poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 11.

Rozdział 11. Angela? Tu Ross.

*Z perspektywy Angeliki*
-Weronika, poznaj Nialla.
Podali sobie ręce. Przyjaciółka spoglądała na mnie z zawadiackim uśmieszkiem na twarzy. W sumie cieszyła się - Niall Horan, członek zespołu One Direction podawał jej rękę. W jej domu! 
Usiedliśmy w fotelach. Rozmowa szybko się rozwinęła. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Mam ustawioną polską piosenkę, więc Niall słysząc ją zrobił zdziwioną minę. Wyszłam z pokoju.
- Halo? - spytałam niepewnie, bo odebrałam od numeru zastrzeżonego. 
-Angela? Tu Ross.
Ross. W sumie dobrze że zadzwonił.
- To ty? - głupio zapytałam.
- Tak. Chcę się spotkać. 
-Kiedy? - przygryzłam wargę.
-Teraz. Siedzę w restauracji w twojej kamienicy.
Nie chciałam się teraz z nim spotykać. Poza tym, miałam gościa. Ale chłopak nalegał. Poza tym i tak musiałam się z nim zobaczyć. No i to skończyć. Westchnęłam.
-Hmmm... no dobrze.
- Ok, czekam. - rozłączył się.
Stałam w przedpokoju z telefonem w ręku. Zamyśliłam się na moment. Wzięłam kilka głębszych wdechów. Poczułam w sercu strach. Nogi przykleiły mi się do podłogi. W co ja się wpakowałam? No cóż, trzeba iść. Zmusiłam się do uśmiechu i wróciłam do salonu. Tam Weronika i Niall prowadzili już wesołą rozmowę. Mówili z takim przejęciem! 
- No i po przyjeździe tu zmieniłam nazwisko na Sky, bo trudno by było Anglikom wymówić to wcześniejsze - zaśmiała się moja przyjaciółka mówiąc do Irlandczyka. Spojrzała na mnie.
-Kto to był?
W tym pomieszczeniu panowała taka przyjemna atmosfera! Szkoda, że musiałam je opuścić.
-Aaaaa... Nikt ważny.Muszę na chwilę wyjść. Nie obrazicie się? - zaskoczył mnie spokój, z jakim wypowiedziałam te słowa. 
-Ale wrócisz za chwilę - spytał Niall.
-No pewnie. 
Zarzuciłam kurtkę, wyszłam i powoli zeszłam po schodach. Każdy krok stawiałam tak ostrożnie, jakby stopnie miały się zaraz zawalić. Słyszałam bicie swojego serca.
Weszłam do restauracji. "Szczęśliwa Chwila" - trafna nazwa tego lokalu. Rozejrzałam się. Nie było specjalnych tłumów. No w sumie - była niedziela rano. Wzrokiem odnalazłam chłopaka. Podeszłam do stolika.
-Cześć skarbie. - Nienawidzę gdy tak do mnie mówił. 
-Czego chcesz? - spytałam dość oschle. Nie chciałam być niemiła. 
-Porozmawiać... - powiedział słodkim głosem. Zdenerwowałam się.
-I po to dzwonisz do mnie w niedzielę rano, tak? Nie mogłeś zadzwonić no nie wiem... Wczoraj? Poza tym, mam teraz gości, jestem dość zmęczona, a ty chcesz sobie "porozmawiać"?
-No akurat przechodziłem i...
Całkiem wybuchnęłam. Do mojej głowy napłynęły setki wspomnień - jak Ross spóźniał się na spotkania, jak czasem na mnie krzyczał, jak mówił co mam robić, jak się kłóciliśmy. Wszystko to, co było źle między nami. 
Ale przypomniałam sobie również te dobre chwile - jak leżeliśmy kiedyś na łące i patrzyliśmy w gwiazdy, jak się całowaliśmy... Ale nawet to nie mogło zmienić mojej decyzji. 
-Ross... Chyba powinniśmy już to skończyć. - powiedziałam. Kurde, użyłam złych słów.
-Ale co skończyć - przestraszył się.
-To wszystko. Między nami koniec. To mnie zatruwa... - nie patrzyłam mu w oczy.
-Ale... Jesteś wszystkim co mam! Chcesz mi odebrać cały świat?
Na dźwięk tych słów łzy napłynęły mi do oczu. Nie mogłam dłużej siedzieć w budynku. Dusiłam się. 
-Przepraszam - szepnęłam płacząc
Wybiegłam z restauracji nie oglądając się za siebie. Czułam potworny ścisk w gardle. Wracać do domu? Nie... nie w takim stanie. 
