niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 27

Rozdział 27.To nie jest taki zły pomysł

Brr! Pomimo tego, że było ciepło, trzęsłam się z zimna. Szliśmy (tym razem w komplecie) na kolację.  Droga prowadząca nas do głównego budynku szła przez długi, szeroki most, a tuż pod nim spokojnie płynęła woda zalewu. Właśnie stawiałam pierwszy krok, gdy coś nagle podcięło mi nogi, a nim się obejrzałam, pode mną nie znajdował się już grunt tylko woda. Woda!
-Ah! Puść mnie! - krzyczałam.
- Chcesz żebym cię puścił? - Niall widać bardzo dobrze się bawił trzymając mnie nad wodą.
-Tak! Znaczy nie! Odłóż mnie na ziemię proszę! - próbowałam dosięgnąć go ręką, ale wyprostował ramiona tak, że machałam dłońmi w powietrzu. W końcu zlitował się nade mną i postawił obok siebie.
-O ty niedobry - wysyczałam uderzając go otwartą dłonią w tył głowy. 
-Ej, ile jeszcze czasu do kolacji? - spytał, śmiejąc się.
-Y... No z pół godziny będzie. - Harry spojrzał na zegarek.
-O! To możemy się przejść wzdłuż zalewu! To znaczy, nie robi to w sumie żadnej różnicy, ale... Dobra to było bez sensu - Ola zaczęła, ale nie skończyła swojej wypowiedzi. Weronika się zaśmiała. 
-Ale to nie jest taki zły pomysł! Chodźcie!
Skręciliśmy w prawo, spacerując wolno brzegiem zbiornika. To znaczy - reszta szła wolno, a ja jak najszybciej chciałam się zemścić na Niallu. Stanęłam bliżej niego i... popchnęłam w stronę wody. Akurat stawiał krok, więc nie mógł się zatrzymać i wpadł po kostki do jeziorka. Już myślałam że zwyciężyłam, ale Zayn stanął w obronie Irladndzkiego kolegi i też wrzucił mnie do wody.
-Fajnie, znowu się chlapie... - ale nie skończyłam, bo Lou wbiegł do wody ochlapując wszystkich dookoła. Miałam już dość wody na dziś, więc czym prędzej wybiegłam na brzeg. Na szczęście nie byłam jeszcze na tyle mokra, by musieć się przebierać. Odwróciłam się za siebie; Martę też wciągnęli, ale Liam chciał być bohaterem i wziął ją na ręce by nie zmokła. Jak słodko! Zdecydowałam usiąść na huśtawce. Byłam już tak zmęczona po tych kajakach! Zaczekałam przyglądając się wygłupiającej się grupie. Jejku... Banda idiotów. Haha, to co oni krzyczeli, wyrwane z kontekstu mogło dziwnie zabrzmieć. Przeczesałam ręką włosy. Fajnie że ich ze sobą wzięłam. 
W końcu nadszedł czas kolacji. 
- Ej, co potem robimy? - Ola mnie szturchnęła.
-  Em... Nie wiem. - wzruszyłam ramionami.
- Ognisko - wtrącił się Louis. Ola zatarła ręce.
- Fajnie! - wykrzyknął Harry, zwracając tym uwagę ludzi w stołówce. Schował się zawstydzony za Lou, przytulając się do niego twarzą. Po kolacji pospacerowałam sobie jeszcze chwilę z Niallem. Zrobiliśmy duże koło wokół ośrodka nie wchodząc do domku, czego niestety miałam potem pożałować. Gdy nadeszła 19.30 znaleźliśmy się na placu zbiórki i co mnie zdziwiło - reszta już tam była. Wszyscy czekali tylko na nas i kilku chłopaków (Marcin, Mateusz). 
- Ej, gołąbeczki! Już na zbiórkę! - wykrzyknął któryś z instruktorów. Podbiegliśmy do wszystkich. Kiedy znaleźli się spóźnialscy, udaliśmy się w miejsce ogniska;  siedzieliśmy na małej polance obok zalewu, otoczonej drzewami. Wszyscy zajęli miejsca na długich zciętych drzewach ułożonych w koło dookoła ognia. Niall objął mnie ramieniem i przysunął swoją twarz do mojej, chcąc mi coś powiedzieć, ale gdy już miał się odezwać, ktoś krzyknął:
-Ej, Irlandia! Umiesz grać na gitarze?
Hehe, instruktorowi od kajaków, panu Adamowi, bardzo zapadło w pamięć że jest Irlandczykiem. Horan spojrzał na niego.
-Ta, no umiem - wzruszył ramionami.
-Wiesz co? Bardziej zaszpanujesz dziewczynie grając jakieś piosenki, a nie całując się z nią po ciemku. - prychnął w odpowiedzi, przynosząc mu gitarę. Niall wziął ją do ręki, szarpnął struny  i zaczął stroić instrument.
-Pff nawet nie nastroił - mrunkął pod nosem.
-Słyszałem!
Zaśmiałam się. Nauczyciele zaczęli rozdawać kiełbasy i chleb na ognisko.
-Weeerkaaa?- zaczęłam leniwie, starając się przekrzyczeć niektórych nierozgarniętych uczniów.
-Coooo?- spytała.
-Uuupieecz mi chleb dziewczynko.
-No to dawaj kromkę. - wyciągnęła rękę. Sięgnęłam do stolika z jedzeniem i herbatą i podałam przyjaciółce pieczywo.
-Co śpiewamy? - krzyknął Niall.
-Tylko nie One Direction! - krzyczał Marcin chcąc zaszpanować kolegom. Ale się wygłupił. Jak zawsze.
- Pomimo że nasz Ahmedzik (Ahmed to ksywa Marcina, bo wygląda jak Arab) jest głupi... - zaczęłam, a Marcin zrobił dziwną minę - to ma rację.
Chłopak zaczął wykonywać dziwne ruchy rękoma, które uznałam za oznakę szczęścia. Inni chłopcy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Ci z Wielkiej Brytanii też.
-No co? Tego się możemy nasłuchać w radiu i wszędzie. A na ognisku trzeba zaśpiewać coś innego.
-Ale... ja nie znam żadnych polskich piosenek - zaoponował Niall, ale w naszym kierunku szedł pan instruktor z jakimiś kartkami w ręku.
-Masz. tu są chwyty.
-No, czyli śpiewamy? - zatarł ręce Zayn. Horan grał wszystko po kolei, nie wiedział nawet co. A były to takie stare hity typu Czarne oczy albo Sokoły. Liam, Lou, i Zayn rozglądali się niezręcznie, tylko Harry próbował coś załapać:
-Iej szarnee oszyyy... Jak to szło?
Tak czas nam mijał. Weronika w końcu przyniosła mi upieczony chleb.
-Co tak długo? Prosiłam cię z godzinę temu. - spytałam.
-E... No bo za każdym razem mi spadało - dziewczyna podrapała się po głowie.
- Osz ty sierotko mała... A gdzie Marta i Liam? - dopiero teraz zauważyłam że zniknęli.
-A, Marcie było zimno, poszła do domku się ogrzać. - i w tym momencie mi też zaczęło być zimno.
- A Liam? - dodałam ubierając bluzę Niallera. Weronika uśmiechnęła się cwaniacko.
-Poszedł z nią.

HEJ! Długo nic nie dodawałam, wiem, przepraszam x.x po prostu miałam małą blokadę, wiecie, brak motywacji xd No, ale jest! Muszę przyznać, że końcówka poszła mi już gładko c: Fajny rozdział?? To widzimy się w kolejnym ;> PAPA :D

3 komentarze:

keczup pisze...

omfg jaram sie xD

Ronnie pisze...

GDZIE LIAM POLAZŁ!? Porozmawiam sobie z nim jak tylko wróci...

Dzia pisze...

no wiesz, on jest teraz taki niegrzeczny xd