam do stolika z jedzeniem i herbatą i podałam przyjaciółce pieczywo.
-Co śpiewamy? - krzyknął Niall.
-Tylko nie One Direction! - krzyczał Marcin chcąc zaszpanować kolegom. Ale się wygłupił. Jak zawsze.
- Pomimo że nasz Ahmedzik (Ahmed to ksywa Marcina, bo wygląda jak Arab) jest głupi... - zaczęłam, a Marcin zrobił dziwną minę - to ma rację.
Chłopak zaczął wykonywać dziwne ruchy rękoma, które uznałam za oznakę szczęścia. Inni chłopcy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Ci z Wielkiej Brytanii też.
-No co? Tego się możemy nasłuchać w radiu i wszędzie. A na ognisku trzeba zaśpiewać coś innego.
-Ale... ja nie znam żadnych polskich piosenek - zaoponował Niall, ale w naszym kierunku szedł pan instruktor z jakimiś kartkami w ręku.
-Masz. tu są chwyty.
-No, czyli śpiewamy? - zatarł ręce Zayn. Horan grał wszystko po kolei, nie wiedział nawet co. A były to takie stare hity typu Czarne oczy albo Sokoły. Liam, Lou, i Zayn rozglądali się niezręcznie, tylko Harry próbował coś załapać:
-Iej szarnee oszyyy... Jak to szło?
Tak czas nam mijał. Weronika w końcu przyniosła mi upieczony chleb.
-Co tak długo? Prosiłam cię z godzinę temu. - spytałam.
-E... No bo za każdym razem mi spadało - dziewczyna podrapała się po głowie.
- Osz ty sierotko mała... A gdzie Marta i Liam? - dopiero teraz zauważyłam że zniknęli.
-A, Marcie było zimno, poszła do domku się ogrzać. - i w tym momencie mi też zaczęło być zimno.
- A Liam? - dodałam ubierając bluzę Niallera. Weronika uśmiechnęła się cwaniacko.
-Poszedł z nią.

HEJ! Długo nic nie dodawałam, wiem, przepraszam x.x po prostu miałam małą blokadę, wiecie, brak motywacji xd No, ale jest! Muszę przyznać, że końcówka poszła mi już gładko c: Fajny rozdział?? To widzimy się w kolejnym ;> PAPA :D

czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 26

Rozdział 26.Hazzuś, zostaw ją

Właśnie w tym momencie napadły nas dziewczynki, które nie jechały z nami w autobusie, czyli nie wiedziały że mamy takich gości specjalnych na wycieczce. To znaczy - nie wiedziały do teraz. Gdy jakoś doczołgaliśmy się do huśtawek trochę się uspokoiły. Usiadłam na huśtawce, a Niall obok mnie.
-Nie przeszkadza ci to? W sensie takie szpiegowanie. - spytałam. Chłopak wbił wzrok w swoje buty.
-No czasem przeszkadza, ale ja chcę to robić.
Spojrzałam na niego szczerze zdziwiona.
-Serio? Przecież to jest wkurzające - powiedziałam. Zagryzł zęby.
-Wiem, że jest wkurzające, ale zastanów się - masz idola i cholernie małą szansę by zdobyć jego zdjęcie lub autograf, lecz pewnego szczęśliwego dnia udaje ci się go spotkać, a on cię po prostu olewa. Nie jest zbyt miło, prawda?
Jejku. Miał rację. Słodko, że myśli o swoich fanach.
Po jakimś czasie nauczyciele wpuścili nas na stołówkę. Oczywiście Harry, Lou i Weronika znaleźli jakieś potwornie ważne zajęcie, przez które nie przyszli na obiad. Po posiłku poszłam sprawdzić, jakie będziemy mieli teraz zajęcia. Przed recepcją znajdowała się duża tablica korkowa, na której wywieszone były wszystkie informacje. Ja byłam w grupie ósmej.... Kajaki! Fajnie. Jedne z moich ulubionych zajęć w tym ośrodku. Do ich rozpoczęcia pozostała jeszcze godzina, poszłam więc do kolegów grać w karty. Marcin, nasza dusza towarzystwa jako pierwszy zaproponował mi grę w tysiąca. Szczerze się zdziwiłam, bo...
-A może zagramy w pokera rozbieranego?- zmienił zadanie. Jednak się nie zdziwiłam
-Albo nie, nie... - zdecydował. Ten chłopak jest niemożliwy. Graliśmy tak może jeszcze godzinę,  dopóki nie stwierdziłam, że powinniśmy się przebrać na zajęcia. Nie byłoby przyjemnie wpaść do wody w nowych ciuchach. Skoczyłam szybko do mojego domku. Zastałam tam Liama i Harrego oglądających film na laptopie. Ledwo zamknęłam za sobą drzwi, a Hazza rzucił się ku mnie, złapał w biodrach i podniósł. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie zarzucił mnie sobie przez ramię i nie kręcił po pokoju. Zaczęłam uderzać go pięściami i krzyczeć:
-Harry! O co ci teraz chodzi?
-Porywam cię! Wywiozłaś mnie w miejsce, gdzie nie ma Internetu, więc nikt nie zauważy, że nie żyjesz! - odpowiedział i podkreślił to złowieszczym śmiechem. Ukradkiem zauważyłam Louisa schodzącego po schodach (w sumie nawet nie wiem, jak go zauważyłam, krew spływała mi do głowy a Harry wciąż szybko się kręcił).
-Louis! Pomóż! - krzyknęłam.
-Hmmm... Muszę się...
-Nie zastanawiaj się tylko działaj! - przerwałam mu. Zrozumiał.
- Hazzuś, zostaw ją - powiedział słodziutkim głosem, ale chłopak chyba nie miał zamiaru go słuchać. Powiedział tylko:
- Spróbuj mnie zatrzymać! - mówiąc to rzcuił mnie na łóżko i wybiegł przez drzwi. Spojrzałam zdziwiona najpierw na Liama, potem na Tommo, któremu nawet powieka nie drgnęła.
- Zaczekam chwilkę. - westchnął udając znudzenie. Parę sekund po tym drzwi od domku znowu się otworzyły. Niezadowolony Styles wszedł do środka.
- Myślałem, że tym razem pobiegniesz za mną - zasmucił się.
- Widzisz, potrzeba czegoś więcej, by zmusić mnie do biegania za tobą - stwierdził Lou. Harry zrobił parę kroków w stronę łóżka, zatrzymał się przed nim i... Chwycił leżący na nim telefon Louisa, po czym ponownie wybiegł. Tym razem Tomlinson dał się podejść i pobiegł za chłopakiem. Słychać jeszcze było jakieś wymyślne wyzwiska wykrzykiwane przez Lou i
śmiech Hazzy. Wzruszyłam ramionami i poszłam na górę się przebrać.
                                                               ****************
15.30. Jest zbiórka, cała szkoła stoi na placu zbiórkowym czekając na zajęcia. Cała? Nie! Jeden jedyny domek zajmowany przez przybyszów z Anglii wciąż się leni i ma wszystko w dupie. Każda z grup ustawiały się w rzędzie przy pachołku z jej numerkiem. W każdym rzędzie było powyżej piętnastu osób, tylko nieszczęsny pachołek z numerem dziewięć otaczały dwie osoby - ja i Marta. 
Do każdej z grup podchodził instruktor prowadzący dane zajęcia. Nas interesował jedynie instruktor kajaków, który szedł właśnie w naszym kierunku.
-A gdzie reszta? - spytał.
- Utopiła się gdzieś w Tamizie - odpowiedziałam. Poczułam delikatne szturchnięcie na plecach.
- Idą - powiedziała Marta. Faktycznie. Szła tutaj cała brygada - Zayn, Liam, Louis, Harry, Niall , Weronika i Ola, śmiejący się na cały głos i... ubrudzeni piaskiem?
-A co wam się stało? - spytałam wkurzona - Wciągnęło was bagno Biebrzańskie?
Chłopcy spojrzeli po sobie zdziwieni, tylko Werka się zaśmiała.
-E, taki wewnętrzny żart - wytłumaczyłam się, wracając do surowego wyrazu twarzy.
-Czy wy zegarków nie macie, czy po prostu jesteście na tyle głupi, że nie wiecie kiedy jest zbiórka? - spytała Marta opierając ręce na biodrach. 
- Właśnie! I czemu jesteście cali w piasku.... - właśnie do mnie dotarło. Przechodzili obok boiska do piłki plażowej, a znając Harrego i Weronikę...
- Dobrze, możemy przejść do zajęć? - wtrącił się instruktor.
- Bardzo prosimy - odpowiedziała Weronika.  Skierowaliśmy się do wielkich wieszaków stojących przed wejściem do wody i zabraliśmy stamtąd po jednej kamizelce i wiośle dla każdego. Hazza i Niall zdjęli koszulki.
- Nie za gorąco wam? - skwitował Zayn.
- Nie, ale mam zamiar wskoczyć do wody - stwierdził Niall.
- A ja lubię chodzić bez ubrań - dodał Harry, przez co zarobił zdziwione spojrzenie instruktora. Facet zrobił nam ogólne wprowadzenie i nauczył trzymania wiosła (Lou miał z tym pewne problemy, mianowicie wkładał je sobie między nogi. I nie tylko).
W końcu podeszliśmy do brzegu i każdy wybrał sobie kajak. Kolejno wypływaliśmy sobie kawałek od brzegu i czekaliśmy na resztę. Kiedy dopłynął do nas instruktor, zarządził zawody. 
-Kto pierwszy dopłynie do mostu naprzeciwko, ten...
Zayn nie pozwolił mu skończyć, bo pognał do przodu. Liam, Niall, Harry i Lou zareagowali bardzo szybko i momentalnie rzucili się w pogoń za nim. Marta też ruszyła, ale nie była dość silna by wyprzedzić chłopców. Płynęła dając z siebie wszystko, zostając daleko w tyle. Ja popłynęłam na równo z Weroniką i Olą, komentując wyczyny Liama i Nialla.
-Liam wysuwa się do przodu, płyną łeb w łeb, co za emocje! Co się stało! Niall przestał wiosłować i... U! To musiało boleć! Horan ochlapał zamaszyście swojego rywala! Ae na prowadzenie wysuwają się Malik i Tomlinson! Kto zwycięży! Zayn! Louis! Zayn! Louis!...
-  Mamy remis! - krzyknęłyśmy chórem.
Chyba chłopcy nie byli tak zgodni jak my - Lou i Zayn zaczęli chlapać się wodą krzyczące tak głośno, że nawet tu było ich słychać.
-Ja wygrałem!
- Chyba twoja mama! 
Przyspieszyłyśmy trochę, by zbadać sytuację.  Płynąć minęłyśmy wyczerpaną Martę, która odrzuciła wiosło i ciężko dyszała, rozkładając się na kajaku. Dopłynęłam z Weroniką do mostu, ale było już za późno. Zayn siedział w wodzie próbując wciągnąć do niej Louisa.
- Chcesz walczyć? Proszę! - krzyknął Lou i skoczył obok Zayna. Gdy lylko jego głowa wynurzyła się na powierzchnię chłopak spotkał się z tak wielką falą wody, że ledwo złapał oddech - Liam postanowił pomóc Zaynowi i chlapał Tommo za pomocą swojego wiosła. Rozpętała się wielka wodna bitwa, do której przyłączył się Harry, kolejno ja, Weronika a na końcu Ola. W międzyczasie, zauważyłam że kogoś brakuje.
-Ej, gdzie jest Marta? - spytałam do Oli. Rozejrzałam się po zalewie... Jest! Ale czemu nie 

podpływa...  To co ujrzałam, po prostu zwaliło mnie z nóg. Wcześniej bardzo zmęczona Marta odrzuciła wiosło do wody, które swobodnie unosiło się na jej powierzchni. Wszystko było dobrze, dopóki przyrząd nie odpłynął na odległość kilkudziesięciu metrów. Dziewczyna utknęła na środku jeziora, próbując dopłynąć do wiosła odpychając się jedynie rękoma, mocząc się przy tym niemiłosiernie. Myślałam, że padnę. Kontynuowaliśmy bitwę morską do czasu, gdy instruktor ogłosił zakończenie zajęć. Wróciliśmy na brzeg i pobiegliśmy do domku się przebrać, bo nasze ubrania całe przemokły.

Macie, nacieszcie się xd. Nie no, nie będę taka wredna ;> Ten rozdział sprawił mi naprawdę duuużąąą przyjemność (w sensie pisanie go). Jest wystarczająco długi?
SEE YOU W NASTĘPNYM ROZDZIALE!!! BAJOŁ! :D 

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 25.

Rozdział 25.Ej! Co wy tam wyrabiacie?

Całe gimnazjum (no i my) stało w samym środku kręgu domków. Nad nami górowali nauczyciele, rozdający kluczyki do budynków. Oczywiście my dostaliśmy je jako ostatni. Gdy Zayn otrzymał klucz od naszego domu popędziliśmy w jego stronę. Można się domyślić, że pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy było zajmowanie łóżek. Nie jestem w tym zbyt dobra, za wolno reaguję.
-Ja biorę to przy ścianie! - wykrzyknął Zayn.
- A ja to obok! - dodał Liam. Dom, cały drewniany, miał dwa piętra. Na dole znajdowało się pięć łóżek (w czym trzy były ze sobą zestawione tak, że  tworzyły jedno, wielkie łoże małżeńskie, które oddano Harremu i Louisowi), a na górze znajdowały się dwa małe pokoje; w każdym z nich były po dwa łóżka. Weronika i Marta wzięły jeden z nich, a ten drugi przejęłam ja z Niallem.
Dostaliśmy półtora godziny na rozpakowanie się, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek z mojego domku miał zamiar je na to przeznaczyć. 
-Gdzie jest ten zasrany Internet do jasnej ciasnej! - Lou wiercił się na swoim łóżku z telefonem w ręku - Ja muszę się dostać do twittera!
-Nie nie musisz! - Harry rzucił się na niego. Po chwili dołączyli do niego Niall i Zayn, tworząc "kanapkę". Stałam obok i wsłuchiwałam się w śmiech chłopców. Pomijając krzyki Louisa. 
-A! Angela pomóż!!
-Hmm... muszę się zastanowić... - chciałam zabrzmieć swobodnie, ale musiałam przekrzykiwać    resztę chłopców, co zepsuło cały efekt.
-Proszę zrobię co chcesz! - wydyszał resztką powietrza.
-No... Ostatecznie mogę coś zrobić. - zaczęłam cicho, ale potem wydarłam się na cały głos - Niall! Zayn! Harry! Wy małpy z zoo! Złazić mi z niego ale już!
Co mnie zaskoczyło, posłuchali mnie. Fajnie. Horan i Malik szybko stanęli obok mnie, Hazza przewrócił się po prosty na drugi bok, by dać odetchnąć Louisowi.
- Huu, dzięki. - wydyszał, ale Styles z powrotem się na nim położył, jednak nie miał zamiaru znowu go dusić, tylko pocałował go w usta. Pierwszy raz w życiu byłam świadkiem pocałunku tych dwojga, ale muszę powiedzieć, że wyglądali... tak słodko! Tommo zaczął się bawić loczkami Harrego, i podczas gdy oni rozkoszowali się smakiem swoich ust nasza trójka stała jak debile przed ich łóżkiem. Gdy w końcu zdałam sobie z tego sprawę, szturchnęłam Nialla w ramię i wskazałam palcem górę prosząc go, by poszedł tam ze mną. Wspięłam się po super stromych schodach i rozejrzałam po malutkim pokoju, w którym stały tylko dwa łóżka, dwie malutkie szafki, etażerka i lustro. Weronika i Marta poszły pokazać Liamowi ośrodek, bo zaciekawiła go duża ilość boisk. Wyjrzałam przez okno. Było stąd widać kort tenisowy. Ola i Marcin teraz rozgrywali mecz. To tam się schowaaałaa... Już myślałam że zacięła się w kiblu czy coś (bo w tych domkach to jest możliwe). Poczułam ciepłe dłonie na moich biodrach.
- Tu jest ładnie - Niall przytulił się do mnie swoim policzkiem. 
-Tylko ładnie? - oburzyłam się.
-Pięknie - szybko się poprawił. Zaśmiałam się i delikatnie pocałowałam w usta. 
-Ej! Co wy tam wyrabiacie? - usłyszałam z dołu rozbawiony głos mojej byłej wychowawczyni. Kurcze, zapomniałam że stoimy w oknie.
-A nic - odparłam. Pani zaśmiała i pogroziła nam palcem. Luzik. Odwróciłam się i sięgnęłam po moją nieszczęsną walizkę. 
-Nie. Nie chce mi się rozpakowywać. - stwierdziłam na głos.
- Nawet jeśli by ci się chciało - zaczął Niall - to idziemy na obiad, o ile dobrze zrozumiałem. Bo obiad jest o 13.00?
-Nie. Za pół godziny. - rzuciłam przez ramię.
-Nieee! Ja chcę coś zjeść! - chłopak zrobił minę zbitego pieska - Nikt mnie nie karmi.
-Jak chcesz, mogę się z tobą przejść, zaczekamy na placu zabaw pod stołówką.
-Ok. - zgodził się zadowolony.
Wyszliśmy z domku i skierowaliśmy się w stronę głównego budynku. Nialler włożył ręce do kieszeni kurtki a ja złapałam się jego łokcia. Przez chwilę szło się fajnie, ale parę minut później zdałam sobie sprawę, że taki spacer to jednak zły pomysł...

Zakaz odwołany!!!! W KOŃCU!!!! te 2 dni bez Internetu były straszne... Ale i tak korzystałam z telefonu kolegi :> I hope że spodoba wam się rozdział ^^ do zobaczenia niedługo ;3 BAAJOOOŁ!

czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 24.

Rozdział 24.Jak chcę, to potrafię być straszna.

Cała szkoła jechała na wycieczkę integracyjną. Szkoła i piątka gości z Anglii, która robiła taką furorę, że zdołałam porozmawiać jedynie z chłopakami z mojej byłej klasy.
- Hej Angela! Był? -klepnął mnie w plecy Mateusz. Mateusz - jeden z moich najlepszych przyjaciół z podstawówki. Z nim były najfajniejsze wygłupy i przy nim powstawały najśmieszniejszi najdziwniejsze pomysły. 
-Ale co był? - spytałam.
-Jajeczko. - klepnął mnie w głowę. Wyglądał tak samo jak kiedyś - krótkie blond loczki, opalona skóra. Zawsze był bardzo chudy i wysoki i... twraz był jeszcze chudszy i wyźszy. Usiadł na pustym miejscu obok mnie i zaczął gadać jakieś głupoty. Dołączyłam do niego.
- Jak za dawnych lat, nie? - klepnął mnie w kolano.
-Tak, tak - zaśmiałam się. Faktycznie - gdy dołączyła do nas Weronika zaczęliśmy gadać takie pierdoły, że nawet nauczyciele musieli nas uciszać, co było dość dziwne, bo hałas wokół One Direction był o wiele większy.
-Ej! Angela! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam... całą "zawartość" autokaru skumulowaną przy ostatnich pięciu miejscach. Rozejrzałam się za osobą, która mnie wołała. Ola (dziewczyna Justina Biebera) machała do mnie ręką na znak, żebym podeszła. Przedarłam się przez chmarę szóstoklasistek i stanęłam przed piątką chłopców dosłownie rozrywanych przez uczennice. Hałas był tak ogromny, że nie słyszałam własnych myśli.
-CIIIIIIIIIIIISZZAAAAA!!- wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam, a muszę przyznać że jestem  w tym dobra. Wszyscy dookoła zamilkli, z wyjątkiem One Direction. Powtórzyłam, tym razem ciszej:
-Shut up already. - spojrzałam na nich z wyrzutem. Automatycznie zamknęli jadaczki.
-Widzicie? Jak chcę, to potrafię być straszna - odezwałam się do tych wszystkich przerażonych dziewczynek.
- Ola. Co było na tyle ważne, że musiałam się tu przedzierać? - spytałam.
- Chciałam, żebyś pomogła mi tłumaczyć chłopców, bo ja tu jestem chyba jedyną osobą, która może ich dokładnie zrozumieć, ale jak widzisz - ja jestem jedna, a ich jest pięciu.
- I tylko tego chcesz? - przewróciłam oczami.
-Nie! Czekaj! - zawołał Harry. Zerknęłam znudzona w jego kierunku.
-No czego chcesz?
- Pomóż nam ogarnąć te nieogarnięte dzieci! One nas zaraz rozszarpią. Nie wiem, zaproponuj śpiewanie piosenki czy coś w tym stylu?
Śpiewanie piosenki? Kurczę, Harry, jak ty coś powiesz... No ale co mi szkodzi?
***********
Dobra, już wiem, co mi to szkodzi. Powiedziawszy dziewczynom, że chłopcy proponują im wspólne śpiewanie wróciłam na swoje miejsce, by dalej wygłupić się z kolegami, ale niestety zostało to nam uniemożliwione ze względu na wycie dochodzące z tyłu autobusu. To nie był śpiew. To było wycie. Jak wilki do księżyca. Złapałam się za głowę, odwróciłam do Weroniki i stwierdziłam:
- Zapowiada się ciekawa wycieczka.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Podkreślam - w końcu, bo myślałam, że ni wytrzymam w tym jazgocie. Wysiedliśmy z autokaru. Niall wziął moją walizkę, więc pierwszą rzeczą którą zrobiłam było podbiegnięcie do brzegu zalewu (zalew to takie sztuczne, malutkie jeziorko). Nie było tam ryb ani roślin, po prostu woda. Dookoła znajdowały się góry; nieduże, ale można było z nimi robić...
-Echo!- Marcin (jeden z moich ułomnych przyjaciół ze szkłoły), inaczej zwany Ahmedem (nie pytajcie czemu) znalazł się blisko mnie i wydarł w stronę góry. Ta odpowiedziała ciszej "echo, echo, echo...". Zaśmiałam się.
- Marcin, Angela, wracajcie tu! - zawołała nas jedna z nauczycielek. Pospiesznie wróciliśmy do grupy i wysłuchaliśmy ogólnego przedstawienia się instruktorów prowadzących zajęcia na obozie. Tylko nasza szkoła była w tym momencie na terenie ośrodka, więc nie musieliśmy się zbytnio przejmować hałasem czy innymi tego typu czynnikami. Nasza grupa, czyli moja klasa i gimnazjum mieszkała w domkach po drugiej stronie campu. Wędrując tam z walizkami tłumaczyłam Liamowi w skrócie, co będziemy robić na wycieczce. Reszta chłopcw była widocznie bardzo zajęta taszczeniem walizek mojej, Marty i Weroniki.
Każda klasa miała do dyspozycji po dwa domki (były ustawione w kręgu); jeden dla dziewczyn, jeden dla chłopców. No, a że nie było ich wystarczająco dużo, Weronikę, Martę, Olę (tę od Biebera), Louisa, Harrego, Nialla, Zayna i Liama przydzielili do jednego domu. No wiecie, jesteśmy już "dorośli, więc mogą nam zaufać". Ta.... mogą...
 
Ok, musicie docenić, że WŁAMAŁAM SIĘ NA KOMPA MOJEJ MAMUSI i napisałam cosik :D muszę jeszcze podziękować mojemu koledze z klasy, który udostępnił mi swój telefon i mogłam jeszcze pisać na religii ;) JA SPADAM DO ZOBACZENIA NIEDŁUGO BAJOOŁ ;3

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 23.

Rozdział 23.Czułam porżający strach.

Jak się spodziewałam, nie mogłam zasnąć przez całą noc. Myślałam o jutrzejszym dniu, o tym, jak spotkam dawnych przyjaciół, jak zobaczą z kim przyjechałam. Wyobrażałam sobie całą wycieczkę i wszystkie możliwe scenariusze (na przykład to, że jakieś dzieci neo z mojej szkoły będą non stop siedzieć w naszym domku bo znajduje się tu One Direction). Bałam się też, że przyjadą ludzie za którymi niezbyt przepadam. Gdzieś około czwartej nad ranem w końcu odpłynęłam, ale zdążyłam pospać jedynie dwie i pół godziny, bo wieczorem nastawiłam budzik na 6.30. I niestety zadzwonił punktualnie. Wygrzebałam się z łóżka, podreptałam do łazienki i spojrzałam w lustro, a zobaczyłam tam...Ducha! Masakrę! Widmo! Sterta poplątanych włosów na czubku głowy, potwornie podkrążone oczy, blada skóra...Aż się przestraszyłam. Ok, trzeba się ogarnąć. 15 minut na uczesanie się, 2 na umycie zębów, 3 na całą resztę (kremy, toniki itp.) plus dodatkowe 5 minut na przeglądanie się w lustrze i podziwianie efektu końcowego. Czyli jakieś 20 minut porządkowałam swoją główkę. Potem wróciłam do pokoju i otworzyłam moją szafę. Jejku. Same stare ciuchy! W walizce miałam ubrania na wyjazd do Radkowa, nie chciałam z nich korzystać, więc musiałam użyć czegoś z czasów, gdy mieszkałam w Polsce. Wybrałam możliwie najnowsze rzeczy, ubrałam je i poczłapałam na dół, do kuchni. Rodzice jeszcze nie wyszli do pracy, więc zjedliśmy razem śniadanie (to znaczy ja z tatą, bo mama wychodzi wcześniej do pracy i je zawsze szybciej). Posiedziałam jeszcze chwilę, zaczekałam, aż ojciec się ubierze i wyszłam z walizką przed dom. Tato miał zawieźć mnie pod szkołę, bo tam odbywała się zbiórka. 
Jadąc czułam porażający strach. Albo tremę. Albo szczęście. Albo wszystko razem. Nie wiem. Po prostu nie wydobyłam z siebie ani słowa przez całą drogę, a to dla mnie coś nowego; przeważnie bez przerwy gadam jakieś głupoty.
Ok, dojechaliśmy. Jest jeszcze dość wcześnie, dlatego nie zauważyłam nikogo z mojej klasy oprócz... Oli! Ola! Stała do mnie tyłem, ale rozpoznałam ją po rudych włosach sięgających ramion i ...glanach. Oczywiście. Nie zmieniła się zbytnio przez te dwa lata.
Wyskoczyłam z samochodu nie myśląc o walizce i pobiegłam w stronę koleżanki. Prawie staranowałam kilkoro pierwszoklasistów. Nie zatrzymałam się, krzyknęłam tylko "przepraszam" przez ramię i przytuliłam Olkę od tyłu. Ta aż podskoczyła, ale szybko zorientowała się kto ją tak napadł i w mig odwzajemniła uścisk.
-Angela! - wykrzyknęła.
-Co? - spytałam równie głośno.
-Słyszałam że masz chłopaka! - odpowiedziała. Ola była takim typem rockmena, nie obchodziły jej boybandy takie jak One Direction, dlatego nieco zdziwiłam się, że ją to zainteresowało.
-No tak. - uśmiechnęłam się. Dziewczyna miała już coś odpowiedzieć, ale coś za moimi plecami zwróciło jej uwagę.
- O, patrz! Jakaś gwiazda jedzie - zaśmiała się. Spojrzałam za siebie. Wąską ulicą przejeżdżała wielka, czarna limuzyna. Zatrzymała się na środku drogi. Drzwiczki otworzyły się i ukazała się w nich młoda dziewczyna z falowanymi, brązowymi włosami, supermodnymi ciuchami i jasną twarzą. Tak znajomą.
-Ola? - zastanowiłam się. Tak, miałam dwie Ole w klasie. Jedna stała obok mnie, w glanach, koszuli w kratę, rurkach i burzą rudych włosów, a druga przyjechała do szkoły limuzyną. Limuzyną! Co się stało?
Podbiegłyśmy do dziewczyny.
-Ola? To ty? - wykrztusiłam.
-Angela! O matko! Tak się stęskniłam! - przytuliła mnie - nie zmieniłaś się!
- A ty - pomijając limuzynę - też nie - odpowiedziałam. Ola zawsze lubiła modę, wiec jej ubiór mnie nie zdziwił.
- Skąd ty masz to auto? - spytała ruda Ola.
- Jak to - pytana dziewczyna wydawała się teraz zdezorientowana - nie wiecie?
-A co mamy wiedzieć? - spytałam.
-No że chodzę z Bieberem. - wzruszyła ramionami.
...
To był chyba największy szok, jaki przeżyłam w ciągu ostatnich kilku lat. Co? Ola, dziewczyna, z którą chodziłam do klasy, z którą robiłam projekt gimnazjalny, z którą wygłupiałam się na przerwach chodziła z Justinem Bieberem?! Nie jestem jego fanką czy coś w tym stylu, ale to jest wielka gwiazda! Musiałam strasznie wybauszyć oczy, bo dziewczyna pomachała otwartą dłonią przed moją twarzą i kontynuowała:
- Od wczoraj piszą o tym w gazetach, bo wczoraj postanowiliśmy się ujawnić. Wcześniej to był sekret.
-Y, a co z Seleną Gomez? - spytałam. Aż tak nieogarnięta nie jestem.
-Oni przecież zerwali jakieś pół roku temu! Heloł? - machnęła ręką i pokręciła śmiesznie głową. A jednak jestem.
-No, a że mieszkałam blisko niego i uczestniczyłem w kręceniu jego nowego teledysku zakumplowaliśmy się, a potem coś zaiskrzyło i...
-Czekaj -  to dalej nie mogło do mnie dotrzeć - Ty mieszkasz  w Stanach?
- Tak, od jakiegoś roku.  No i słyszałam że ty też masz sławnego chłopaka - uniosła i opuściła szybko brwi w stylu podrywaczy z lat 70-tych, tak jak robiła to kiedyś. Zawsze mnie to rozśmieszało.
- A! Niall, racja. - wbiłam wzrok w ziemię. Chciałabym, żeby już tu przyjechał.
Moje pragnienia szybko się spełniły, bo chwilę później dostrzegłam pięciu chłopaków wychodzących zza rogu...ciągnących za sobą tłum fanek. Tylko niech mi nie mówią że pojechali autobusem miejskim.
-Angelika! - Harry stanął na palcach i pomachał w moją stronę.
-Przywiozłaś One Direction ze sobą? - wykrzyknęła Ola; nie zdążyłam odpowiedzieć, bo pobiegła w ich stronę. Może pobiegła to za dużo powiedziane - zrobiła parę kroków lecz zatrzymała się, powoli odwróciła z zakłopotanym uśmiechem na twarzy i niby obojętnie dodała:
- Przecież i tak tu podejdą.
Miała rację. Podeszli, ale nie rozmawiali z nami, tylko rozdawali autografy i dawali się fotografować. Niall podszedł bardzo blisko mnie, jednak stał odwrócony plecami w moją stronę. Skorzystałam z chwili gdy nikt nie robił mu zdjęcia i objęłam go mocno w talii wtulając głowę pomiędzy jego łopatki. Chłopak złapał mnie za lewą rękę i przyciągnął do przodu. Rozdawał podpisy trzymając delikatnie moją dłoń. Zdążył tylko szepnąć mi na ucho "cześć, przepraszam za to całe zamieszanie, jechaliśmy autobusem" i wrócił do podpisywania zdjęć. Westchnęłam, dałam mu buziaka w policzek i odsunęłam się.
Po jakimś czasie pojawili się inni członkowie mojej byłej klasy,przyszły też nasze wychowawczynie, a gdy wszyscy byli już gotowi zapakowaliśmy bagaże do autobusu i ruszyliśmy w drogę, a pierwszą reakcją reszty szkoły na widok One Direction w tym autokarze było głośne pytanie jednej z uczennic:
"Dlaczego Harry Styles kopie tył mojego siedzenia?"

Hej hej! Słuchajcie...DZIĘKI ZA CZYTANIE!! W tym rozdziale opisałam moje dwie koleżanki z klasy; mam nadzieję, że się nie obrażą ;> Dostałam tymczasowy zakaz na Internet a tę wiadomość piszę przez pośrednika (czyli mnie, Licorice, jestem super fajna i wszyscy mnie kochają ).
Kolejną część dodam najszybciej jak tylko mogę. Chciałabym również podziękować dwóm preszes Weronikom, które pomogły mi z tym blogiem c:
DO ZOBACZENIA PIPUL. 

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 22.

Rozdział 22.Miło że o mnie pomyślałaś.

Wracaliśmy się do hotelu piechotą. W sumie cały dzień tak wędrowaliśmy, więc byliśmy dosyć zmęczeni. Weronika najbardziej, ale nie przejmowała się tym, bo Zayn wziął ją na barana, a że była lekka to niósł ją tak spory kawał drogi. Idąc nie mieliśmy już siły na ożywioną rozmowę - fanki, spacery, autografy i zakupy kompletnie nas wykończyły. Jedynie Werka nadawała jak najęta, bo nie musiała się wysilać.
-Ej, spotkamy się jeszcze z Edem Sheeranem? Bo słyszałam że napisał dla was piosenkę.
-Ta, spotkamy - westchnął Lou.
- Kurczę, chciałabym go poznać. Ale tak bliżej. Nie tylko tak żeby popatrzeć jak gada w radiu, tak jak ostatnio, tylko... No nie wiem... Wiecie o co mi chodzi.
- Nie - stwierdziłam. - Werka, nie gadaj tyle bo... bo ci zęby wypadną.
- Co? - zdziwił się Niall.
- Nie wiem. Głowa mnie boli - jęknęłam.
- Biedactwo - chłopak złapał mnie za rękę i pocałował w czubek głowy. 
Doszliśmy w końcu do hotelu w którym mieszkali nasi przyjaciele. Budynek wyglądał bardzo nowocześnie; całkiem niedawno skończyli go budować. Weszliśmy do środka. Dziewczyna na recepcji cała się zaczerwieniła widząc, że podchodzi do niej Liam Payne. Chłopak odebrał od niej kluczyk do pokoju, po czym powędrowaliśmy po schodach na górę. 
Chłopcy wzięli sobie chyba największy (i najdroższy) apartament jaki mogli znaleźć. Ogromna przestrzeń, wielkie łóżka, telewizor plazmowy, stół do bilarda, mini bar... Niczego tu nie brakowało. 
- Wow, tu jest świetnie! - wykrzyknęła Weronika - Ale nie przyzwyczajajcie się zbytnio, jutro wyjeżdżamy w miejsce, gdzie... Nie ma Internetu... Uuuuuu!
Wszyscy spojrzeli po sobie ze znudzonym wyrazem twarzy.
-Taa wiem. Czerstwy żart.
- Hej, może chcecie pójść na basen? - zaproponował Louis.
- Ta, szczególnie że nie mamy strojów kompielowych. - stwierdziłam.
- Nie, ja mam dla nas stroje - uśmiechnęła się Weronika.
- Ha, nie gadaj że grzebałaś w moich rzeczach - powiedziałam.
-No, wzięłam tak na wszelki wypadek... - speszyła się.
-... Masz szczęście.
Wyjęła z torebki dwa stroje kompielowe. Powędrowałyśmy do łazienki się przebrać.
-Musialaś wziąć strój dwuczęściowy? Wiesz że go nie lubię. - spytałam.
- Po pierwsze, wyglądasz w nim dobrze, a po drugie - nie wiem gdzie je trzymasz.
-Eh, no dobrze. Miło że o mnie pomyślałaś.
Przebrałyśmy się i wyszłyśmy z łazienki. Po nas wszedł tam Liam, który wstydził się chyba przebrać w pokoju.
- Dobra, idziemy? - spytał Niall. Wyszliśmy na hol, skierowaliśmy się do windy i zjechaliśmy na dół. Pokręciliśmy się chwilę po tym piętrze, ale szybko znaleźliśmy basen. Nie było tu, bo w tym czasie cały hotel był prawie pusty; nikt nie przyjedzie tu w październiku.
Harry nie zrzucając nawet koszulki wskoczył do wody. Prawie od razu się wynurzył, zarzucił włosami i krzyknął:
- Ej, wskakujcie!
Zayn od razu go posłuchał, ale w przeciwieństwie do Hazzy zdjął bluzkę. Reszta (włącznie ze mną) zdjęła spokojnie ciuchy i zostawiła je na leżakach.
- Werka, idziemy? - spytałam.
-Pewnie. - podeszłyśmy do krawędzi basenu. Zanurzyłam stopę.
- Nie jest aż taka zimna. - stwierdziłam.
- Jesteś pewna?- powiedział Niall popychając mnie jednocześnie do wody. W ułamku sekundy zdążyłam jeszcze chwycić jego ramię, przez co pociągnęłam go za sobą do wody. Myliłam się - była zimna. Wynurzyłam głowę, ale blondyn pociągnął moje biodra w dół zanurzając mnie z powrotem. Otworzyłam oczy. Pomimo tego, że wszystko widziałam niewyraźnie, dostrzegłam że Irlandczyk wypatruje się we mnie z rozbawieniem. 
Odepchnęłam się od niego i popłynęłam w przeciwną stronę. Chłopak chwycił moją nogę, ale szybko ją wyrwałam i uciekłam na drugi koniec zbiornika. Wynurzyłam głowę i wyskoczyłam z wody. Poprawiłam włosy, żeby móc zobaczyć co się dzieje; Liam gadał przez telefon, Zayn wciągał Weronikę za nogi do basenu, Harry ganiał suchego jeszcze Louisa dookoła próbując go przytulić. 
Stwierdziłam że pomogę Weronice i pognałam na drugi koniec pomieszczenia. Walczyłyśmy z Malikiem, ale i tak wszyscy wylądowaliśmy w wodzie. Ktoś złapał mnie za biodra i odwrócił. Niall znowu mnie dorwał.
- Nie uciekaj przede mną - pogłaskał mnie po policzku i pociągnął pod wodę. Pocałował mnie powoli przyciągając mój brzuch mocno do siebie. Przejechał dłonią po moich plecach tak, że aż przeszedł mnie dreszcz.
Siedzieliśmy na basenie jeszcze jakiś czas, ale wieczorem wróciłam się z Weroniką do naszych domów. Jutro czeka nas spotkanie z przyjaciółmi z podstawówki.

Pisanie tego rozdziału było ciężkie! Ale to dlatego że siedzę teraz u babci i cały czas KTOŚ COŚ ODE MNIE CHCE! Ale i tak cieszę się że skończyłam tę część, bo tak czy tak - nie miała ona szans na bycie lepszą.  Nawet gdybym myślała cały dzień i całą noc. Do zobaczenia niedługo!

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 21.

Rozdział 21.Damy im to, czego pragną.

-Jejku, Harry, ratuj!
Siedzieliśmy w kołującym samolocie lecącym do Wrocławia. Chwytałam Harrego kurczowo za rękę.
-Matko, nie bój się tak! Najwyżej zginiemy.
Spojrzałam na niego z przerażeniem.
-No co? - wzruszył ramionami, przez co oberwał w głowę.
-Na serio, nienawidzę latać samolotami.
-Aaa... Ja też! - obudziła się Weronika, która dotychczas chyba siedziała zamyślona na tyle, że nie zauważyła że już wznosimy się w powietrze.
Lecieliśmy jedząc M&M'sy, żelki i oglądając Porę na Przygodę na tablecie. Chwilę po starcie Niall wstał ze swojego miejsca, usiadł na oparciu mojego fotela, a ja kurczowo chwytałam się jego barków za każdym razem jak poczułam jakieś szarpnięcie. Oczywiście Harry nie zostawiał tego bez komentarza. Tak minął nam cały lot. 
Lądując nie mogłam się doczekać wyjścia z tej piekielnej maszyny. Gdy w końcu stanęliśmy czym prędzej popędziłam do wyjścia. Stawiając kroki na ziemi twarz owiał mi chłodny wietrzyk. Cieszę się, że wróciłam.
Skierowaliśmy się do odebrania bagaży. Jak fajnie jest słyszeć wszędzie swój ojczysty język! Oczywiście znalazły się fanki One Direction (nawet spora ich grupa) która nam nieco przeszkodziła, ale poradziliśmy sobię.
-O! Widzę moją walizkę! - Weronika próbowała przekrzyczeć  tłum. Louis, który podpisywał teraz autograf zaprzestał tej czynności i pomógł dziewczynie z odebraniem jej bagażu. Wielbicielki taranowały mu drogę, ale daliśmy radę wydostać się z lotniska. Przed budynkiem czekał na nas wynajęty autokar (no wiecie, było nas całkiem dużo) i pojechaliśmy w stronę Lubina - naszego rodzinnego miasta.  
Jechaliśmy śmiejąc się i ucząc chłopców polskich słów. Najbardziej zainteresowali się tym Harry i Zayn.
-O! A adventure? - wykrzyknął Zayn
-Przygoda - zaśmiała się Weronika.
-A jak będzie food? - przekrzykiwał rozbawionego Zayna Niall.
-Jedzenie. - rzekłam, na co chłopaki odpowiedzieli gromkim śmiechem.
-Hahahahaha, jak to brzmi! Jedzenie haha! - Harry chwycił się za brzuch. Dojechaliśmy do domu mniej więcej o 22.00. Wszyscy byli zmęczeni, więc Weronika, Marta i ja wróciłyśmy do swoich domów a One Direction przeniosło się do hotelu. Ktoś na twitterze rozpuścił plotkę, że zespół będzie tam dzisiaj nocować. Od razu dostałam SMS'a od Nialla że tłum wielbicielek na nich czyha i żąda koncertu.
"I co chcecie zrobić?" odpisałam. "Damy im to, czego pragną ^^". Niedobrze m isię zrobiło na myśl, że mój Niall będzie przytulał jakieś fanki, a na pewno to będzie robił, bo Directionerki zawsze go o to proszą. Eh, no dobra. Przekraczając próg domu rodzina rzuciła się na mnie z pytaniami i prezentami. Babcia, dziadek, ciocia, wujek, kuzyni, rodzice... Chyba pół nocy opowiadałam im moje przeżycia w Londynie. Wszechwiedząca mama od razu spytała mnie o mojego chłopaka. Cała czerwona zbywałam te pytania. Położyłam się do łóżka gdzieś o 2.00, ale pisałam jeszcze z Niallem i Weroniką. Zespół grał dzisiaj jeszcze koncert w hotelu i chłopcy byli tak zmęczeni, że padli jak muchy. W niedzielę rano (no dobra, była prawie 12.00) zebrałam ekipę (brakowało tylko Marty bo pojechała dzisiaj do rodziny) i oprowadziłam chłopców po mieście. Z Weroniką pokazałyśmy im naszą szkołę, centrum handlowe, park i tak dalej. Chłopcy mieli na głowach kaptury i okulary na nosach, ale i tak zostali rozpoznani, więc cały spacer wydłużył się jeszcze o robienie zdjęć i podpisywanie autografów. Proszono nawet o zdjęcia ze mną. Przy pierwszym szepnęłam Liamowi na ucho:
-Yay, niedługo będę sławniejsza od was.
Przewrócił oczami w odpowiedzi.
Gdzieś o trzeciej poszliśmy do galerii na pizzę. Tam Zayn zobaczył plakaty filmowe i od razu krzyknął że chce pójść do kina.
-A jak chcesz obejrzeć film po polsku geniuszu? - prychnęła sarkastycznie Weronika.
-Hmm... Może pójdziemy na angielski film z napisami? -spojrzał na nią zwężając usta. Tak więc Zayn, Harry i ja poszliśmy do kina na Skyfall. Nigdy nie przepadałam specjalnie za Jamesem Bondem, ale skoro chłopcy tak błagali, zgodziłam się. Niall, Lee-Yum i Weronika kręcili się jeszcze po galerii, ale z tego co wiem najdłużej siedzieli w Empiku. Nie będę się za bardzo rozpisywać o filmie, bo go nie zrozumiałam, ale po seansie wszyscy się spotkaliśmy i poszliśmy do hotelu chłopców.

Dobra, przyznam się że tego rozdziału KOMPLETNIE nie chciało mi się pisać, nie mogłam się skupić, jestem chora, niewyspana, oczy mnie bolą, z nosa kapie niekończący się glut... haha, no dobra, to już lekka przesada :D Następnym razem obiecuję, że trochę bardziej się wysilę ;). Podobają się wam rysunki? ;>
Do zobaczenia w następnym rozdziale!

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 20.

Rozdział 20. Musimy się spakować.  

Obudziłam się rano czując, że przeżyłam najlepszą noc mojego życia. Leżałam przytulona do Nialla, ubrana tylko w jego bokserki (do teraz nie wiem, jak one się na mnie znalazły). Twarz wtulałam w ciepły tors chłopaka, wsłuchałam się w miarowe bicie jego serca. Obejmował mnie ramieniem i muskał delikatnie palcami moje gołe plecy. Nie podnosząc głowy przeniosłam wzrok na zegarek. 10.53. Dzisiaj jest sobota... O 18.00 mamy lot do Polski! A ja jeszcze nie spakowana!
Ale z drugiej strony tu jest tak wygodnie... Żal mi było wstawać, ale powoli wygramoliłam się z łóżka. Wczoraj zapomniałam też, że miałam pomóc Niallowi spakować ciuchy. Udsunęłam dzwi jego szafy. Nie potrafiłam w to uwierzyć, ale była większa niż moja! Przejrzałam szybko półki. Przede mną znajdowały się równo poukładane koszulki. Trochę głupio mi się zrobiło że stałam tak w samej bieliźnie, w dodatku męskiej, więc założyła, jeden z jego T-shirtów. Wyglądałam jakbym ubrała ciuchy mojego taty. No trudno.
Na dnie szafy znalazłam obszerną walizkę. Wyciągnęłam ją na zewnątrz.
- Co robisz, Angie? - odezwał się zaspanym głosem Niall. Z trudem powstrzymałam chęć odwrócenia się i rzucenia się na niego z meganamiętnym pocałunkiem. Brzmiał tak seksownie! I w dodatku nazwał mnie Angie, a ja uwielbiam jak tak się do mnie mówi.
- Ee... - na chwilę straciłam wenę - No miałam cię spakować, tak? - odzyskałam umysł. Odwróciłam się i podeszłam do łóżka. Niall podniósł się, złapał mnie w biodrach i przysunął do siebie.
- Możemy zrobić to później - zamruczał. Nasze nosy w tej chwili się stykały. 
- Wiesz, że wyglądasz bardzo seksownie? - zaczął mnie kusić. Negocjacje z nim były po prostu niemożliwe.
-No dobrze - pocałował mnie wyraźnie zadowolony z siebie. Położyłam się obok niego, a on oparł głowę o moje piersi. Włożyłam nos w jego włosy. Jejku, jak ten chłopak słodko pachnie! Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę, trochę rozmawialiśmy.
- No dobra, przyjemności przyjemnościami... - zaczęłam się podnosić. Niall spojrzał na mnie z miną zbitego szczeniaczka. Tym razem nie dałam się złamać.
- Musimy się spakować.
W końcu uległ. Wstałam i ponownie zajrzałam do jego szafy. Złapałam się w biodrach i rozejrzałam. Zaczęłam wybierać ciuchy. Jakiś czas później łaskawie dołączył do mnie Niall.
- Dziewczyno! Co ty mi tu spakowałaś? Same najstarsze ubrania!
-Aha, czyli wolisz pływać w jeziorze w koszulce za trzy stówy? - rzuciłam wyciągając kolejne części garderoby. Nie odpowiedział, co znaczy że nie ma zamiaru się w tej sprawie sprzeczać. Wie, że mam rację (i dobrze).
Po spakowaniu się (co przychodziło nam z trudem, bo Irlandczyk za każdym razem jak nie mogłam dosięgnąć jakiejś półki podnosił mnie, ale już nie chciał opuścić), zjedzeniu śniadania (choć w sumie dochodziła już godzina pierwsza, więc był to tak jakby lunch) wróciłam do domu by sama przygotować się na wyjazd.
- Hejo! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania. Odpowiedziała mi głośne kroki.
-Gdzie ty się szlajasz kobieto? - zaskoczyła mnie Weronika. Odwróciłam się na pięcie.
- Pakowałam Nialla. - zrobiłam niewinną minę.
- Uhm, przez całą noc? Chyba pakowałaś mu się do majtek. - z cwaniackim uśmieszkiem założyła ręce na piersiach. Cała się zarumieniłam.
-Wcale że nie - mruknęłam wybiegając z pokoju. 
- Aha, coś czuję że zgadłam - podreptała za mną do mojej sypialni. Pakując się opowiedziałam jej cały wczorajszy wieczór, i pomimo że jest moją najlepszą przyjaciółką dosyć niezręcznie było opowiadać o takich sprawach. No ale jakoś mi się udało.
-Ouu... Fajnie. A spakowałaś go w końcu?
- No przecież mówię że tak. - klepnęłam ją - A ty się spakowałaś?
Cisza. Weronika machnęła ręką.
- Ja mam czas. 
Pewnie znowu zrobi to na ostatnią chwilę. Ale nie przekonam jej. Po spakowaniu rzeczy zdążyłam się jeszcze wykąpać. O czwartej cała nasza trójka wyruszyła na lotnisko.
Spotkałyśmy tam cały zespół. Pierwszy zauważył nas Harry.
- Hej, laski! Która siedzi obok mnie? - otworzył ramiona tak, jakby chciał nas przytulić. Żadna z nas się nie odezwała.
- Skoro nie możecie się zdecydować to sam wybiorę - ciągnął - ja chcę usiąść obok... Angeli i Werki.
Spojrzał na naszą dwójkę z uroczym uśmieszkiem, który zmienił się w złowieszczy wyraz.
- Buahahahaha, nie dam wam spokoju - zatarł ręce. Szybko przeszliśmy wszystkie odprawy (wraz z rozdawaniem autografów szczęśliwym fankom, które znalazły się w odpowiednim miejscu i czasie by spotkać swoich idoli) i trafiliśmy do strefy bezcłowej. Jejku, jak ja uwielbiam te sklepy! Razem z Harrym i Louisem pobiegliśmy szukać jakiś słodyczy na drogę, a Marta i Zayn weszli do sklepu z pefrumami a Weronika krążyła wszędzie bez bliżej określonego celu rozglądając się po półkach. Nakupowaliśmy sobie mnóstwo M&M'sów, żelków i tego typu łakoci. Byłam taka szczęśliwa! Czekaliśmy na nasz samolot jeszcze jakieś pól godziny. Gdy w końcu weszliśmy na pokład zaczęliśmy zajmować nasze miejsca -  ja obok Harrego i Weroniki, obok nas Liam, Marta i Niall, a przede mną Marta (potem się pozamieniali, bo Liamowi było głupio że Marta siedzi sama). Samolot zaczął kołować.
- Ojej - jęknęłam.
- Co się dzieje? - spytał Hazza.
-Zapomniałam...- patrzyłam się przed siebie.
- Zapomniałaś że co? Wysłów się wreszcie. - domagał się.
- Zapomniałam... Że nienawidzę latać samolotem.

Brawo! Dwudziesty rozdział! Dzięki za motywację, Licorece -.- "masz trzy dni...." Ale dzięki anyway ;) chciałam nawiązać do rozdziału 19 - wiecie jak trudno pisze się zboczone scenki ze samym sobą w roli głównej? :D