Pobiegłam za budynek i schowałam się za jego rogiem ocierając łzy. Próbowałam je powstrzymać, ale bezskutecznie. Wybuchnęłam płaczem. Rozejrzałam się dookoła. Nikt mnie nie widział. To dobrze. Mogłam dać upust emocjom. Co ja zrobiłam? Zostawiłam Rossa samego. Może i czasem był denerwujący, ale nie zasługiwał na to. Zastanawiam się, jak ja bym się czuła, gdyby rodzice, Weronika, Marta, Niall, Zayn, Harry, Lou i Liam się ode mnie odwrócili. 
Zadzwonię do niego jutro. Mam nadzieję, że będzie chciał ze mną rozmawiać.
Siedziałam tak sobie rozmyślając i straciłam poczucie czasu. 
Muszę wracać. Przecież miałam wyjść tylko na chwilkę. Przywróciłam się mniej więcej do porządku i skierowałam się w stronę mieszkania. 
Powoli weszłam po schodach. Otworzyłam drzwi. Moi przyjaciele robili dokładnie to samo, co jakieś 20 minut temu gdy wychodziłam - siedzieli w salonie i rozmawiali. Śmiali się. Nie musieli przeżywać tego, co ja przed chwilą. Dla nich to było miłe pół godziny spędzone w przyjemnej atmosferze.
-Długo cię nie było - skwitowała Weronika z wrednym uśmieszkiem. Byłam teraz zbyt zmęczona na takie złośliwości. Pokręciłam tylko głową z grymasem bólu na twarzy i uciekłąm do pokoju. Znowu płaczę? Jestem cholernie słaba. 
Wpadłam do sypialni i wskoczyłam do łóżka. Zakryłam twarz pościelą i próbowałam się opanować. Weronika weszła ostrożnie do pokoju. Niall dreptał za nią. Usiedli obok mnie. Chłopak delikatnie pogładził moje włosy. Ross często robił to w ten sposób. 
-Co się stało? -spytała Werka.
Pociągnęłam nosem. 
-Nie czuję się najlepiej - powiedziałam cicho. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Nie tylko przez powstrzymywany płacz, ale też przez okropny ból gardła. 
-Niall - odezwała się moja przyjaciółka - wiem, że jesteś zmęczony, w sumie nia spaliście prawie całą noc. Może wrócisz do domu i się trochę prześpisz? 
-Ok, rozumiem - uśmiechnął się - ale zadzwoń za jakiś czas, powiedz jak się czujesz, dobra?
Pocałował mnie w czoło i wyszedł. Dziewczyna odprowadziła go do drzwi, po czym wróciła do mnie. 
-Ok, co się stało? - spytała stanowczo. Opowiedziałam jej wszystko, pomijając fakt, że całkiem się rozpłakałam. Nie lubię płakać. Szczególnie przy kimś.
-Wiesz...- zaczęła, gdy moja historia dobiegła końca-  Każdy koniec jest również początkiem. Nie możesz się obwiniać. Niektóre zmiany są...niezbędne.
Ona to miała gadane. Jak mamy dobry humor to gada takie głupoty, że to się w głowie nie mieści, ale kiedy trzeba - potrafi pocieszyć. 
- A poza tym będziesz mogła się z nim jeszcze widywać, wspierać i tak dalej, ale już nie będziecie parą. Teraz możesz być z Niallem.
Cisza.
-Opowiadał ci wczorajszą imprezę?
- Wszyściusieńką - zaśmiała się - nieźle się wyżyliście na Harrym.
Wspomnienie wczorajszych ekscesów od razu podniosło mnie na duchu.
-Ale ty jesteś czerwona na twarzy! - zauważyła Werka - nie masz czasem gorączki?
Przyłożyła dłoń do mojego czoła.
-Matko jedyna! Co ci się stało że taka rozpalona jesteś? - wstała.
-Widać Niall pominął część, w której wrzucił mnie do wody.

Kurczę, taki... nijaki jest ten rozdział, bez niczego w sumie. Ale musiałam go napisać. Przepraszam, że zmieniłam linka, ale jest u mnie w klasie kilka wścibskich osób, które znalazły mojego bloga, a był on tajemnicą. Ale pomimo wszystko - cieszę się, że ktoś go czyta ;) Do zobaczenia w następnym rozdziale, mam nadzieję że już nieco lepszym :>

Brak komentarzy: